Twardo i bez szemrania walnęliśmy dzisiaj około 300 metrów. Nie powiem - ręce są odczuwalne i trudno jest zamaskować ich istnienie :). Po prostu napieprzają zdrowo. Ciekawe, że takie 300 metrów to tylko 10 wspinaczek 30 metrowych, np na Filarze Pokutników w Bolechowickiej. Pamiętam, że kiedyś gdy wyjazd w skały trwał od około 9 rano do około 18 to w ciągu takiego dnia spokojnie z 15 razy następowały wspinki (nie mówiąc już, że po znacznie trudniejszych drogach). Wielka jest odległość do tamtej formy i co rusz różne wskaźniki to pokazują dobitnie - ale trzeba mieć to gdzieś i robić swoje.
Z innej beczki.
Zaczynam bardziej starannie zagłębiać się w lekturę E.Horsta "Trening wspinaczkowy" pod kątem treningu siły maksymalnej i mocy. Jeszcze 3 wyjścia na wytrzymałość ogólną i przeskakujemy na trening siłowy. Muszę powiedzieć, że mam z tym problem największy - jak skutecznie trenować siłę maksymalną i moc a przy okazji się nie zepsuć? Drugie pytanie jest takie - siła maksymalna ale czego? Na drugie pytanie jest chyba prosta odpowiedź - siła przedramion i palców, przykurcze, podciągnięcia. Chyba taka kolejność ważności (myśląc o polskim wapieniu rzecz jasna, na drogi westowe kolejność byłaby raczej inna). Hm ale pierwsze pytanie mnie lekko gnębi - w każdym razie czytam i czytam i może coś się doczytam :). Trzeba będzie dawać na maksa intensywnie - przynajmniej treningi będą krótkie, nie to co teraz po 4 godziny z groszami.
PS
Kraaaaaków, tutaj się oddycha. Rzucający palenie może tak powiedzieć :). Naprawdę, zaledwie siedem dni a jak bardzo zmienia się oddech po rzuceniu.
PS 2
Jaranie na imprezkach jest takie fajne :). To mówi nałogowa część dziada pradziada. I dalej to mówi. Kombinuje. Knuje. Podszeptuje różne oszukańcze rozwiązania. Przykład: może tak kupić na następną imprezkę R1 fajki, są takie słabiutkie, prawie zero substancji smolistych, zero nikotyny - może takie by można zapalić i nic by się nie stało, nie liczyłoby się, a potem po imprezce oczywiście nie palić dalej. Rzucający wiedzą o co mi chodzi - to jest naprawdę silne jak stal i aby to wypluć z siebie raz na zawsze trzeba się mocno napocić - to nie to samo co zrobić jakieś tam powiedzmy VI.4. Oj nie. VI.4 i owszem jest dość wymagające ale działanie jest sprzęgane dodatnio w czasie dochodzenia do celu, z rzucaniem jest niestety odwrotnie a i cel jest bardziej niejasny i rozmyty. Bo co to znaczy niepalić? To stan ciągły ale mogący w każdym momencie zaniknąć. Zrobienie VI.4 jest konkretem - zrobione i koniec, nic już tego nie zmieni.
Przepraszam, musiałem trochę pobiadolić bo temat petów mnie jeszcze nie opuścił - co rusz wbija się natrętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz