- nowicjusze najpierw przychodzą na sztuczną, nieśmiało się czują w obcym środowisku, wspinają się prawidłowo z uprzężą, robią nieśmiało jakieś tam proste trasy - jest to okres robienia dróg i zabawy w to gdzie się człowiek da radę wspiąć
- potem przychodzą i robią różne drogi, zaczynają także nieśmiało przymierzać się do różnych przechwytów boulderowych, bolą ich po chwili rączki i rozmawiają o tym jak to się szybciutko zbułowali
- kontynuują trochę takie łażenie na sztucznej, patrzą co robią inni, widzą tam masterów boulderingu, ludzi prowadzących trasy pionowe i te przewieszone, zaczynają powoli dostrzegać, że znaczna część wspina się całkowicie bez uprzęży ciągle boulderując
- wprowadzają w życie coraz częstsze boulderowanie i wspinaczkę nie po konkretnych drogach, ale jeszcze trochę boją się podejść do przyrządów typu chwytotablica, campus, drabina itd
- po pewnym czasie zaczynają także coraz częściej boulderować i prawie wcale nie wspinają się z liną
- odkrywają jak to wzrósł ich poziom mocy i siły, cieszą się, że jeszcze nie tak dawno ledwo dawali radę pewnym przystawkom a teraz śmig, śmig i po problemie
- co pewien czas wracają jednak na wspinaczkę z liną i sprawdzają swoje postępy na drogach wcześniej za trudnych, cieszą się niezmiernie gdy puszcza coś co jeszcze kilka tygodni temu nie puszczało
- wspinają się z dolną i potem znowu pakowanko boulderowe
- zaczynają kombinować jakby tu poukładać logicznie trening, rozumieją już, co to znaczy siła a co to jest wytrzymałość - mniej więcej wiedzą jak trenować te skrajności lub coś pośredniego
- nieśmiało następuje moment podchodzenia do przyrządów (nie czują się już tak skrępowani swoją słabością i ewentualnym rzężeniem - dostrzegają, że wielu z przybyłych na sztuczną jest dopiero na etapie przybycia na ściankę czyli pierwsza kropa z tej wyliczanki) - dotykają sprzętu typu drabina, kule, drążek, campus itp
- po pewnym czasie dostrzegają, że gdy się boulderuje to nie warto mieć ze sobą woreczka na magnezję - zaczynają zostawiać woreczek na ziemi przy ściance (w czasie zeskoków itp magnezja nie sypie im się z woreczków na podłogę) - jest to duży krok, prawie milowy
- itd itd
Tak się zastanawiamy co będzie dalej i czy istnieje jakiś etap pośredni pomiędzy zostawianiem woreczka na magnezję na ziemi przed boulderingiem a wspinaczką bez koszulki (bo wspinaczka bez koszulki to na pewno jakiś etap prawie końcowy :)). Wydaje nam się, że musi jeszcze coś pośredniego istnieć. Może do tego dojdziemy a może ktoś nam powie :).
PS
Wspinanie bez koszulki dzieli się przynajmniej na dwie skrajne podkategorie:
- wspinanie bez koszulki w upale
- wspinanie bez koszulki w chłodzie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz