Uzbierało mi się trochę dni bez petów już 6 miesięcy i 14 dni. Rozwaliło mi to nie jaranie trochę życie, przytyłem, jestem trochę bardziej skłonny do zdenerwowania itp. Czekam aż zrobi się na tyle ciepło aby zażyć więcej ruchu na świeżym powietrzu (o ile powietrze w Krakowie może być świeże :)). Cały czas mam nadzieję, że uda mi się całkowicie zrzucić wszystkie zbędne kilogramy zrobione przez jesień i zimę bez petów.
PS
Tej zimy jeżeli chodzi o przepracowanie treningowe to tej pracy nie było prawie wcale, totalny luz i odpoczynek od wspinania - takie podtrzymywanie jedynie. Ciekawe jak to będzie w sezonie na skałach, paradoksalnie może nie będzie tak źle bo głód wspinania może się bardziej prawdopodobnie pojawić :).