Jako, że wytrzymałość tlenowa bardzo szybko odchodzi w niepamięć gdy jej nie trenujemy, warto od czasu do czasu skupić się na niej i ją trochę podreperować. Jest z nią wedle zasady "szybko przyszło, szybko poszło" - czyli szybko można ją zrobić ale równie szybko się ją traci. Oczywiście gdy wspinamy się w skałach typowo po drogach sportowych, jednowyciągowych z tlenową nie warto przesadzać - stąd ja na przykład doszedłem do wniosku, że w drugim cyklu zrobię tylko tydzień na wytrzymałość tlenową.
Po treningach w tym sezonie (jeden pełny cykl) robionych według książki E.Horsta "Trening wspinaczkowy" wychodzi na to, że na poziomie oscylującym gdzieś wokół VI.2 gdy skupiamy się na drogach jednowyciągowych, najlepiej robić trening na siłę maksymalną oraz na wytrzymałość siłową - ze wskazaniem na tą drugą. Od czasu do czasu w ramach odpoczynku można zrobić tlenowe zabawy - delikatne obciążenie paluszków w trakcie tlenowego treningu może być przyczynkiem do unikania kontuzji. Tak mi wychodzi - największy przypływ mocy poczułem po treningu na wytrzymałość siłową. W przypadku tak niskiego poziomu jak VI.2 na tyle jesteśmy słabi, że robienie treningu na WS przy okazji wzmacnia nam i siłę maksymalną (nie zawsze jesteśmy tak dokładni aby ułożyć przystawki idealnie do WS, czasami wkradnie się coś cięższego).
W gruncie rzeczy treningi WT, WS, SM są pewnymi punktami na kontinuum od skrajnego WT do skrajnego SM. Takim skrajnym WT jest chodzenie w nieskończoność po drodze o stopniu powiedzmy III (dla niektórych może to być IV albo V itd w zależności od wytrenowania). Skrajnym treningiem siłowym będzie na przykład podciągnie się na drążku z takim obciążeniem, że jesteśmy w stanie podciągnąć się jeden raz :). Prawda jest taka, że istnieje nieskończona liczba różnych treningów do wyboru do koloru. Określanie czegoś jako WT, WS czy SM jest tylko bardzo zgrubnym przybliżeniem. Z tego kontinuum ja osobiście wybieram coś pomiędzy WS a SM. Raz trochę bliżej WS a raz trochę bliżej SM. Trenowanie w tym przedziale najefektywniej wpłynie na wzrost naszych możliwości jeżeli chodzi o wspinanie jednowyciągowe na trudność. Oczywiście gdy dojdziemy do poziomu powiedzmy VI.4 będziemy musieli podreperować trochę siłę maksymalną (trening bliżej WS) bo możemy natrafić na takie przechwyty, że nie starczy nam siły na przejście. I tak dalej - oscylacja pomiędzy WS a SM połączona z dodatkową zmiennością w postaci różnicowania robionych ćwiczeń wydaje się najlepsze - i jednocześnie najmniej nużące.
Takiego podejścia na razie będę się trzymał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz