Dla niewtajemniczonych, wiek w okolicach czterdziestu latek może wydawać się czymś normalnym. Jednak nie jest tak do końca i nie jest to to samo co powiedzmy wiek trzydziestu latek (oczywiście mowa tutaj o w miarę zdrowym człowieku). Mówiąc z własnego doświadczenia jest to pewna magiczna granica, w okolicach której z człowiekiem zaczyna się dziać coś nie do końca pożądanego. Oczywiście jest to plus minus kilka latek w zależności od trybu życia, genów itp. Mówiąc wprost w pewnym momencie (moment ten rozciąga się czasami na kilka lat) zaczyna człowiek odczuwać nawarstwiające się drobne oznaki starzenia się organizmu. Wcześniej można było siedzieć cały dzień przed komputerem - teraz już się tak nie da albo jest to uciążliwe, przedtem można było całymi miesiącami nie ruszać się i nie uprawiać żadnego sportu i nic się nie działo, człowiek czuł się tak samo - teraz człowiek jakby drętwieje i staje się z miesiąca na miesiąc coraz większym dziadem. Zaczyna coś tam nie działać tak jak wcześniej i to tu to tam coś człowieka pobolewa (czasami znienacka). Taką wyliczankę można kontynuować dość długo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dzieje się to drobnymi kroczkami - stan pogorszenia powoli aczkolwiek sukcesywnie działa i działa. Może to być tak powolny proces, że aż nie dostrzegalny i dopiero po pewnym czasie człowiek orientuje się, że "o kurna, co ja się tak zmachałem wchodząc po schodach" :). Takich odkryć co do pogorszenia sprawności musi nastąpić wiele bo przy pierwszych kontaktach z brakiem formy wydaje się człowiekowi, że to gorszy dzień, że to przejdzie. Ale okazuje się, że to nie przechodzi, tylko trwa. Podstępne jest to jak diabli i trzeba na to uważać - ja oczywiście przegapiłem pierwsze oznaki o jakieś dobre kilka lat (myślę, że około 4 lata). Tyle mniej więcej czasu zajęło mi odkrycie tego oczywistego zdawałoby się faktu, że jak nie ruszę dupy ze stołka i nie zamienię moich siedzących hobby na ruszające się hobby to będzie masakra. Ale obudziłem się z tego uśpienia - dzięki wspinaczce (i automotywującemu blogowi :)) oraz dzięki nudzącemu co pewien czas kumplowi, który ciągle wspominał, że może byśmy się tak powspinali :).
Polecam zatem wszystkim, którzy pałętają się w okolicach 40 latek aby zastanowić się, spojrzeć na siebie i odpowiedzieć sobie na pytanie "czy to już nas dopadło czy nie?" (tych co cały czas są aktywni pewnie to nie dopada wcale ale ci przylepieni do kompów przez 8 godzin dziennie ..... ). Wybór jest prosty trzeba się odlepić od siedzenia i wstać. Inaczej z roku na rok będzie tylko gorzej.
Dziad strzelił kazanie, ale trudno widocznie musiał. Uważajcie na czterdziestkę, mówię wam - to już nie przelewki :)
PS
Chyba już coś na ten sam temat biadoliłem na blogu wcześniej ale, że pamięć nie ta (lecytyny dalej nie jem :)) to i usprawiedliwienie jest :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz