Dzisiaj cel był jasny - wymyślony tydzień temu przez kumpla boulder z żółtymi oblakami. Wytężające ale po około 10-ciu przystawkach puszcza. Fantastyczny boulder - ale zasięgowy. Potem kolejny boulder wymyślony dzisiaj przez innego znajomego - w dachu i wyjście z niego. Wersja z nogami po wszystkim co się chce puszcza przy drugiej przystawce. Potem mała modyfikacja - nogi po rękach - i robi się trudno. Ale w końcu puszcza i to. Tylko dwa bouldery ale bardzo sympatycznie wykańczają łapki.
Robienie baldów w okapach i dachach sprzyja odciskom. Dzisiaj pierwsze zerwanie odcisku. Oto efekt zaraz po wspinaniu - rączka prosto ze ścianki. Do wtorku musi się zaleczyć ale i tak z plasterkiem pierwszy raz będę się wspinał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz