Hm... Da się. Nie jaram od 8 stycznia z jednym imprezowym wyskokiem cztero-petowym. To bardzo krótko, wiem i zdaję sobie z tego sprawę. Wewnętrznie dalej jestem stu procentowym nałogowcem. Jedno jest jasne - bardzo łatwo się nie pali (zadziwiająco łatwo, wykluczając imprezy gdzie jest bardzo trudno nie zajarać). Przestałem o tym jaraniu myśleć - bardzo rzadko wpada mi ten temat do głowy (np. teraz mi wpadł przy pisaniu tego posta). Samopoczucie dużo lepsze niż w czasie jarania (to oczywiste ale jeszcze raz to potwierdzę).
Czekam na pełną liczbę jednego miesiąca bez jarania dziennego (piszę dziennego dla pocieszenia aby nie liczyć wpadki na imprezie :)).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz