Za chwilę podejście do drążka i próba dociągnięcia do 12 podciągnięć. Od piątku nie podciągałem się i nie robiłem nic na ręce więc może się udać (może przynajmniej 11 się uda zostanie jedno podciągnięcie z planów na ten miesiąc).
Jutro ścianka i dalsze treningi. Nastąpi odmiana - czyli bulderowe problemy na maksymalną siłę - krótkie ale ciężkie przechwyty (ciężkie dla mnie rzecz jasna :))
Relacja z walki na rurce:
Ponownie nie udało się. Zrobiłem 10 podciągnięć i ani jednego więcej. To dziwne jest - nie mogę się przez to przebić. Od piątku wieczorem do dzisiaj ręce odpoczywały ale nic to nie dało. Czyżby jeszcze były zmęczone? Zaczynam się niepokoić. W piątek co prawda dałem mocno popalić ćwicząc piramidkę do 6 zaraz po przyjściu ze ściany - może na rezultaty trzeba jednak poczekać jeszcze dłużej. Nie mam wyjścia muszę czekać.
Jest jeszcze małe odkrycie - podszedłem jeszcze raz do drążka i chwyciłem nie na takich specjalnych gumach, na których podciągam się ostatnio tylko zwyczajnie na samym drążku i od razu lepiej się robi - zrobiłem 8 ale już po zmęczeniu wcześniejszymi dziesięcioma podciągnięciami - chyba wiem już w czym problem - wracam do zwykłego trzymania metalu a nie gum otaczających drążek. Ale to już nie dzisiaj - jutro po ściance spróbuję.
A ja od minimum trzech tygodni podciągam się na tych gumowych uchwytach, które kręcą się wokół rurki i tak wyginają mi ręce w każdym podciągnięciu, że idzie na pojedyncze podciągnięcie więcej energii. Następnym razem na sto procent będzie minimum 11 podciągnięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz