Wczoraj najgorszy dzień ze wszystkich czterech, w których nie palę petów. Wieczorem nosiło mnie zdrowo. Wytrzymałem. Dopiero z perspektywy uspokojonego umysłu dnia dzisiejszego tłumaczenie typu "co zmieni jeden zajarany pet?" albo "jeden wyjątek zajarania to to samo co od razu jaranie jak dawniej" trafia jasno i wyraźnie do przekonania. Wczoraj tego typu teksty mocno nie działały. Najgorsze jednak dopiero przede mną - w przyszły weekend mam małą imprezkę u znajomych - jak to przetrwam bez jarania będę poważnie wzmocniony.
Ciekawe, że gdy jestem na sztucznej to wcale nie chce mi się palić - siedzieliśmy ponad 3 godziny przed ostatnio i nic się nie dzieje. Podobnie jest w kinie, człowiek siedzi 3 godziny i nic go nie kłuję aby zajarać. Nie palenie to tylko stan umysłu, fizyczne uzależnienie to mało znaczący dodatek.
Na razie codziennie myślę o jaraniu - ciekawe ile trzeba nie palić aby doczekać dnia, w którym ani raz w myślach nie pojawi się słowo pet? Może miesiąc wystarczy :).
Ze wspinaczkowych zabaw dzisiaj ćwiczenia na antagonistyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz