wtorek, 17 czerwca 2014

Stopy Hobbita

W wieku bardziej starszym niż młodszym nie jest tak prosto ze stopami. Człowiek myśli, że wie jaki ma rozmiar nogi ale to nie jest takie oczywiste. Nogi raz są większe a raz mniejsze :). Dzisiaj były większe i cholernie mnie cisnęło w butach wspinaczkowych. Pod koniec wspinania już nie mogłem czubka buta nigdzie postawić bo ból był nie do zniesienia. Co ciekawe ostatnio stwierdziłem już z zadowoleniem, że w końcu buty się dotarły - gówno się dotarły. Nogi jednak czasami puchną i nie tak gładko chcą łazić w butach do wspinania :).

Dzisiaj klęska na rysce VI+. Wszystko wina psychy i nie dokładnego rozpoznania wpinek przed startem - zlekceważyłem drogę. Przystawiłem się w OS. Wszystko szło nieźle do momentu gdy wpiąłem się do ringa nie z mojej drogi - tutaj psycha zagrała rolę bo koniecznie chciałem się od razu i jak najszybciej wpiąć - patrzę jakiś ring to się wpinam :). Okazało się, że prawdziwa wpinka była ciut w prawo i troszkę wyżej. Tak się powpinałem, że w pewnym momencie poza walką z drogą znacząco zacząłem walczyć z liną :). Dolazłem do 2/3 i już się nie dało iść dalej. Zrobiłem sobie potem na wędkę tą drogę w całości, przy okazji zrzucając sporej wielkości kamień - oj na Kuli trzeba uważać, można wyrwać kawał skały. Okruch był całkiem spory, gdzieś tak wielkości strusiego jaja :). Na szczęście kumpel był kilka ładnych metrów z boku a sam kamol nie walnął w nic poza ziemią. Jak widać na Kuli i jej podobnych skałach kask to dobre rozwiązanie - pełno tam rzeczy, które mogą polecieć.

Potem jeszcze przystawki na wędkę do pewnej VI.2 kilka razy, jedno VI z dołem i było dość. Rekordowo dużo metrów w skale - około 170. Wszystko mnie boli a w szczególności nogi - ponownie sprawdza się stara prawda, że skały w realu dają popalić łydkom :).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz