O tym, że progres robi się za pomocą progresji obciążeń w treningach nie trzeba nikomu przypominać. Gdy myśli się o tej progresji w domu rzecz jasna jest jak słońce. Na treningowych wypadach czasami jednak zapomina się o tym i tłucze się to samo bez przemyślanego wzrostu obciążenia. Oczywiście aby móc stwierdzić, że obciążenie nam rośnie musimy mieć jakieś punkty odniesienia - mierzalne :). Od mierzalnych punktów aż się roi - trudność dróg, ilość dróg, szybkość pokonania dróg, ilość machnięć różnych rzeczy na przyrządach itd itd. Jak zwykle problem tkwi w głowie - trzeba mocno napierać aby ten progres sobie zadawać i nie oszukiwać samego siebie :). Z tym zadawaniem sobie coraz bardziej wymagających rzeczy jest czasami problem. Tak jakoś się nie chce człowiekowi. Może to i dobrze bo zmniejsza się ryzyko kontuzji :) dzięki takiemu przyhamowaniu z progresem od czasu do czasu.
PS
A co ze zwiększaniem obciążeń w trakcie rozgrzewki? Ja sobie zwiększam sukcesywnie ilość ćwiczeń na brzuch (ogólnie na korpus). Ale na przykład ilość pompek już nie będę zwiększał - 25 na rozgrzewkę wystarczy :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz