Ja osobiście zaniedbuję ten element cały czas. W trakcie wspinania, notorycznie zapominam o tym aby w chwili kolejnego parcia w górę, skierować myśl w kierunku moich nóg i wydobyć z nich maksymalną siłę w odpowiedni sposób (poruszałem już ten temat na blogu ale wracam do niego bo niezwykle mnie interesuje). Jest to cholernie denerwujące. Oczywiście nogi pracują ale tak jakby mimochodem, jakby nie na pierwszym planie.
Udało mi się jednak kilka (może kilkanaście) razy w trakcie pokonywania całej trasy pomyśleć przed pierwszym przechwytem o nogach i potem w trakcie ruchów do góry jakby wczuć się umysłem w nogę (lub nogi), która miała nieść mnie do góry. Powiem, że efekt jest znaczący żeby nie powiedzieć piorunujący. Łeb jednak woli pomyśleć o ręce, o tym jak dobrze ręka trzyma itd. Jest to problem koncentracji - to pewne. Gdy uda się absolutnie w każdym ruchu "myśleć nogami" (kilka razy mi się to udało) wtedy dopiero możliwe jest wydobycie z nich maksa i wtedy można zacząć w ogóle myśleć o rozwoju techniki naszych kończyn dolnych i współpracy z całą resztą.
Jeszcze bardziej drążąc temat i wnikając w to co dzieje się gdy wykonuję ruch do góry w trakcie wspinaczki, natrafiam na takie spostrzeżenie. Co się dzieje gdy mam zamiar dalej przeć do góry? Oczy widzą kolejny chwyt dla ręki, aktualnie obie ręce tkwią na jakichś chwytach ale myśl biegnie od razu do ręki, która może się uwolnić (to jeszcze nie jest nic złego :) ), następuje ewentualna zmiana pozycji ciała dostosowująca się do wymagań kolejnego ruchu i w końcu następuje inicjacja ruchu, ręka odrywa się od poprzedniego chwytu, kieruje się w górę lub w bok (zależnie gdzie jest cel), druga ręka zaczyna pracować coraz bardziej lecz w tym samym czasie gdy ręka odrywa się od chwytu pracują już nogi (lub noga) odpowiednio wzmacniając ruch w danym kierunku i właśnie w tym momencie następuje błąd (opisuję swoje doświadczenie tego ruchu). Dokładnie ten moment zostaje zaniedbany. Teraz gdy już idziemy w górę powinna nastąpić maksymalizacja siły wydobywanej z nóg i jakby "wstanie na maxa" na nich. To się dzieje ale ja osobiście mam poważne wątpliwości co do siły, którą z nich wydobywam. Na pewno do maxa brakuje u mnie jeszcze jakieś drugie tyle ile z nich daję. Dzieje się tak z trzech podstawowych powodów - braku koncentracji, odpowiedniej techniki oraz z powodu zwykłej słabości mięśni odpowiedzialnych za prostowanie nóg ze zgięcia w kolanach i stawach skokowych. Ta kolejność moim zdaniem jest nie przypadkowa. Uważam, że najważniejsza w tym wszystkim jest koncentracja i pełna świadomość tego powera, który mamy pod sobą w nogach. Obstawiam, że jest to podstawowy element na etapie kształcenia wydobywania wszystkiego co fabryka dała z nóg. Pewnie gdy już wejdzie nam to w krew, maksymalizacja ta zacznie odbywać się automatycznie (chociaż nie jestem pewny czy tak faktycznie będzie gdy myśl podąrzy innym torem).
Mamy zatem trzy czynniki:
- koncentrację
- technikę
- siłę w nogach (staw kolanowy, staw skokowy i cały ten szajs odpowiedzialny za pracę nóg)
Teraz gdy już tyle się napisałem na ten temat nie ma innego wyjścia niż sprawdzić to wszystko następnym razem na ścianie :). Na pierwszy ogień pójdzie oczywiście koncentracja (trochę techniki się już ma, trochę siły w nogach także).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz