niedziela, 2 października 2016

Osiem OSów :)

Robię na akord aby jeszcze coś w tym 2016 roku dopisać do zeszytu :). Puściła w OSie droga VI.2+ ale miałem wrażenie, że nie jest to VI.2+ (droga Królestwo Niebieskie w Nielepicach). Jak się wystartuje to potem już jest taka jakby VI-tka. Ale trudno, wyceniona na VI.2+ to wyceniona. Poza tym wykosiłem taką skałę z różnymi VI-tkami. Na końcu wiszonko na VI.4 (Cytadela). W necie są wątpliwości czy to jest VI.4 - ja powiem tak: w porównaniu z Czasem Apokalipsy VI.3+/4 jest dla mnie ewidentnie trudniej w sensie poszczególnego ruchu (nie zrobiłem jeszcze w ciągu na wędkę tej Cytadeli a Czas już zaliczyłem). Dochodzę do obłego syfka i wstawanie z tego z wysoko umieszczoną prawą nogą do wyżej położonych dziurek jest czujne i trudne przy aktualnych umiejętnościach. Subiektywnie zatem jest to trudniejsze od Czasu Apokalipsy a zatem tą ćwiartkę stopnia w górę bym dorzucił. Inna sprawa, że przy tym VI.4 jest jednak inny wspin - dziurki i element wstawiania szpica buta w bolącą dziurkę i wstawanie z tego buta (mnie to boli bo mam nie wyrobione paluchy u nóg). Chyba trudno porównywać takie drogi. Dla kogoś kto zaliczył już multum dziurkowych trudniejszych dróg w wapieniu to VI.4 pewnie wyda się za łatwe, dla kogoś kto z dziurkami jest mniej obyty będzie to stanowić problem.

piątek, 30 września 2016

VI.3+/4 puszcza na wędkę :)

Drobny kroczek do przodu - puścił Czas Apokalipsy na wędkę. W trzeciej próbie po wyczajeniu jednego dodatkowego patentu na sięgnięcie do chwytu przed główną trudnością. Główna trudność to takie czujne sięgnięcie do odciągu w prawą stronę - gdy już tam się człowiek doczepi i przerzuci uchwyt do jeszcze lepszej krawędzi dalej w prawo jest w zasadzie po drodze. Teraz czas na poprowadzenie a potem jeszcze szybciutko takie VI.4. Oby pogoda była jeszcze w październiku.

PS
Tak apropo robienia trudniejszych tras - robię to w stylu typowego patentowca. Najpierw opanowuję na wędkę i jak puści to atak z dołem. Wiem, wiem różni puryści wspinaczkowi krzyczą na takie postępowanie i mówią, że trzeba z dołem tylko napierać :). Ja sobie tak napieram na ewentualne OSy będące potencjalnie do zrobienia (aktualnie tak może maksymalnie do VI.2+). Cóż taki rodzaj wspinania, nie chce mi się na VI.4ce piętnaście razy latać w trakcie obczajania drogi. Nie te lata a i ringów w skale szkoda :).

czwartek, 29 września 2016

Chwytotablica - deska ratunkowa

Wracając do zdziwienia faktem, że pomimo dużego zlewu w trenowaniu jest całkiem dobrze po powrocie do wspinania nie mogę nie wspomnieć o zbawiennym wpływie chytotablicy. Przez okres ostatnich kilku miesięcy pomimo tego, że nie wspinałem się intensywnie (tak 2 razy na miesiąc na sztucznej może z bidą wyjdzie) to jednak zdarzały mi się co jakiś czas niewielkie sesyjki na tablicy. Myślę, że to znacząco pomogło zachować siłę w palcach itp. Jakże dobrze mieć czasami taką deskę ratunkową :). Można powiedzieć, że była to czasami ostatnia deska ratunku.

PS
Moja chwytotablica posiada takie groźnie wyglądające dziurki na jeden palec :). Jeśli chce się myśleć o czymś powyżej VI.4 w polskim wapieniu dziurki te będą musiały zostać wykorzystane :).

niedziela, 25 września 2016

Rozwój poprzez ograniczenie wspinania

Hej,

Po długiej przerwie nastąpił powrót do wspinania :). Od dwóch tygodni znowu sztuczna ściana przyjęła zapuszczonego wspinacza :). Dodatkowo po kilku wyjściach na sztuczną odważyłem się pojechać dwa razy na skały. Za pierwszym razem na Czas Apokalipsy w Kobylańskiej. Powiem tak: jak na taki olew to całkiem nieźle - myślę że jeszcze dwa wypady i puści z dołem. Dzisiaj odwiedziłem po raz pierwszy skałki w Nielepicach. Puścił OS VI.1 i jeden RP VI.2+. Obie drogi o tyle ciekawe, że początek z doskokiem do chwytów, było trochę zabawy przy starcie :). Po tych dróżkach zarzuciliśmy wędeczkę na takim VI.4. Pierwszy kontakt to jak zetknięcie czołowe z tirem ale już przy kolejnych wstawieniach jakby lepiej i zaczęło wydawać się, że jest szansa na przejście. O tyle fajna droga, że w komfortowych warunkach można rozpocząć wspinanie z wykorzystaniem pojedynczych paluszków - jest kilka ciekawych dziurek jeszcze nie ekstremalnych na tyle aby się skasować ale już dających ładnie na tyle aby potrenować fakery.

Okazuje się, że pomimo trzech wypadów na skały w tym sezonie oraz niewielkiej ilości sporadycznych wyjść na sztuczną uzyskana wcześniej forma nie wyparowała całkiem do zera, poczułem nawet jakby nowe zasoby mocy do rozwoju - maksymalnie odpocząłem i ta świeżość jest ewidentnie odczuwalna. Na razie małym celem jest zrobienie chociaż tego Czasu Apokalipsy VI.3+/4. Jak wystarczy czasu może jeszcze to króciutkie VI.4 w Nielepicach.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Dalsze poszukiwanie motywacji

Dalsze poszukiwanie motywacji do robienia postępów we wspinaniu przebiega dość trudno. Po prostu mega się wysyciłem wspinaniem i muszę to sobie powiedzieć otwarcie. Nie idzie nawet o to, że pewne perturbacje życiowe wybiły mnie z trenowania - ten stan panuje już od przynajmniej 10 miesięcy i nie mogę na to nic poradzić. Dziwny to stan bo z jednej strony niby chcę ale z drugiej strony nie chcę :). Czekam na kolejny duży napał na wspinkę ale to nie następuje. Cały czas liczę na odbicie się od dna motywacyjnego. Wczoraj zakomunikowałem znajomym, że do września nie poznają mnie i zobaczą mega wytrenowanego "człowieka żyłę" - może to być jednak czcze gadanie :).

PS
Mimo wszystko wspinanie jest zajebiste. Dalej gdzieś z tyłu głowy mam konkretny plan na ten sezon czyli poprowadzenie jakiegoś VI.4 :).

Towarzyski wypad na skały

Wczoraj pierwszy raz w tym roku pojechałem na skały. Z pewną obawą stanąłem przed wapieniem :). Ostatecznie poprowadziłem kilka dróg od V do VI+ i jedną VI.1+ ale na wędeczkę. Mimo wszystko nie jest aż tak źle. Iluzoryczny trening oraz wyhodowane sadło nie zmieniło aż tak wiele w tego typu trudnościach :). Następnym razem muszę sprawdzić na konkretniejszych trudnościach.

PS
Na koniec wspinania aby czasem nie zrzucić zbędnych kilogramów zaserwowałem sobie w pewnej karczmie pół kaczki. Kolega namawiał na gigantyczny deser lodowy ale aż tak wyluzowany w kwestii pokarmu nie jestem i odmówiłem :).

środa, 8 czerwca 2016

Ćwiczenia na chwytotablicy

Nowy element wyposażenia, który wisi dumnie nad drzwiami został już wykorzystany pięciokrotnie. Robię na tablicy ćwiczenia typu "piątki" - to znaczy dziesięć powtórzeń 5 sekundowych zwisów na różnych chwytach - przerywa i powtórka tego 3 krotna. Potem po większej przerwie ponownie 3x10x5 sekund. Bardzo ładnie to wzmacnia paluszki. Na razie nie wykorzystuję tych maksymalnie wąskich chwytów - tak trochę ze strachu. Staram się stopniowo utrudniać chwyty i na te wąskie przyjdzie czas za jakieś 3 tygodnie jak sądzę. Chwytotablica ma także tą przyjemną właściwość, że jak się nie chce wychodzić z domku na sztuczną to zawsze można w domku trochę dopakować.

PS
Jutro zejście poniżej 79 kg - taki jest ambitny plan grubasa.


Z cielskiem da się wspinać

Hm... gdzie te czasy gdy walczyłem o zejście poniżej 73 kg :). Przed wczoraj udało mi się zejść poniżej 80 kg. Ciekawe, że w tym sezonie stosując metodę treningową im mniej tym weselej jakoś o dziwo wspina się całkiem normalnie. Aby sprawdzić to do końca muszę przejechać się w skały na trasę pomiarową VI.3 i zobaczyć czy mnie odrzuci czy też wręcz przeciwnie będzie całkiem nieźle :).

Wspinając się na sztucznej z tym dodatkowym balastem jakoś tak podobne trudności atakuję i jakby idzie. Może to być tylko złudzenie ale przynajmniej na razie temu złudzeniu fajnie jest ulegać :). Wszystko się okaże być może już niebawem.

piątek, 20 maja 2016

Tablica zamontowana

Po długim przygotowaniu teoretycznym udało się w końcu zamontować chwytotablicę. Kołki fischera do cegły dziurawki wlazły pięknie (dzięki kumplowi, prawdziwemu profesjonaliście w takich sprawach :)). Pierwsze ćwiczenia przeprowadzone na razie delikatnie na największych dziurach :). Paluszki straszliwie osłabły, mam problem ze zwisami na najmniejszych otworach - nie ma się co dziwić praktycznie brak trenowania przez zimę swoje spowodował.

Powrót na sztuczną powoli daje rezultaty. Kilka 6.2-jek zrobione na wędkę. Teraz chcemy trzasnąć wszystkie 6.2+ jakie są dostępne itd. Na znanych 6.2 będziemy wytrzymałość siłową robić jak już będziemy po nich w miarę biegać.

Waga delikatnie drgnęła - dzisiaj 80,8 kg. Zbliżam się do magicznej w ostatnim czasie granicy 80 kg. Jeszcze minimalnie 5 kg muszę zrzucić.

Na skałach w dalszym ciągu nie byłem w tym sezonie. Traktuję ten rok już dość luźno, co się uda zrobić to się uda ale bez ciśnienia - może takie podejście paradoksalnie da jakieś rezultaty :).

wtorek, 10 maja 2016

Niestety dalej trening z nadwagą :)

Nie wiem co się stało ale nie jestem w stanie zbić wagi :). 81.5 kg to wszystko na co mnie stać po ostatnich przerwach treningowych. Niby nie jest źle, jakiś tam power jest. Trzymam się myśli, że w końcu jak to zrzucę to nagle dostanę dobrego kopa do przodu z powerem gdy organizm nie będzie musiał taskać tego sadła do góry. Codziennie od rana wprowadzam racjonalizację jedzenia i tak do 18 jest ok ale potem nagle mówię sobie "a pieprzyć jeszcze dzisiaj się nawpieprzam" i wszystko leży :). No muszę przykurczyć trochę żołądek to potem już pójdzie lepiej z nie objadaniem się na maksa.

Co do chwytotablicy to jeszcze nie zamontowałem. Byłem po kołki odpowiednie ale akurat pech chciał, że takich jakie chciałem nie było. Tak, że deska leży i czeka na swój czas. Może w tym tygodniu uda mi się to przykręcić.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Jestem

Witam ponownie. Przerwa spowodowana bardzo smutnymi dla mnie rodzinnymi zdarzeniami spowodowała zarzucenie wspinania na znaczny okres. Wracam jednak do dalszej walki wspinaczkowej. Startuję z poziomu dużego spadku powera oraz z 82 kilogramami na karku. W pierwszej kolejności staram się odbudować mięsiory odzwyczajone od wysiłku wspinaczkowego plus zrzucić kilka zbędnych kilogramów.

Poczyniłem także pewne starania w kierunku urozmaicenia ćwiczeń domowych - zakupiłem chwytotablicę. Teraz analizuję jeszcze jakim sposobem ją zamontować nad drzwiami - mam pewne obawy co do wytrzymałości ściany, która jest zbudowana z cegły dziurawki. Wkręcę się w nią kołkami fishera takimi na 10 cm i powinno na 6-ciu punktach wytrzymać. Jak się ściana rozwali to trudno nie będę miał wyjścia i zatrudnię budowniczych aby zrobili ścianę od nowa ale już pancerną tak aby można było chwytotablicę zamontować na 100%.

Na razie na sztucznej takie VI.1+ ledwo, ledwo na wędkę zrobiłem ale może jakoś uda się wyrobić przed moim ulubionym wrześniem i pójść do przodu z rekordami wspinaczkowymi - takie małe marzenie to VI.4 na ten sezon.


PS
Niestety stresy ostatniego czasu spowodowały, że wróciłem do jarania - wytrzymałem 6 miesięcy i 14 dni bez jarania. Za niedługo rzucam ponownie muszę jednak ponownie zebrać się w sobie aby z tym zawalczyć.

wtorek, 15 marca 2016

Ponad 6 miesięcy bez petów

Uzbierało mi się trochę dni bez petów już 6 miesięcy i 14 dni. Rozwaliło mi to nie jaranie trochę życie, przytyłem, jestem trochę bardziej skłonny do zdenerwowania itp. Czekam aż zrobi się na tyle ciepło aby zażyć więcej ruchu na świeżym powietrzu (o ile powietrze w Krakowie może być świeże :)). Cały czas mam nadzieję, że uda mi się całkowicie zrzucić wszystkie zbędne kilogramy zrobione przez jesień i zimę bez petów.

PS
Tej zimy jeżeli chodzi o przepracowanie treningowe to tej pracy nie było prawie wcale, totalny luz i odpoczynek od wspinania - takie podtrzymywanie jedynie. Ciekawe jak to będzie w sezonie na skałach, paradoksalnie może nie będzie tak źle bo głód wspinania może się bardziej prawdopodobnie pojawić :).

piątek, 4 marca 2016

Rekord gęstości wspinacza na metr kwadratowy

Wczoraj pisałem o wielkim ścisku na ścianach w godzinach szczytu (gdzieś tak od 18 do 20). Byłem wieczorem na sztucznej i rekord ilości wspinaczy na metr kwadratowy został ewidentnie pobity - jeszcze do tego wszystkiego urodziny chyba dzieciaków były. Nawet szafki swojej nie dostałem w szatni :(. W takim szczycie powinni wyłączyć przynajmniej dla udobruchania wspinających pobieranie dodatkowych pieniędzy do multisporta.

Wspinaliśmy się i powiem była to wątpliwa przyjemność :). Nie ma wyjścia trzeba zmienić godziny chodzenia najlepiej na poranki :). Przy okazji rzucić pracę :).

czwartek, 3 marca 2016

Trening beztlenowy

Z tym tlenem w tytule posta to nie tak - chodzi o to, że na ścianach takie tłumy, że każdy trening jest treningiem bez tlenu :). Jest masakra - człowiekowi się odechciewa chodzić. Taka zmiana nastąpiła w ciągu ostatnich trzech lat mojego napalenia na wspinanie - jeszcze 3 lata temu nie było aż takiego spędu ludzi. Ewidentnie potrzebna jest kolejna duża ściana w Krakowie bo przecież tak się nie da żyć :). Poza tym, że nie ma czym oddychać, że tłuste chwyty i że magnezji pył unosi się w straszliwych ilościach w powietrzu dodatkowo jest taki gwar, że kurna boli mnie głowa jak wychodzę z "treningu". Tak, tak stary zrzędliwy dziad ze mnie ale niestety takie są fakty - jest niemiło. Ci szczęściarze co mogą chodzić rano czy ogólnie w godzinach mniej popularnych nie wiedzą o czym mówię ale tych ludzi z definicji jest mało - jedyne na co mogą cierpieć to samotność :).

PS
Naprawdę uwierzcie mi - wspinanie jest do dupy :). Nie chodźcie na sztuczne ściany - lepiej pograć w kosza albo w squasha :) nie mówiąc już o codziennym imprezowaniu jeżeli jest się studentem.


środa, 3 lutego 2016

Trzeba się podnieść i walczyć

Ostra przerwa od wspinania. Życie lekko odcięło mnie od możliwości trenowania ale dzisiaj nastąpił powrót. Celem jest wstępna walka z monstrualną wagą (84 kg o poranku dalej się utrzymuje a moje podstawowe hobby to wpierniczanie żarcia). Zaczynam zatem od delikatnego rozruchu w tym tygodniu. Możliwe, że wystartowanie o miesiąc później niż w zeszłym roku wyjdzie na dobre - zmęczenie treningiem nastąpi akurat wtedy gdy już na skały będzie można jechać i forma nie spadnie przed dotknięciem wapienia :).


wtorek, 12 stycznia 2016

Plan na 2016

Popatrzyłem raz jeszcze na realizacje planów na 2015 i nie jest tak źle jakby się wydawało.

Ad1. Rzucenie fajek - zrealizowane (nie palę już 131 dni :))
Ad2.Trafić w szczyt formy na sezon. Nie do końca się udało, znowu za wcześnie nastąpiło napalenie na trenowanie i potem zgasło to napalenie zbyt wcześnie :)
Ad3. Trochę więcej wspinałem się RP. Nie można mówić, że wisiałem na trudnych drogach godzinami ale trochę jednak dłużej powisiałem.
Ad4. Poprowadzenie VI.4 nie udane ale w gruncie rzeczy było blisko zabrakło może z 5 wypadów na skały i kto wie może by puściło :). Zadowoliłem się VI.3 i prawie VI.3+/4 na wędkę.
Ad5. No prawie się udało te 20 podciągnięć :) hihi.


Plan na ten rok jest jeszcze bardziej konkretny niż ten z poprzedniego roku:
1. Poprowadzić minimum VI.4 i powisieć na jakimś VI.5.
2. Kontynuować trwanie w niepaleniu (na razie w tym stanie trzeba trwać, nie jest to naturalny stan ale być może po kilku latach takim się stanie).

I tyle. Proste nieprawdaż?

Co do treningu to stawiając na zmienność jako podstawę mojej filozofii treningowej w tym roku siła :). Ćwiczonka z obciążeniem w domowym zaciszu i w standardzie około 10 do 15 kg na sobie w trakcie całego przygotowania na sztucznej. Na razie w domu zacząłem od 27 kg dociążenia przy standardowych ćwiczeniach opisywanych od kilku lat na tym blogu. Wytrzymałość siłową wprowadzę stopniowo z biegiem czasu gdy zbliżać się będzie sezon. To tyle - tak jeszcze nie trenowałem nigdy a więc mając w dupie wszelkie teorie wchodzę w taki sposób - ważne, że całkiem inny niż jakikolwiek stosowany przeze mnie dotychczas :). Może coś z tego wyjdzie :).

Pozdrawiam i życzę udanego ładowania i wspinania w całym nowym 2016 roku.

piątek, 8 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015

Ostatnio duża doza przerwy od tematu wspinania ale nie zapomniałem o podsumowaniu. Najważniejszy cel jaki miałem osiągnąć został osiągnięty - nie palę fajek (już ponad 4 miesiące i wygląda na to, że tak już pozostanie). Co do celów wspinaczkowych chciałem zrobić VI.4 ale udało się poprowadzić tylko VI.3 plus na wędkę prawie jedno VI.3+/4. Nie jest tak źle szczególnie, że w tym roku wyjazdów na skały miałem bardzo mało.

Dużym punktem tego roku był kurs wspinaczki wielkościanowej w Paklenicy. Podniosło to ogólną świadomość wspinaczkową na inny poziom.

W tym roku po raz pierwszy nastąpił pewien znaczący przesyt wspinaczką - kilkukrotnie miałem takie zniechęcenie, taki stan ducha, że najzwyczajniej nie chciało mi się wspinać :). Myślę, że to normalne po tak długim napaleniu na wspinanie i nie traciłem i nie tracę nadziei, że to przejściowy stan.

Co do treningów zniechęca mnie strasznie tłum ludzi na sztucznych ścianach. Ciężko trenować w takich warunkach. Nie ukrywam, że wieczorowy wypad na sztuczną poza treningiem ma być także elementem psychicznego wypoczynku po pracy itp. Ciężko mi o taki wypoczynek gdy przyjeżdżam jakby na standing party gdzie po 2 godzinach boli głowa od tego gwaru i szumu (oj stary już jestem i nie potrafię wypoczywać psychicznie w takich warunkach). Poza tym nerwy człowieka chwytają gdy na każdy wspin trzeba czekać, przeciskać się itp. Jest to ogólnie denerwujące.

Wracając jeszcze do rzucenia fajek to niestety odbiło się to na mojej wadze. Pobiłem swój rekord wszechczasów 84,5 kg o poranku :) - gdzie tam moje 74 kg hehehe.

Co do kontuzji to udało się w dalszym ciągu szczęśliwie uniknąć czegoś poważniejszego chociaż raz nadwyrężyłem palca serdecznego prawej ręki i bolał przez miesiąc dość znacznie - dało się go jednak mimo wszystko wykorzystywać :).

Co do planów na nadchodzący sezon jeszcze myślę jak to zorganizować aby było inaczej niż dotychczas - coś mam nadzieję się wymyśli.