Już jutro od rana realizacja pierwszego (najważniejszego) punktu z planu - rzucenie fajek. Tym razem jestem na ostro zdeterminowany - jak się nie uda bez wspomagaczy to idę do lekarza po psychotropy na rzucanie :) (kilku znajomych rzuciło po tym a rekordowo pewien wujek, który już chyba z 5 lat po takiej kuracji nie pali i sobie chwiali :)). Koniec z tym gównem. Wiem, wiem już rzucałem w blogowej przestrzeni w zeszłym roku i się nie udało. Tym razem to definitywny koniec palenia (z tym lekarzem nie przesadzam jak będzie trzeba to i do niego polezę). Podstawowa zasada - żadnych wyjątków - po prostu nigdy się nie pali.
No cóż pozostanie tylko picie :).
Co za dramaturgia...i co za ciekawy zbieg okoliczności też jestem po ostatniej fajce właśnie.
OdpowiedzUsuń:) i jak tam? U mnie luzik na razie chociaż mam lekkie problemy z koncentracją :)
Usuń