Wczoraj na ściance dalsze treningi. Próba VI.1 zakończona powodzeniem. W jednym momencie wydawało się trudne ale po znalezieniu patentu poszło już na luzie. Pytanie czy jest to VI.1 i czy te wyceny są poprawne - jedno jest pewne, to faktycznie trochę trudniejsze od czegokolwiek co zrobiłem dotychczas.
Dobrze będzie uzbierać kilka takich tras - dają troszkę więcej w łapki i podniosą poziom ogólny w mocy.
Dalej słabo z wytrzymałością. Bardzo szybko doprowadzam się do stanu w którym dalsze wspinanie na ścianach jest już niemożliwe. Ale na wytrzymałość trzeba zapracować cierpliwością.
Spotkałem kumpla - nie bał się abym go asekurował z dolną asekuracją więc cóż było robić - asekurowałem z dołem. Nawet spoko, zresztą loty na tych trasach na hali nie mogą być długie - expresy co 0,5 metra :). Ja na razie nie prowadzę - nie mam dynamika jeszcze.
Ręce oczywiście bolą dalej (chyba nigdy nie przestaną boleć). Trening przykurczy powoduje takie niemiłe bóle w okolicach łokci - coś tam się dociera i dopałerza.
A dzisiaj rano kolejny kroczek - waga 77,1 kg. Brakuje już bardzo niewiele do historycznej chwili gdy zobaczę 76 na liczniku. Zaczynam wierzyć, że jest możliwe ważyć 72 kg - (początkowo myślałem żeby zejść do 73 ale apetyt rośnie w miarę jedzenia).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz