Byłem na ściankach i tam z kumplem, który od kilku lat namawiał mnie na powrót do wspinaczki poprowadziłem sobie trzy banalne drogi. Jakie uczucie po tylu latach od ostatniego prowadzenia? Bardzo przyjemne uczucie. Oczywiście wspinając się z dołem po drogach banalnych, drogi te stawały się troszkę trudniejsze. Wspinałem się ostrożnie, delikatnie stawiałem nogi, badałem uchwyt. Czas wpinania się w przeloty rzecz jasna niezbyt dobry więc też mnie zmęczyło dłuższe przesiadywanie w jednym miejscu. Ogólnie większe problemy wpinania lewą ręką niż prawą.
Patrząc na to dzisiejsze doświadczenie, trzeba jednak jeszcze dużo krzepy nabrać aby poprowadzić coś na kształt VI.1 bo to, że przechodzę na wędkę nie oznacza, że z dołem przejdę - wykończy mnie napięcie z psychy i czasy wpinek. Krzepa musi być już taka na VI.2 na wędkę aby myśleć o VI.1 z dolną asekuracją.
Co do psychiki to luz ale na sztucznej ścianie przeloty są bardzo blisko od siebie poprowadzone więc dalsze loty nie grożą (no w jednym miejscu był przelot dalej rozmieszczony). Napisałem "luz" ale prawda jest taka, że byłem spięty, nie wspinało mi się już po tych prostych drogach z taką lekkością i pewnością - poczułem objawy zbułowania po ich przejściu (po wędce to mogę po nich chodzić i chodzić i prawie nic już się nie dzieje).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz