Ostatnie dwa tygodnie mijają na baldowaniu. Jakiś tam postęp jest, robię dodatkowo to czego nie robiłem wcześniej prawie wcale a mianowicie wspinanie bez wykorzystywania nóg :). Daje to całkiem ładnie w palnik. Wczorajsze baldowanie zeszło się z zakwasami po graniu w squasha - oj dzisiaj boli mnie wszystko - wstawałem z łóżka jak stary dziad. Po tym squashu człowiek dowiaduje się, że istnieją mięśnie dupy. Do baldowania wybieram problemy na tyle trudne, że nie robię ich od pierwszego wejrzenia a nawet od 10-tego - tak aby były mimo wszystko na siłę.
PS
Dalej nie palę. Minęło osiem tygodni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz