Spalanie brzucha nigdy się nie uda bez codziennych działań na brzuch. Od pewnego czasu robię codziennie brzuchy z linku, który kiedyś wkleiłem w posta ("Zamień bojler na kaloryfer" na youtubie LINK) plus na mięśnie pleców ćwiczenia podnoszenia z pozycji leżącej na brzuchu do góry. Choćby nie wiem co się działo to te podstawowe ćwiczenia muszę wykonać każdego dnia. Każde ćwiczenie wykonuję w 3 seriach po 20 z minutową przerwą. Jak mi się znudzą te ćwiczenia przeniosę się na inne (myślę o rotacji tygodniowej). Ewidentnie na brzuchu jest jeszcze wiele do zrobienia (jakieś 2 kg tam siedzi niepotrzebnego dziadostwa).
Z innej beczki.
Szperając w internecie na temat kontuzji natrafiłem na dość przerażający artykulik-wywiad. Oto link LINK . Ekstremalna wspinaczka katuje ręce - to pewne. Czytając tego typu rzeczy widać jak wiele trzeba poświęcenia aby dojść do topowych efektów. Pasja nie może w takim przypadku oglądać się na dłonie - może jedynie na ile to możliwe oglądać się na minimalizowanie niekorzystnych efektów.
Muszę przyznać, że moje stawy też nie są za fajne (cień dłoni z banera na górze bloga wyjaśnia wszystko). Stawy są znacząco powiększone a wspinałem się na ostro tylko około 4 lata. Zaczynam dość dużo myśleć o kontuzjach - pierwszy kontakt z mniejszymi chwytami przeżyłem ostatnio na sztucznej. Nie były to jakieś ultra małe chwyty ale najmniejsze ze spotkanych w ostatnim czasie. Co to będzie, co to będzie :). I jak tutaj tego nie spieprzyć? Dbanie o brak kontuzji jest wymagającym zajęciem, błąd typu zjazd nóg / nogi ze stopnia (jak w artykuliku z Olą Taistrą) to tylko chwila.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz