Jest!!! Lina przybyła. Kolejny krok do wspinaczki zrobiony.
Przerwa w treningach - dopadła mnie choroba - katar straszliwy. Złe jednak może wyjść na dobre i ręce porządnie odpoczną. Dzisiaj tylko leciutko sobie ściskam ściskacza :). Czuję lekkie wyrzuty sumienia, że nie poszedłem na ściankę - to dobry znak.
O mały włos padłby rekord wagi dzisiaj rano - dokładnie 76kg zobaczyłem na wyświetlaczu wagi. Minimalnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz