wtorek, 16 kwietnia 2013

Stabilny poziom

Po dzisiejszym pobycie na ściance wspinaczkowej stwierdziłem, że osiągnąłem w miarę stabilny poziom - ręce dość szybko się regenerują do kolejnych wspinaczek, czuję już pierwsze oznaki mocy w pewnych pozycjach gdzie jeszcze niedawno temu nie dałbym rady. Przeszedłem kilka nowych tras od strzału (na wędkę) jedna VI w przewieszeniu 3 trasy bez wycen ale takie pomiędzy V a VI. Wydaje mi się, że drogi na poziomie VI.1 mogę przechodzić już tak przy maksimum 2 przystawkach. Brakuje mi na hali dróg VI.1+ i VI.2 - chciałbym na nich sprawdzać dalszy postęp.

Z obserwacji tego niespiesznego postępu spostrzegłem także jeden dość istotny element techniczny, którego prawie nie stosuję. Chodzi o technikę "drop knee". Niby gdy świadomie wyszukam sobie odpowiedni fragment ścianki potrafię to zrobić ale nie jest to coś co mam we krwi. Muszę nad tym popracować. Flagowanie stosuję bardzo często i to jest już jakby bez użycia świadomości same nogi się wyciągają w różne strony aby poprawiać równowagę (flagi wewnętrzne, zewnętrze). Skręcanie kolana jakoś nie przychodzi samo a idę o zakład, że na tych przewieszonych drogach są miejsca gdzie to rozwiązanie będzie najlepszą opcją. Sprawdzę to następnym razem jak z tym kolanem.

Co do ogólnego rozwoju przez te ostatnie trzy miesiące wszelkie bóle prawie całkiem zniknęły. Piszę prawie bowiem jest jeden ból, który ciągle tkwi gdzieś w okolicach obojczyków - po obu stronach. To jedyny taki ból, który permanentnie istnieje i nie znika. Mam jednak nadzieję, że i ten ból zniknie gdy już odpowiednie sploty mięśniowe i stawy nabiorą siły i dostosują się do nowych warunków (tzn innych niż ślęczenie przed kompem).

Po przeczytaniu książki "Wspinaczka skałkowa - poradnik" jestem trochę mądrzejszy co do tego jak powinien wyglądać trening. Jednak na razie nie wprowadzę ścisłej rozpiski z excelem w ręku. Ten sezon potraktuję jako luźne rozkręcenie się przed czymś bardziej poważnym. I takie rozwiązanie polecam wszystkim, którzy traktują wspinanie jako przyjemność ale zarazem chcą się rozwijać. Początkowy rozruch to podstawa i super podwaliny pod kolejne kroki w ściankowej walce (to oczywiście truizm - przepraszam :)).

Z domowych ćwiczonek czeka mnie jeszcze 20 minut przechwytów różnorakich na rurce - takie tam na wytrzymałość zabawy - tak, tak kontynuuję to dalej, ma być 5 razy w tygodniu to będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz