Dzisiaj po wizycie na hali wspinaczkowej nastąpił przełom w mocy. U mnie i u kumpla. Oboje stwierdziliśmy, że jeszcze 2 miesiące temu po tym co dzisiaj robiliśmy to już po 20 minutach moglibyśmy się zbierać do domu - ręce odmówiłyby posłuszeństwa. Dzisiaj power był niesamowity. Na okapie na którym jęczeliśmy kiedyś jak małe świnki nagle dało się wielokrotnie (chyba kilkanaście razy) przejść cały okapik w trawersie - co prawda po największych chwytach ale i tak dało się to zrobić wiele razy i moc w rękach była nadal. Dodatkowo robiliśmy to po wcześniejszym bułowaniu na pomniejszym przewieszeniu. To pierwszy taki ewidentny znak mocy.
Doszła książka "Wspinaczka skałkowa - poradnik". Czytam i odkrywam wiele interesujących rzeczy. Muszę na przykład sprawdzić następnym razem na ścianie czy prawidłowo stawiam stopy na krawądkach i na oblakach - chodzi o to, że maksymalizacja powierzchni styku stopy z chwytem osiągana jest inaczej przy krawędziach i inaczej przy stopniach obłych. Przy krawędziach pięta powinna być wyżej (tak od 90 stopni w górę pięta ustawiona w stosunku do krawądki) a przy oblakach pięta w dół - pewnie robię to dobrze ale nie jestem tego świadomy dlatego muszę sprawdzić. Inna sprawa, że oczywiście to są zasady generalne od których będą istnieć odstępstwa. Na przykład krawądka pod kątem większym niż 90 stopni w stosunku do skały wymusi inne ustawienie stopy niż krawądka idealnie pod kątem 90 stopni w stosunku do skały. Przyglądnę się także z większą uwagą gdzie wypada mój środek ciężkości w trakcie kolejnych przechwytów.
Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron książka wygląda na fajną i godną polecenia - szczególnie dla początkujących. Zobaczę czy nie zmieni mi się zdanie po przeczytaniu całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz