czwartek, 25 lipca 2013

Pierwsze latanie

Dzisiaj na sztucznej odbyłem pierwsze latanie :). Tak, tak to za sprawą komentatora Tomka :) i jego ostatniego komentarza. Po rozgrzewce przystawka do mojego VI.1 z dolną. Wlazłem do 5 wpinki i próbowałem dalej ale jednak wpinanie spowodowało na tyle dodatkowego zmęczenia, że już nie dałem rady wyżej wleźć i się wpiąć. Dotarłem jeszcze o jakieś 50 cm nad ostatni przelot i stop. Kontrolowane odpadnięcie. Wspaniale się poleciało - ścianka jest przewieszona. Tak gdzieś z 1.5 metra w dół plus potem jeszcze takie dynamiczne 0.5 metra dodatkowo hamowania. Mięciutko i przyjemnie na nóżki w ścianę. Trochę brak poweru aby z dołem tam na górze w przewieszeniu jeszcze wydrzeć (na wędkę to już bez żadnych problemów). Oczywiście mogłem dalej drzeć do ostatecznego wycieńczenia i polecieć jeszcze z 0,5 metra wyżej ale tutaj już zadziałałem celowo i z rozwagą - pierwsze loty to te około pół metra nad przelotem wystarczy. Potem powtórzyłem wspinkę po odpoczynku ale też nie dałem rady wyżej wleźć.

W takich cieplarnianych warunkach loty są ok, myślę, że nie do końca wpłynie to na moją psychę w prawdziwych skałkach gdzie pod spodem na rzęchach, które na razie robię w OS czyhają różne wyboje :). Ale krok po kroku, powolutku człowiek się przyzwyczai. Kiedyś gdy zaczynałem się wspinać z dołem proces rozkręcania się w tym temacie był powolny i trwał przynajmniej rok. Teraz nie mogę na siłę z tym przyspieszać chociaż wiem, że kiedyś robiłem to już na luzach.

Niestety nabawiłem się pierwszej od początku powrotu do wspinania lekkiej, aczkolwiek ewidentnej kontuzji palca (serdecznego). Dzisiaj stało się to faktem. Boli. Mam cztery dni wolne od wspinania i zamierzam ostro się za niego zabrać. Zobaczymy co i jak będzie. Najbardziej boli gdy ściskam palca w okolicach trochę za grubym stawem w kierunku końca palca - w samym wspinie nie czuję go jakoś znacznie.

No to idę po lód do lodówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz