Dzisiaj na ścianie daliśmy nieźle w łapy. Ja ich nie czuję - chyba dlatego, że drugi dzień pod rząd na ścianie. Dodatkowo pierwszy raz nabawiłem się maksymalnego skałowstrętu. Tak potwornie zdarłem dłonie, że już pod koniec dzisiejszego dnia nie mogłem bezboleśnie dotykać chwytów - pieczenie było nie do zniesienia. Z jednej strony opuszki palców niezwykle szczypały a z drugiej odgniaty też dawały popalić. Muszę coś zacząć stosować po wspinaniu bo może zrobić się z tego palący problem.
Wyczytałem o preparacie Climb On. Niby stosują to gwiazdy wspinaczki zagranicznej oraz polskiej. W wielu miejscach w necie natrafiłem na pozytywne opinie na temat tego środka. Tutaj między innymi krótki opis Climb On.
Zładownie rąk znaczne i trzeba dać im odpocząć porządnie - do piątku tylko ćwiczenia rozciągające, brzuchy, bieganie itp.
Ciekawy wpis znalazłem wczoraj apropo ćwiczeń rozciągających po wspinaniu LINK. Rozpętała się spora dyskusja na temat kontrowersyjnej tezy jakoby rozciąganie po wspinaniu nie pomagało a wręcz mogło szkodzić. Warto przeczytać. W każdym razie jak pisałem już kiedyś na blogu - nie znam się (to fakt) a im więcej czytam różnych rzeczy w necie tym bardziej się nie znam :). W necie przeczytam wszystkie kombinacje możliwych praktyk treningowych i bądź tu mądry. Pozostaje obserwacja własnego organizmu i lekki pomiar progresu :).
Cześć!
OdpowiedzUsuńSkóra to poważny problem ;) Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest maść albo krem z witaminą e. Można kupić, można zrobić samemu wyciskając kapsułki do kremu. Świetnie działa na skórę ale też na ścięgna a poza tym bardzo głęboko penetruje i dodatkowo pomaga przenikać innym składnikom (patrz http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/0928098795000145 ). Znam ludzi którzy wcierają płyn z kapsułek bezpośrednio w palce i łokcie ale dla mnie to trochę zbyt hardcore'owe rozwiązanie (chociaż podobno popularne wśród kulturystów). Ja czasami mieszam krem z witaminą e z płynem z kapsułek ibuprofenu - na moje troczki (skasowane jeszcze w latach 90-tych ;)) działa bez pudła. Trzeba tylko potem uważać na słońce.
Rozciąganie to temat rzeka ale oczywiście bez samoobserwacji się nie objedzie. Pewnie, że godzina sesja z zaawansowaną jogą zaraz po wspinaniu to kiepski pomysł ale spokojne zejście z obrotów i długie, łagodne rozciąganie zdecydowanie poprawiło mój komfort wspinania i zlikwidowało garba;). Rozumiem jednak argumenty "hipertrofistów" z wątku który podlinkowałeś ;)
Pozdrawiam
Tomek
Cześć,
OdpowiedzUsuńMy ostatnio więcej się rozciągamy po treningu (wpływ Twojego komentarza jak sądzę :)). I oczywiście nie robimy szpagatów typu Van Dame :). Ortodoksja jest nam obca więc trochę mieszanki wszystkiego.
Z kremami na łapki poszperam coś faktycznie. Na razie na szybko krem do rączek mojej żony. Gorzej z odciskami - tego tak łatwo kremikiem nie zlikwiduję :). Lekko je zacząłem od wczoraj (te odciski) spiłowywać i potem kremik (ma ponoć działanie zmiękczająco-regenerująco-nawilżające). Odciski natomiast to efekt drążkowych ładowań. Myślę że z nimi to raczej przejściowy efekt przystosowywania się dłoni. Jedna para odcisków już zniknęła, pozostały te na dużych zgięciach palców fakera i serdecznego.
Pozdrawiam