sobota, 25 stycznia 2014

Intensyfikacja

Na temat intensyfikacji obciążeń treningowych można przeczytać to tu to tam, że powinna ona wynosić około 25% w stosunku do sezonu poprzedniego. Mniejsza o to jak to mierzyć czy do jakiejś średniej z poprzedniego całego sezonu czy też do intensywności treningu na końcu sezonu czy też może jeszcze jakoś inaczej. Nie da się porównywać do początku poprzedniego sezonu (szczególnie jeżeli to był sezon pierwszy) bo wtedy intensyfikacja chcąc nie chcąc wychodzi bardzo duża :) - w moim przypadku po pierwszych 3 tygodniach nowego sezonu wynosi około 300 %. Ale jak napisałem wcześniej wydaje się to mało istotne. Ważne aby bazować na pewnych łatwo mierzalnych parametrach i sprawdzać (jeżeli pamiętamy jakie były w poprzednim sezonie) czy mamy w nich postępy - można tak przyjąć aby postępy były na poziomie tych 25% procent (ale równie dobrze można przyjąć 5% lub kto ile chce). Czyli powiedzmy w zeszłym sezonie robiłem 14 podciągnięć na drążku to w tym przynajmniej 18 powinienem machnąć, w zeszłym zrobiłem VI.2 na wędkę to w tym ... hm tutaj pojawia się problem obliczeniowy. Jak widać co do robionych trudności nie da się tak łatwo wyznaczać wzrostu :) (sposobów na liczenie tych procentów jest przynajmniej kilka a każdy wątpliwy). Oczywiste jest, że powinniśmy mieć cel przynajmniej o pół stopnia większy niż w sezonie poprzednim - progres musi być. Można go definiować jako trudność na wędkę, trudność w RP, trudność w OS, ilość zrobionych dróg z dolną itp. To trzeba zapamiętywać i mieć progres w tym względzie sumaryczny. Oczywiście gdy już będziemy robić coś na swoim limesie jeżeli chodzi o trudność to ten element nie koniecznie będziemy w stanie podnieść o te symboliczne pół stopnia - zawsze jednak pozostanie OS, ilość wspinaczek, rodzaje wspinaczek itp. Przy limesie będzie już ciężko wzrastać w tempie 25% rocznie. Nawet nie przy limesie. Kontynuując przykład z podciągnięciami wzrost o 25% jest o tyle słabo realny, że robiąc coraz więcej, kolejne 25% z większej ilości jest jeszcze większą ilością :). Zaokrąglając w górę tak by to szło: 14 -18 - 23 - 29 - 36 - 45 - 56 - 70 - 88 itd. Widać, że coraz więcej podciągnięć rocznie trzeba wytrenować :). Niiiiieeeee, no tak się nie będziemy katować. Inna sprawa z wiekiem, w pewnym momencie zacznie nas dopadać osłabienie obiektywne i co wtedy? Nic, należy zacząć definiować progres inaczej i tyle - proste. A jak to robić aby było dobrze? Odpowiedź jest prosta jeżeli na pierwszym miejscu naszej wspinaczkowej zabawy jest słowo "fun". Tą odpowiedzią jest "jakkolwiek byle się nie zepsuć i byle jakiś tam postęp był". A zresztą jeszcze lepiej "jakkolwiek byle się nie zepsuć" darujmy sobie już postęp :). Oczywiście śmieję się trochę bo każdy chce mieć jakiś tam postęp a kolejny cel do pokonania ciągnie i nadaje dodatkowego sensu wspinaniu. Ale nie dajmy się zwariować, w końcu nie startujemy z zawodach o zrobienie największej na świecie zapiekanki, czy też zjedzeniu największej ilości hot-dogów - to jest wspinanie a to oznacza, że wiele rzeczy można mieć w dupie. Wiec przynajmniej niektóre z tych rzeczy miejmy tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz