czwartek, 17 stycznia 2013

Do 10-ciu razy sztuka

Walka na Zjazdowej Turni w dolinie Kobylańskiej (chyba ten sam rok w którym Chiński puścił -1993). Prowadzenie nie wiem które bo prowadziłem 10 razy zanim pękło - byłem za słaby a wakacje były bardzo krótkie :) - śpieszyłem się aby zrobić.

Dobre było to, że prowadziłem dziewięć razy i zawsze odpadałem gdzieś w połowie drogi (początkowo musiało to być zaraz z nad okapu bo pamiętam fajne loty w tą przestrzeń pod nim). Ale przyszło lekarstwo. Pojechałem na wakacje nad polskie morze. Tam wypocząłem (tzn tydzień imprezy zaliczyłem - nie powiem dość ostro na płynach) i po powrocie od strzału poprowadziłem Zjazdową. To po raz kolejny pokazało, że przerwy w katowaniu siebie są jak najbardziej wskazane - stąd te późniejsze kontuzje palców itd.

Łosiu (nieodłączny towarzysz naszych wakacyjnych wspinaczek) jak to Łosiu, jak już prowadził to porządnie - machnął to od ręki :). Ja musiałem ponad tydzień więcej czekać - jak zwykle.

Fajna była Zjazdowa. I mam z niej zdjęcie przerzucone na cyfrę z analoga. W końcu pokazałem rodzicom co syn takiego ciekawego porabia w wakacje. Chyba się trochę bali mimo wszystko :). Mam teraz dzieci i wziąłem je ostatnio na ściankę wspinaczkową ale już mam obiekcje czy je w to pchać :) - bo jeszcze im się za bardzo spodoba i już nie będzie odwrotu - a wspinanie na niektórych działa jak narkotyk.

Relacja z walki na rurce:
Kolejny rekord podciągnięć zrobiony. Osiem (8). Było jak wcześniej - siedem z pewnym wysiłkiem a ósmy raz z walką. Ostatnio 7 był z walką. Progres, progres!

W zwisaniu na rurce także nowy rekord - 80 sekund. Nie było trudno, mogłem więcej ale zostawiam sobie zapas na kolejne pobicia rekordu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz