Muszę przyznać, że poruszył mnie temat osadzania żelastwa w skałach (poprzedni post).
Wiadomo większość wspinających się chce mieć to żelastwo w skale aby było się gdzie fajnie powspinać (ja też chcę). Jednak zdjęcia, które zobaczyłem (z linku z poprzedniego posta) mogą martwić nie tyle z powodu pojedynczego przypadku dość niefortunnego / nieestetycznego obijania dróg tylko z ewentualnego niepokoju o przyszłość skałek. Tak jak napisałem wcześniej, metoda jest wysoce niedoskonała skoro zostawia się metal w skale i obok osadza następny - kiedy taka możliwość się skończy trudno dokładniej powiedzieć ale na pewno się skończy (miejsce jest ograniczone). Metoda taka przypomina dokładnie coś takiego "a niech się potem następne pokolenia martwią jak to wydobyć/poprawić". Może się mylę ale przecież i te nowe ringi kiedyś staną się niebezpieczne i znowu trzeba będzie je wymieniać. A skała sama nie odrośnie. Oczywiście temat wydobywania staroci ze skały może być trudny ale to nie oznacza, że skoro jest trudny to należy iść na kompromis. Osobiście uważam, że musi istnieć rozsądna metoda - możliwe, że czasochłonna ale przecież chodzi tu o trwałość skały - na wydobycie starego pręta i osadzenie w to samo miejsce kolejnego. Choćby metoda była i bardzo czasochłonna to przecież nigdzie się nam nie spieszy, można mniej a lepiej obijać.
Można się przyczepić, że laik w tym temacie się wypowiada - tak ale laik tylko w sprawie fizycznego montowania ringów. W sprawie zasadniczej czyli w kwestii montowania nie za wszelką cenę, szybko i jak najwięcej nikt nie jest laikiem - to oczywiste i trudno być w tej sprawie laikiem (dokładniej - to powinno być oczywiste).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz