Musiało do tego dojść - wypad wakacyjny zakończony. Pytanie brzmi - czy na pewno jestem wypoczęty? Wygląda na to, że w pewnym subtelnym sensie tak, jestem wypoczęty. Problem w tym, że ta subtelność wymaga bardzo głębokiego wniknięcia w siebie. Po takim wniknięciu można ledwo, ledwo zobaczyć niczym nie skażoną, odrodzoną i skorą do wysiłku część organizmu. Jest ona ukryta pod pokładem zmęczenia wypoczynkiem :). Jak zawsze zresztą.
Drugie pytanie (ważniejsze) brzmi - czy głowa nabrała świeżości i powrócił głód wspinania? Tutaj też jest jakoś tak niejasno. Nie czuję w tym momencie chęci do wielkiej aktywności wspinaczkowej. Jest to niepokojące ale nie będę z tym walczył, ten głód musi przyjść sam z siebie, ciężko go sobie wmówić.
Jednym słowem - miazga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz