Ciekawe, że wspinam się do kilku miesięcy a to już piąty sezon leci. Tak wychodzi. Wspinałem się od 1989 do 1993 przez 4 sezony - ostatnie dwa bardzo ostro. I teraz jakby nie liczyć piąty sezon idzie. Przerwa we wspinaniu była dość długa ale traktuję ją jako długi rest :).
Wczoraj ponownie mały rekord wagi wspinacza - dokładnie 74 kg na wadze. Minimalnie i byłaby już widoczna liczba 73. Dzisiaj wieczorem przystawiam się do rekordu w piramidzie podciągnięć do 7 - ostatnio nie dałem rady ale czuję, że tym razem pójdzie.
Do końca miesiąca mam jeszcze kilka rzeczy z planowania do zrobienia - między innymi ta piramidka, zwisanie na rurce do 120 sekund, pompeczki w ciągu 30 i waga poniżej 74 nie mówiąc już o przykurczu na lewej ręce 4 sekundy (z tym będzie problem ostatnio sprawdzałem i ręka dalej się odgina bez szansy na przyblok - prawą mam jednak sporo mocniejszą bo bez trudu ponad 4 sekundy na niej wiszę). Coś z tą lewa ręką muszę bardziej potrenować bo się obija i nie dogania prawej.
Aha - próba rzucania (druga blogowa) znowu się nie powiodła - przypadkowo napotkany kiosk wymusił na mnie przystanięcie i wypowiedzenie słów "poproszę Laki Strajki lajty i zapałki". Tylko bezludna wyspa przez kilka lat wyrwała by mnie z tego nałogu jak widzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz