poniedziałek, 14 stycznia 2013

Chiński Maharadża - co to jest?

Co to właściwie jest Chiński Maharadża? (pytanie dobre dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi).

Nie będę przepisywał tutaj tego co można znaleźć w internecie. Można poszukać i dowiedzieć się, że jest to droga wspinaczkowa w dolinie Bolechowickiej, na ścianie o nazwie Filar Pokutników (ta od strony zachodniej Bramy Bolechowickiej). Kulisy powstania drogi opisane są przez samego autora tutaj. Droga ta wyceniana jest na VI.5 i jest jednym z klasyków w dolinach podkrakowskich.

Tylko tyle i aż tyle.

Dla mnie ta droga to szczyt moich możliwości, które osiągnąłem kiedyś wspinając się w skałach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jest to szczyt z niedosytem bowiem drogę zrobiłem na wędkę. (przystawki prowadzenia były a jakże ale zakończyły się fiaskiem). Droga dla mnie magiczna jeszcze z powodu tego, że gdy pierwszy raz przyjechałem w skałki jako całkowity laik, zobaczyłem ten fragment skały i z całkowitą pewnością stwierdziłem (wraz z kolegą), że fajnie fajnie ale tutaj jest niemożliwe żeby ktokolwiek się wspinał (nie miałem wtedy nawet przewodnika po skałkach podkrakowskich i nie wyczytałem w nim opisu tej drogi hihi). Tak się podziało, że trzy lata później sam wspiąłem się tą trasą. Droga ta jest aktualnie robiona przez setki (jak nie tysiące wspinaczy) i pewnie nie jest to nic trudnego (aż tak trudnego) ale dla mnie jest po prostu number one i to ze względów nie tylko sentymentalnych. (te inne powody to tajemnica :) )

A jak tą drogę pamiętam po 20 latach? Ano tak:
Najpierw wchodzi się pod okapikiem (jakby z jego prawej strony), taką jakby ryską z dziurami na rączki. Trzask prask i dochodzimy do okapiku. Tam łapiemy prawą rączką taki duży płaski podchwyt i wędrujemy wysoko na nogach aż lewa ręka dosięgnie czegoś (nie pamiętam dokładnie) już prawie nad okapem. Na tej lewej ręce jeszcze troszkę do góry na nogach i już mamy ciało nad okapem. Tam mamy jakby wzdłuż takiej prawie poziomej ryski serię dziur na palce. Jakoś po nich się dochodzi do momentu aż nogi będą całkowicie nad okapem (nogi potem stoją mniej więcej w tych miejscach gdzie wcześniej znajdowały się ręce). Potem gdy już stoimy nogami nad okapem na ręce czekają dość niewielkie dziury na paluchy (chyba na jednego palca ale nie pamiętam możliwe, że kilka chwytów jest na więcej palców niż jeden). Te dziurki są tylko na końcówkę palca. Nogami wędrujemy na dość iluzorycznych, wystających malutkich ząbkach (lub prawie na tarcie). Czasami czubek buta wsadzamy w dziurki. I tak do góry przez może jakieś 10 metrów. Potem zaczyna się łatwo, większe chwyty i już formalność do samej góry.

Tak to pamiętam dzisiaj. Myślę, że całkiem prawidłowo wryło mi się to w głowę (oczywiście bez szczegółów ale ogólny zarys drogi).

Pamiętam, że dla mnie problemem były właśnie palce wsadzane w te dziurki. Nie dlatego, że nie mogłem z nich ciągnąć w górę ale dlatego, że nabawiałem się ciągle kontuzji ścięgien (wspinałem się codziennie i nie dawałem wytchnienia moim dłoniom - taki byłem głupi w tej dziedzinie).

Z takich to właśnie wspomnień wzięła się chęć zrobienia tej drogi ponownie.



1 komentarz:

  1. Czy przypadkiem nie jest Pan Mistrzem - Wojtkiem Kurtyką?
    W 1993r. pokonany został Chiński Maharadża free solo.
    2013-1993=20 lat
    Zbieg okoliczności? Nie sądzę i kłaniam się!

    OdpowiedzUsuń