wtorek, 15 stycznia 2013

Żadnych przełomów

Zwykły dzień wspinaczkowy - ściana - odpoczynek - ściana - odpoczynek itd. W domu jeszcze skakanka 450 skoków. To niesamowite odkrycie, że trenowanie jest proste :) (myślicie, że to takie oczywiste? - to się mylicie i to bardzo).

Możliwe, że jutro zobaczę na wadze liczbę 77. Jest szansa po dzisiejszym dniu. Ciekawe, że jak się coś trenuje to się mniej chce jeść. Wcale mi się nie chciało od obiadu o 13.00 do 20.00. Pewnie to jakaś oczywistość i prawidłowość :). Niemniej gdyby to był dzień bez treningu wróciłbym o 17.00 do domu i od razu coś przekąsił (raczej zeżarł). Tutaj tego efektu brak.

Rekordów w zwisaniu na rurce oraz w podciągnięciach na razie nie robię bo za bardzo zmęczone łapy po ścianie. Plan jest dopiero na czwartek (2 dni restu) - pobicie rekordu podciągnięć i może jak się uda to zwisu także.

Nie mogę się doczekać gdy w maju gdy przygrzeje słońce pojedziemy na skałki. Strasznie interesuje mnie weryfikacja jakie drogi zrobię na początek. Plan jest zrobić Przez Napis oraz Rysę Babińskiego (ogólnie jakieś VI do VI.2+ - jeszcze się wyszuka jakieś wzorcowe klasyki w tych trudnościach).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz