Ostatnie wyjścia przed dłuższym restem naznaczone są już pewną rutyną i powtarzalnością. Dzisiaj znowu przebieg po trasach od VI do VI.2 plus jedno nowe VI.1. Coś tam rączki popracowały ale niewiele. Na koniec drabina z drewnianych walców. Wprowadziłem nowość - przechwyty o jeden walec do góry, poprawka na drugi walec wyżej i poprawka na trzeci walec wyżej, wyrównanie rąk i to samo ale tym razem druga ręka sięga do góry. Fajne ale nie męczy za bardzo. Zrobiłem też to ćwiczenie z potrójnym sięganiem do samej góry, zejście w dół co jeden walec i od razu bez zejścia do góry w standardowym wychodzeniu co jeden i zejście. To już troszeczkę bardziej zmęczyło rączki aczkolwiek ćwiczenie ma ewidentne znamiona wytrzymałościowego trenowania. Na sam koniec seria przybloków na chwytotablicy i koniec. Zawsze coś ale bez rewelacji.
Planuję jeszcze przed odpoczynkiem od wspinaczki na koniec ze dwa treningi do maksymalnego zmordowania, tak aby zanim wszystko w czasie restu zacznie siadać jeszcze przynajmniej przez tydzień wzrastało :).
PS
Żal będzie tak nie trenować przez miesiąc :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz