poniedziałek, 15 grudnia 2014

Fikołki

No w końcu musiało do tego dojść. Połowa lotu pikowanko głową w bliżej nieokreślonym kierunku (pewnie w dół ale nie wiem bo szybko się to działo). Na mojej zielonej masakrze, której nie mogę przewalczyć bo mnie na górze wybiera (aczkolwiek powoli jak żółw ociężale coraz dalej się wdrapuję :)) dolazłem do miejsca gdzie można albo wpinać się z gorszego miejsca albo olać jeszcze na jakiś metr wpinkę i podążyć do góry do klameczki wyśmienitej. Ale żeby się do tej wyśmienitej klameczki dostać to trzeba jeszcze mieć troszkę zapasu aby dokładnie dwa ruchy wykonać. I tak właśnie było, idąc sobie wesoło jak zawsze dotarłem do tego momentu ale tym razem ruszyłem ochoczo do góry, pim pam i miałem oblaka na prawej ręce i teraz tylko do klameczki ale tak dynamicznie bo na statycznie za mało paliwa już było chociaż kurna jadłem dzisiaj syty obiad. I zrobiłem drugi raz pim niestety na pam już się nie udało - jakoś tak do dupy chwyciłem klameczkę, że mi wyjechała ręka. I lecę, a lecę do dupy, tzn najpierw ok dupą poniżej głowy ale od momentu gdy już hamowanie się zaczęło dupa wyraźnie chciała być wyżej niż głowa. Poobracało mną, odkręciło z liny między nogami i wahadełko pod okapem. Gdy już było po wszystkim patrzę w dół a tam takie oczy skierowane do góry - dużo oczu :). Uspokoiłem kumpla, że wszystko ok.

Dociekam jak to się stało, że mi lina pod nogę wlazła bo nie wiem tak byłem zajęty walką o klameczkę, że umknęło mi to całkowicie. Możliwości są dwie albo gdy miałem oblaczka i odstawiałem nogę w lewo na taki stopień wsadziłem nieostrożnie nogę pod linę albo gdy dynamicznie sięgałem do klameczki na lewo machnąłem nogą w lewo i wtedy przeszła pod linę.

Na poważnie to nic tutaj do śmiechu, rypnąłem jednak pod okapem w jakiś chwyt bokiem pleców i teraz żeberka zaczynają lekko boleć. Rano będzie pewnie jeszcze gorzej - jak to ze stłuczonymi żebrami bywa. Całe szczęście, że łbem nie przygrzmociłem.

PS
Zielonej masakrze nie odpuszczę - chyba, że ją odkręcą - ale fajna jest bo przez to, że kręci dość długa może nawet ze 13, 14 metrów ma i to wystarcza aby człowieka załatwić. Po niefortunnym locie wspiąłem się raz jeszcze aby sprawdzić wpinanie z niższej pozycji - no wybiera ta wpinka dodatkowo. Któż by pomyślał, że kawałek plastiku może przynieść tyle doświadczeń. Jak widać można się walnąć i nogę wcisnąć pod linę a wtedy lepiej mieć ze sobą kask :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz