Zastanawiam się właśnie jak wykorzystać miesięczną przerwę grudniową od wspinania. Po pierwsze nie można nabrać wagi, po drugie należy maksymalnie dać odpocząć rękom a w szczególności palcom. Ja wymyśliłem sobie zamianę dwóch dni wspinaczkowych w tygodniu na dwa dni basenu. Mam zamiar także popracować nad tak zwanym "core" czyli brzuchy itp. Rozciąganie ogólne także trzeba kontynuować.
Muszę przyznać, że trochę lękam się takiej długiej przerwy - martwię się tym o ile spadnie ogólna forma wspinaczkowa. Gdybym miał 20 latek to pewnie tak bym się nie martwił ale w moim wieku dość szybko następuję spadek możliwości. Z drugiej strony pocieszające jest to, że gdy po dwóch tygodniach wakacji (bez wspinania) po powrocie nie stało się nic strasznego a wręcz przeciwnie siła i moc jakby przybyły. Nie powinno być zatem tak źle. Zregenerowanie pozwoli zapewne wspiąć się na kolejny level - może drobny ale zawsze - od czegoś trzeba się będzie odbić.
Myśląc o tej przerwie coraz bardziej zaczynam się także zbierać do podsumowania tego co w tym roku się robiło i do wysnucia z tego jakichś pozytywnych wniosków na następny sezon. Od stycznia zaczynam nowy rozdział w podwyższaniu możliwości wspinaczkowych i na razie zamiar jest ambitny - intensyfikacja ćwiczeń i trenowanie bardziej z głową. Za przewodnik posłuży mi książka E.Horsta o treningu wspinaczkowym - zaczerpnę z niej przynajmniej kilkanaście ciekawych wskazówek. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
PS
Mimo wszystko najważniejsza z tego wszystkiego jest motywacja i chęć - od tego wszystko inne bierze swój początek. Tej motywacji mam nadzieję mi nie zabraknie - szczególnie, że w napale wspinaczkowym nie jestem osamotniony i kilka osób o podobnej determinacji ciągnie mnie za sobą i daje pozytywną energię do dalszego treningu. Automotywująca siła pisania sobie bloga też nie jest bez znaczenia - to na mnie działa. Jest szansa na to, że zrobienie Chińskiego Maharadży okaże się celem trudnym ale możliwym :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz