Królik doświadczalny więcej wspinał się w skałach niż w roku 2013 - 70 dróg w skałach w porównaniu do zaledwie 18. To dalej mało ale jednak jest postęp. Z punktów planu na rok 2014 trochę udało się zrobić a trochę nie. Wygląda to tak:
- Rzucić fajki - nie udało się ale nie paliłem przez 90 dni z początku roku.
- Osiągnąć w szczycie sezonu wagę 70 kg (może być 70,9 kg byle zobaczyć liczbę 70 na wadze) - nie udało się i okazuje się, że jest to bardzo trudne, najlepsza waga to 73,3 kg w tym roku
- Zrobić przynajmniej jedno VI.3 z dołem - nie udało się - zrobione tylko jedno VI.3 na wędkę
- Więcej wspinać się w skałkach niż w sezonie poprzednim (dużo prowadzeń nawet jeżeli miałyby to być proste drogi) - udało się
- Przekroczyć 20 podciągnięć na drążku (jakoś w tamtym sezonie dobiłem do 14 i dalej już nie poszło) - nie udało się, miałem w ostatnim tygodniu sprawdzić ten parametr ale, że stłukłem żebra nie byłem już w stanie zobaczyć jak to pójdzie - zrobiłem sobie 15 kiedyś wcześniej i na tym zostało
- Przykurcz na jednej ręce (dokładnie na lewej bo na prawej już robię od dawna) - udało się
- Pozbyć się strzelania w stawach :) - pewnie wizyta u specjalisty - obserwacja, że strzelanie bardzo zależy od palenia fajek - gdy nie paliłem wszystko jakoś lepiej się smarowało i strzały jakby ucichły
- Więcej sportów ogólnych typu bieganie, rower, pływanie, squash - nie było więcej, było mniej więcej tyle samo co rok wcześniej
- Core - spalić do końca oponę okalającą brzuch i poważnie wzmocnić tułów - tutaj w miarę dobrze, brzuch ogólnie wzmocniony, spalony - dużo więcej ćwiczeń na core w ciągu całego roku
- Dalej pisać bloga - jest w dalszym ciągu niezłym czynnikiem motywującym do działania - udało się chociaż częstotliwość pisania postów spadła
Jak widać nie wygląda za dobrze realizacja planu. Najtrudniejsza droga z dolną asekuracją to VI.2 (dwie takie drogi). Trochę widać, że za dużo robiłem OS a za mało projektowania w RP - tylko 4 drogi RP reszta to większość OS lub Flash i kilka wędkowych przejść. Ten stosunek jest słaby i w tym roku będzie trzeba to zmienić znacząco.
Co do kontuzji to w tym roku udało mi się uniknąć jakichkolwiek większych kontuzji (nie wliczając ostatniego incydentu z lotem i stłuczeniem żeber). Możliwe, że można było bardziej trenować i się nie zepsuć :).
Jedno jest pewne minęły dwa lata od powrotu do wspinania i rączki powinny już się całkiem dobrze dostosować do obciążeń wspinaczkowych. W tym roku musi nastąpić wzmożony atak na trudności już bardziej konkretne. Celem będzie VI.4 w skałach.
Lekcja co do trenowania po tym roku jest taka żeby jednak nie zaczynać z mega napałem już od razu od stycznia tylko trochę później intensyfikować napał. W zeszłym roku super przepracowaliśmy styczeń, luty ale potem już w marcu i dalszych miesiącach napał osłabł i tak naprawdę trochę po macoszemu te dwa miesiące przed majem zostały potraktowane. Efekt był taki, że najlepsza forma była na początku marca a potem albo stała w miejscu albo nawet nastąpił pewien regres.
Jeszcze jeden wniosek dotyczący trenowania - wytrzymałość siłowa w moim wieku tak szybko spada, że trzeba to robić dużo intensywniej i częściej nie można sobie w tym temacie pozwolić na za duże przerwy. Doskonale obnażyły to przerwy (wakacyjna na przykład) oraz wspinanie na okapowych drogach gdzie wszystkie przechwyty były proste ale połączone w ciąg niszczyły w końcówkach.
Teraz tylko poczekać na zniknięcie ostatnich bóli mięśni okolic żeber i do ataku.
PS
Oczywiście jak zwykle zaczynam od podstawowego postanowienia noworocznego - rzucam fajki - pierwsze wyjście na ściankę i koniec jarania (mam nadzieję, że przynajmniej pobiję rekord 90 dni z zeszłego roku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz