środa, 9 stycznia 2013

Powoli, powoli

Rekord wiszenia na rurce należy do mnie - 75 sekund. Ale wszystko może się zmienić do wieczora. Wczorajsza rekordowa zawodniczka (ta z wynikiem 70 sekund) obiecywała pobić ten rekord jeszcze dzisiaj (relacja pojawi się później o ile zawodniczka nie wymięknie).

Dzisiaj zwykły trening:
  • rozciąganie
  • przedramiona na rurce
  • podciąganie na rurce (piramidka)
  • brzuszki (coś jakby 6 Weidera)
  • skakanka (na razie 400 skoków zaledwie)
  • rozciąganie
Sumarycznie wychodzi godzina ćwiczeń.

Osiągnięciem jest 1 kg wagi mniej po dzisiejszych pomiarach. Można stwierdzić, że ważę już 79 kg. To jeszcze nic - bez trenowania waga moja wahała się od 78 do 82 kg - może to być zwykła fluktuacja (jak zobaczę 77 kg to będzie coś).

Jak to zwykle bywa po tak długim okresie braku ruchu najmniejszy nawet trening powoduje, że wszystko zaczyna boleć (mam nadzieję, że to szybko minie). Pojawiają się także odkrycia związane z występowaniem w danych miejscach jakby nowych, wcześniej nietkniętych mięśni, skrywanych dotychczas przed świadomością pod warstwą tłuszczów (zwierzęcych czyli pewnie sadło itp - nie znam się). To jest ten okres, który należy przetrwać, potem to wejdzie w krew.

Gdzie jestem aktualnie? Gdzieś tutaj:
....
Najpierw powoli
jak żółw ociężale
Ruszyła maszyna
po szynach ospale.

....

Wszystkie wcześniejsze strofy o tych kiełbasach i grubasach w tym wierszyku już dawno przerobiłem.


Relacja z wiszenia na rurce (bicie rekordu):
Mistrzyni zaatakowała!!! Niespodziewanie na prowadzenie wyszła córka - zrobiła 102 sekundy i jest niekwestionowanym liderem. Żona nie dała rady dzisiaj pobić nawet mojego skromnego 75 sekund.

To jest ciekawe, córka ani raz nie podniesie się na rurce ale w zwisie nokautuje. Na tym przykładzie pięknie widać wielość czynników wpływających na zdolności wspinaczkowe. Tutaj zgłupiałem. Ciężko będzie pobić ten rekord w najbliższych dniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz