Pytanie ile jeszcze potów trzeba wylać aby przeleźć Chińskiego Maharadżę jest ciekawe jak sądzę. Mija rok zabaw wspinaczkowych (celowo określam ten rok zabawą bo był to jakby żłobek wspinaczkowy). Rok rozkręcania się, likwidacji brzucha, próbowania różnych ćwiczeń, delikatnego wspinania się w skałach itp. Nie można tego roku traktować jako trenowanie wspinaczki a raczej jako zabawę wspinaczką. Może wydawać się nieźle, bowiem po tym roku drogi tak około VI.2 powinny pękać raczej na luzach w trybie patentowania (myślę, że nawet VI.2+ do VI.3 dałoby radę przebyć przy odpowiednim samozaparciu). Tak się jednak tylko wydaje - z własnego prehistorycznego doświadczenia wiem, że problemy zaczną się od VI.3 w górę. Nie będą to problemy z obiektywną niemocą przejścia tylko stricte związane z kontuzjami i wytrzymałością starych członków. Wyższe trudności będą wymagały takiej intensyfikacji ćwiczeń, że kto wie co się będzie działo z palcami i ścięgnami. Dodatkową trudnością będzie to, że polskie wapienie wymagają specjalizacji w dziurkowym wspinaniu na pojedyncze palce - sama myśl o tym napawa mnie niepokojem. Nawet jeżeli wzrost trudności od VI.2 do VI.5 jest w przybliżeniu liniowy to nieliniowy może być wzrost prawdopodobieństwa kontuzji - i tutaj może być pies pogrzebany. Zdaję sobie sprawę z tego kluczowego czynnika ale samo zdawanie sobie z tego sprawy jeszcze nie wystarczy - pogłębienie wiedzy na tematy związane z unikaniem kontuzji będzie kluczowe.
Chiński Maharadża stoi i czeka ale jak daleko jest jeszcze do jego przejścia? Tak jak kiedyś już wyliczałem gdyby robić postępy w tempie pół stopnia na pół roku z VI.2 do VI.5 jest takich kroków sześć - czyli wychodzi na 3 lata trenowania. Być może jest to szacunek nazbyt optymistyczny. Z drugiej strony gdy miałem 20 lat dojście do przejścia VI.5 zajęło mi 4 lata (z tym, że pierwszy rok to było z 10 wyjazdów w skały a kolejne lata to tylko trenowanie w skałach przez jakieś 5 miesięcy w roku). Teraz organizm jest starszy ale ma do dyspozycji sztuczne ściany. Szacunki mogą wydawać się zatem realne - tyle samo lat do dojścia do celu (spowolnienie ze względu na wiek ale przyspieszenie ze względu na możliwość trenowania cały rok).
Bardzo jestem ciekawy jak to będzie szło. Nie będę jednak zapominał o standardowej maksymie "wspinanie nie zając nie ucieknie". Czyli cierpliwość ponad wszystko :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz