wtorek, 8 stycznia 2013

Seven

Już w piątek na ścianę :).

A dzisiaj? Dzisiaj bicie rekordu podciągnięć na rurce (siedem).

Mała dygresja na temat rurki.
Boję się jej :). Kiedyś gdy się podciągałem wyskoczyła z futryny i poleciałem pięknie na plecy. Żeby było ciekawiej na końcu lotu ziemia walnęła mnie w plecy a rurka w klatkę, co dodatkowo spowodowało brak tchu na jakieś pół minuty. Niestety dzisiaj mam także rurkę rozporową. Zawsze gdy ciągnę w górę wydaje mi się, że wyleci i wyląduje na moich zębach. 

I druga dygresja na temat rurki.
Rurkę i ilość podciągnięć, które mogę na niej wykonać traktuję jako pewien prosty, naiwny parametr porównawczy do stanu mojej formy z przed 20 lat. I tylko tyle. Z tego co pamiętam rekord podciągnięć, który osiągnąłem to 52 (daleko jeszcze do tego dzisiaj ale już za niedługo kto wie :) hehehe).

Relacja z walki na rurce:
Nie było łatwo. Przy sześciu wiedziałem, że siódmy raz będzie walką. I był. Dociągałem z jękiem. Ale udało się. Siedem zaliczone. Pocieszające, że sześć było już w miarę łatwe.


Z ostatniej chwili:

"Kobieta mnie bije!!!"- i to dwie kobiety.

Moja córka zechciała zawisnąć na rurce z pomiarem czasu i zrobiła 63 sekundy w wolnym zwisie na dwóch rękach. Potem moja lepsza połowa trzasnęła 70 sekund. Spróbowałem i ja - 56 sekund. "Niemożliwe!?" A jednak. Co prawda byłem po treningu robiąc właśnie takie numery i miałem zbułowane przedramiona. Cholera - jutro się muszę odegrać - na świeżo robię nowy rekord familii bo zaraz dojdzie do tego, że ja tu ćwiczę i ćwiczę i takie same mam efekty jak niećwiczący domownicy.

Uff ulżyło mi. Zmęczenie w zwisie jednak jest szybkie - gdy córka podeszła drugi raz do zwisu po około 10 minutach zrobiła tylko 30 sekund - czyli zbułowanie jest dobrym wytłumaczeniem :). Poza tym ja ważę tyle co 4 córki i tyle co dwie żony hihihi (albo 1 żona i 2 córki jak kto woli).


2 komentarze:

  1. To sie bedzie dzialo w piatek ,powrot po tylu latach.Z kim Tomek sie wybierasz ?

    OdpowiedzUsuń