piątek, 18 października 2013

Campus - 5 listewek

Dzisiaj zgodnie z radami internetowych campusowych wymiataczy najpierw rozgrzewka ogólna, tak dla podniesienia tętna (czyli podskoki, pompeczki, rozciąganie ale nie w stylu joginów, itp), potem rozgrzanie rąk na trawersach i łatwych boulderach. Gdy poczułem, że krew ładnie krąży już w organizmie a w szczególności w dłoniach od razu na campus (takie zalecenia znalazłem aby jednak do listewek przystawiać się na świeżego ale dokładnie rozgrzanego).

Najpierw 4 powtórzenia zwisów na 3 palcach po 15 sekund na listewce z minutowymi odpoczynkami. Potem odpoczynek 4 minuty i próba wdrapywania się do góry. Za pierwszym razem 3 listewki do góry, przerwa minutowa i ponowne starcie. Znowu 3 listewki do góry ale już wyczaiłem technikę przechwytywania i niejako lepienia się do kolejnej listewki - była to mała eureka. Palce muszą od razu trafić odpowiednio w chwyt i musi nastąpić natychmiastowe maksymalne sprężenie mięśni do chwytu (jest o niebo lepiej niż początkowe przechwyty gdzie ostre hamowanie niedokładnie chwyconej listewki dawało się we znaki). Kolejna minuta przerwy i ponowna próba - tym razem 4 listewki do góry (znowu złota myśl Horsta o technice zadziałała - kolejne ćwiczenie, większe zmęczenie a mimo to dalej dochodzę - odpowiedź jest prosta - technika i potrzeba mniej siły). Kolejna minuta przerwy i 5 listewek puszcza :). Nie powiem ale obdarzyłem po dzisiejszym dniu dużym uczuciem to narzędzie tortur :). Mam nadzieję, że już niedługo uda się dotrzeć do samej góry, i że palce powoli zamienią się w stalowe haki do zaczepiania się na chwytach :).

Po tej sympatycznej przygodzie na campusie odpoczęliśmy i jazda na bouldery - oczywiście na siłkę czyli ostro przewieszone przystawki. Tak dawaliśmy dzisiaj, że osobiście czuję rekordowy poziom zmęczenia - z czymś takim jeszcze nie miałem do czynienia - ostatnie przystawki już naprawdę na skrajnym limesie.

Po około godzinie takich zmagań udaliśmy się jeszcze na małe co nieco. Kule i przykurcze na nich (3 powtórzenia). Podciąganie i przykurcze w czterech kątach zgięcia w łokciu.

Na koniec lekkie rozciąganie bolących mięśni i koniec. Można powiedzieć, że to się nazywa trenowanie. Mimo wszytko jest to dopiero początek tego do czego się przymierzam od nowego roku - będzie dużo bólu, dużo potu, dużo grymasów na twarzy i jęków. Jak to się mówi - jest pot jest progres.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz