poniedziałek, 30 września 2013

Wyprawa po nowe buty

Nadszedł taki moment aby zakupić drugą parę butów wspinaczkowych - stare pojadą do naprawy. Celuję w klasyka ze stajni LaSportiva ale jak znam życie nie będzie w sklepach :). Buty te przeznaczę jednak już tylko na skałę, po sztucznej do zajechania moje stare RP Pearl będę ile się da podklejał (są bardzo dobre i z czystym sumieniem polecam ten model Pearl).

czwartek, 26 września 2013

Sprawdzian w podciągnięciach

Ostatnio zażyłem dużego wywczasu w podciąganiach na drążku ze względu na kontuzję w prawym barku. Wczoraj nastąpił powrót i sprawdziłem na standardowym moim ćwiczeniu piramidki do 8 i w dół co tam słychać w podciągnięciach. Wszystko ok - piramidkę na luzie zrobiłem. Możliwe, że przyszła pora na przygotowanie się do ataku na piramidkę do 9 (bo ta do 8  (64 podciągnięcia) już nie wyciska ze mnie wszystkiego). Jeszcze trochę na tej ósemkowej poćwiczę, zrobię resta i atak na dziewiątkę :).

środa, 25 września 2013

Dziura w lewym bucie

Dziura w lewym bucie jest już tak duża, że zaczynam akcję rozglądania się za nowymi butami oraz startuję z poszukiwaniem kogoś kto podkleja stare buty wspinaczkowe. Zacznę od netu może kogoś znajdę.

PS
Wiem dlaczego akurat w lewym bucie szybciej się ta dziura zrobiła (bo prawy wygląda całkiem dobrze w dalszym ciągu). Lewą nogą odbijam się od ściany gdy zjeżdżam w dół po zrobionej drodze - taki dziwny nawyk. Odbijanie to robię właśnie bardzo często czubkiem lewego buta (a tam dziura się pojawiła :)). Muszę oduczyć się jakiegokolwiek odbijania czubkami butów - szczególnie na sztucznej gdzie tarcie jest bardzo duże na płytach.

wtorek, 24 września 2013

Nowe objawy

Dzisiaj na sztucznej w końcu prowadzenie mojego VI.1 - ustawianie do wpinek plus przypak po obwodach w ostatnich tygodniach spowodował, że w żadnym miejscu nie było trudno i ani raz nie odczułem rączek. Potem na wędkę takie nowe VI.1 obok "nie VI.2" :). Puściło od razu - dość proste ale fajne - dorzucam do standardu ćwiczeniowego.

Pod koniec powrót do "niemożliwej VI.2+". Już w maju przystawiałem się do tego i tutaj LINK do posta gdzie opisywałem dotarcie do absolutnej bariery i niemożliwości. Jaka jest teraz różnica ? Nie za duża - doszedłem do tego samego miejsca i zonk. Różnica jest taka, że po próbach po bloku wymyśliłem sposób na przejście tego odcinka i wykonałem ruch do góry do następnych przechwytów ale było ciężko. Potem jeszcze raz od samego dołu wystartowałem ale nie dałem rady ustawić się już do odpowiedniej pozycji, z której dało się wspiąć do góry.

Całe to doświadczenie z tą VI.2+ pokazuje jedną rzecz - trening siły maksymalnej na przybloki, palce itd. Tego prawie nie robiliśmy w tym roku. Trochę z premedytacją a trochę z przypadku. Nasze treningi siłowe były raczej nastawione na plecy - duże przewieszenia i wielkie chwyty.

A co to za objawy, o których piszę w tytule posta? Nowy niepokojący mikro ból pojawił się w lewej ręce w ścięgnach zaraz za nadgarstkiem od strony łokcia. Zaczynam mocniejsze drogi treningowo robić i już coś tam daje znaki :). Dzisiaj przy tym VI.2+ poczułem raz te ścięgna. Możliwe, że to mikro uraz, którego nabawiłem się w Bolechowickiej - było zimno i tam pierwszy raz poczułem te ścięgna. Na razie pozostaje tylko być czujnym i nie przyspieszać za bardzo z trudnościami dróg.

poniedziałek, 23 września 2013

Regeneracja starszego człowieka

Po raz kolejny na własnym przykładzie widzę jak bardzo różni się organizm 40 latka od młodego człowieka. Do dzisiaj po piątkowych obwodach (i ogólnie po mocniejszym tygodniu ćwiczeń) czuję zmęczenie, ból i pewien dyskomfort w rękach. U osób skrajnie młodych (takich jak np moja córka) takie objawy nie występują zupełnie (moja córa wspinała się w niedzielę i całkowicie nic ją nie boli w rękach mimo, że przeszła ładnych kilka tras gdzie dawała z rączek aż miło, szczególnie, że technika jeszcze nie ta). Z moich doświadczeń jako 20-sto letniego wspinacza pamiętam, że mięśniowych bóli wcale nie miałem - wspinałem się dzień w dzień i jedyny ból jaki mnie dopadał to tylko w wyniku kontuzji ścięgien czy stawów. No cóż, trzeba będzie się pogodzić z tym, że wspinanie na poważnie w tym wieku będzie niosło ze sobą pobolewanie tego i owego przez cały czas (mówię o takim wspinaniu, w którym chcemy robić jakiś progres w skończonym czasie). Zastanawiałem się nad trenowaniem 3 dni w tygodniu ale widzę, że chyba nie będzie to rozsądne, że czas na regenerację może być za krótki przy takim obłożeniu treningiem. Raz za czas można taki trój-treningowy tydzień zrobić ale nie ciągle. I chyba na razie będę się tego trzymał.

piątek, 20 września 2013

Zakończenie tygodnia

Ostatni czas mocno przepracowany - ostatni piątek dużo obwodów, potem poniedziałek dużo dróg sumarycznie do odpadnięcia, środa skały a dzisiaj znowu obwody. Szybki w tym jest postęp, ostatnio w piątek robiłem 3 okrążenia po takiej lekko przewieszonej ściance przy jednej serii a dzisiaj już po 5 okrążeń na tym samym (co prawda dzisiaj zrobiliśmy tylko 4 serie ale za to dużo boulderingu było wcześniej). Następne kilka dni zasłużony odpoczynek - należy się szczególnie, że organizm jest z rodzaju 40+.

czwartek, 19 września 2013

Pierścienie w Bolechowickiej

Skoro jestem na świeżo po wizycie w dolince Bolechowickiej to jeszcze raz wrócę do sprawy pierścieni w stanowiskach zjazdowych. Na ścianie, na której biegnie droga "Przez Napis" na górze jest stanowisko zjazdowe a pierścionek, który tam jest zamontowany jest już dość ostro "zjechany" - w standardowy sposób tzn. posiada bardzo niefajne wyżłobienia z dwóch stron o średnicy liny. Teraz gdy człowiek chce z tego zjechać już atestowane parametry może włożyć między bajki i tylko domyślać się niepewnie jakie są nowe parametry takiego pierścionka :). Osobiście nie lubię pod koniec wspinania zjeżdżać na takim pierścionku gdy już muszę karabinek zakręcany zabierać. Tak, możliwe, że jestem przewrażliwiony. Gdyby jednak ktoś kto jest uprawniony / wykwalifikowany do wymian tych pierścieni się trafił to ja chętnie zasponsoruję powiedzmy wszystkie nowe pierścionki na stanowiskach zjazdowych Filara Pokutników :) (to nie żarty w końcu korzystam to mogę się dołożyć).

PS
Hm ...  Ale pewnie nie da się samych pierścionków wymienić tylko od razu całe stanowisko. To powiedzmy, że zamiast deklaracji o pierścionkach będzie do deklaracja na dwa całe stanowiska zjazdowe :).

środa, 18 września 2013

Zimno w Bolechowickiej

Dzisiaj mały wypad do doliny Bolechowickiej. Po zarzuceniu wędki na drogę "Przez Napis z trawersem" kilka prób. Nie przewidzieliśmy, że zacieniona ściana da nam się aż tak bardzo we znaki - cholernie zimno. Oczywiście gdy kiedyś byłem w Bolechowickiej to w 35-cio stopniowym upale wspinaliśmy się od strony Abazego w pełnym słońcu a dzisiaj ... - kolejna nauczka. Wracając do przystawek, droga prawie padła - jedna próba z blokiem w miejscu trawersu (taki wykrok w lewo). Kolejny przykład, że brakuje jeszcze siły na długim dystansie (ale i na krótkim też :) ). Droga "Przez Napis" jest pierwszą drogą, która otwiera wrota do innych dróg na ścianie Pokutników. Potem dwie ładne drogi "Brzytwa Ockhama" oraz "Rysa Babińskiego" - nie mogę się doczekać kiedy uda się je zrobić.

PS
Asekuracja na "Przez Napis" pozostawia wiele do życzenia. Przynajmniej jeden stary ring i pierwsze wpinki bardzo czujne w sensie odległości.

poniedziałek, 16 września 2013

Około 183 metry

Dzisiaj 183 metry do góry + cały trawers jakieś 35 metrów. Te 183 metry po VI.1+, VI.1, VI - tylko 3 drogi V+ z całości. Jest pocenie jest poczucie, że to trening. Zrobienie 500 metrów w jednym treningu jak zaleca Horst (w przypadku robienia czystej wytrzymałości) nie będzie łatwe - trzeba będzie pewnie z pięć godzin posiedzieć na sztucznej (ale jesteśmy z kumplem i na to gotowi :)). Tego typu zabawy już jednak nie teraz tylko od nowego roku. Na razie coś co zahacza o robienie wytrzymałości siłowej (piszę zahacza bowiem nie jest to do końca prawidłowo ustawione - trochę w tym zwykłej wytrzymałości). Znowu wspaniałe uczucie otwierających się dłoni na klamach. Jednej rzeczy jeszcze nie potrafię jakoś przewalczyć - w momencie gdy już dłoń się otwiera za szybko odpuszczam, trzeba jeszcze sekundę powalczyć na maxa.


niedziela, 15 września 2013

Po obwodach

Drugi dzień po obwodach na sztucznej a ręce dalej są odczuwalne. Szczególnie dłonie zaraz z rana są takie zesztywniałe i trzeba je rozruszać aby działały normalnie :).

Mieliśmy dzisiaj jechać na skały ale pogoda nie do końca pewna i jednak nie pojedziemy (na www.sat24.com widać niby dziurę w chmurach taką na dwie godziny nad Krakowem ale to stanowczo za mało). Będzie więc dzień restowy ale z ruchem w postaci basenu :).

piątek, 13 września 2013

Obwody

Dzisiaj na sztucznej rozgrzewka, przystawki (zagadki) i obwody. Kręciliśmy się do odpadnięcia na takiej lekko przewieszonej ściance. Zasada jest taka, że ścianka składa się z takich czterech dużych płyt - ma 2x2 takich płyt. Startujemy z prawej płyty tak aby w całości mieścić się w granicach tej płyty, przechodzimy po dowolnych chwytach o płytę do góry (znowu tak aby w całości mieścić się z chwytami na ręce i nogi na tej płycie), potem w lewo kolejna płyta i w dół ostatnia płyta z czterech - i znowu w prawo i tak do wyczerpania. Palenie przedramion jest wspaniałe a uczucie otwierających się dłoni na tych samych chwytach, które we wcześniejszych kołach wydawały się klamami jest jeszcze bardziej cudownym doświadczeniem. Po odpadnięciu kolega przystępuje do działań a ja czekam na swoją kolejkę i tak 6 razy na tej ściance. Potem 3 razy podobne zabawy na innej ściance bardziej przewieszonej. Po czymś takim naprawdę czuję, że została wykonana praca, która musi dać efekty w niedalekiej przyszłości. Teraz przez kolejne 2 tygodnie trzeba coś takiego robić - ogólna wytrzymałość siłowa powinna wzrosnąć znacząco.

PS
Zasada, że mamy zmieścić się w kolejnej płycie wymusza pewne kombinowanie i jakby symuluje pewną trudność - jest znacząco inaczej niż kręcenie się do odpadnięcia dowolnym szlakiem na ścianie.

czwartek, 12 września 2013

Żywiec na bosaka

W sprawie psychy taki filmik znalazłem (druga połowa tego filmiku) gdzie Patrick Edlinger na bosaka i bez liny wspina się po dość wysokiej skale :). LINK. Mają ludzie nerwy.

środa, 11 września 2013

Zadania domowe

Wprowadzone plany tygodniowe w tym miesiącu idą nawet całkiem nieźle. W zeszłym tygodniu z rozpiski domowej wykonane:

  • piramidki w zwisaniu
  • ćwiczenia na antagonistyczne
  • rozciąganie codzienne (tutaj tylko 5 dni ale to i tak postęp)
  • sesja brzuszkowa
  • podciągania na drążku 75 sztuk 
Nie udało się w stu procentach wykonać wszystkiego ale było tego trochę.

Gorzej rozpoczął się ten tydzień ale zwiększony brak czasu daje się we znaki - może nadrobię do niedzieli.

wtorek, 10 września 2013

VI.2 dla niskich

Dzisiaj na sztucznej wędkowe zrobienie VI.2 (takie obok zielonego niby VI.1+) ale takie łatwe, że subiektywnie nie jest to żadne VI.2 bo niektóre VI są trudniejsze :). Możliwe, że dla ludzi z mniejszym zasięgiem byłoby to trudne - u mnie ręce idealnie łapały kolejnych chwytów (ale na wyciągniętych łapkach).

Znowu na końcu lekko zabolał mnie bark przy robieniu przewieszonej drogi. Najgorzej, że ból pojawił się nie w trakcie drogi tylko już na dole - nie mam zatem pojęcia przy jakim rodzaju ciągnięcia się uaktywnia.

Z prowadzeń zrobiłem dość spokojnie takie VI+ na centralnym okapie (to takie gdzie drabina ma gorsze chwyty). Na świeżego bardzo lekko mi się wspinało - doskonała droga do trenowania sobie wpinek i takiej ogólnej zabawy z kręceniem, balastowaniem ciałem itd. Kolejne drogi na okapie to już VI.1. Moja pomarańczowa droga VI.1, z którą już dwa razy walczyłem dzisiaj poszła w odstawkę z prowadzeniem. Potrenowałem na niej wspinaczkę na wędkę z myśleniem i ustawianiem sie do wpinek. Wydaje się, że luźno to idzie ale zobaczymy jak pójdzie z prowadzeniem.

poniedziałek, 9 września 2013

Wiem, że dałem sobie w kość

To jest to. Po wczorajszych VI.2 i VI.1 organizm cudowne znaki wysłał - wszystko boli. Po sztucznej takich efektów nie uzyskuję. Boli dokładnie wszystko - od łydek, poprzez uda do przedramion i palców. Od razu czuć, że pracuje wszystko inaczej i że to wszystko stara się osiągnąć kolejny level aby w przyszłości przy takich samych działaniach nie bolało. Najbardziej bolą dłonie - ale to taki zdrowy ból zmęczeniowy nic z kontuzji. Skały to jednak najlepszy poligon i tego należałoby się trzymać.

niedziela, 8 września 2013

Pierwsza mała wtopka

Trzeba uważać co się robi. Mam za sobą mały błąd - na szczęście nie z kategorii groźnych. Na gorze po prowadzeniu wpiąłem się dwoma ekspresami w stanowisko, przewlekłem linę dodatkowo przez pierścień i wpiąłem w uprząż. Miałem więc z 2 ringów dwa ekspresy i blok na linie z prowadzenia. Potem odwiązałem linę od uprzęży (dalej miałem blok dodatkowo z liny z prowadzenia wiec sumarycznie 3 punkty), przewlekłem przez pierścionek i ponownie dowiązałem ósemeczką do uprzęży. Dostałem blok po czym odpiąłem dwa ekspresy z ringów. Wcześniej wyciągnąłem linę do wędki na górę i po jej założeniu miałem jeszcze dodatkowo poza pierścionkiem ekpresa "bezpiecznik" zamontować - ale wpiąłem go tylko do jednego z ringów i nie przepuściłem już przez linę. Zjechałem sobie na linie z prowadzenia (tutaj było wszystko w porządku i wszystko z nadmiarem w trakcie operacji) w dół nieświadom, że na górze nie mam dodatkowo ekspresa do wędki jako bezpiecznik. To jest właśnie to o czym kiedyś już pisałem, rozkojarzenie fajną atmosferą, nabieranie rutyny w pewnych działaniach itd. Trzeba jednak mózgowi wbijać młotkiem do głowy odliczanie procedur jak w przypadku pilotów samolotów przed startem. Takie procedury muszą być we krwi. Jak widać czasami nie są. Co prawda nie wszyscy są zdania, że nawet na wędkę trzeba mieć asekurację z 2 punktów ale ja mam taką swoją procedurę, że chce mieć dwa punkty a mimo to nie ustrzegłem się omyłki i miałem jeden punkt. Lekko się zdenerwowałem na siebie. Przygody tego typu mam nadzieję będą tym młotem wbijającym info o procedurach do głowy.

Pierwsze starcia Brzoskwiniowe

Dzisiaj pierwszy w życiu wypad do doliny Brzoskwinki z nowo poznanym maniakami wspinaczki (dzięki za wypad a w szczególności za wprowadzenie do Dolinki). Od razu gdy człowiek z kimś bardziej doświadczonym uderzy w skały wszystko jakby idzie do przodu. Byliśmy na Menhirze i tam poza poprowadzeniem kilku dróg w OS (V+ i VI-) przystawiłem się do takiej VI.2 na wędkę i o dziwo puściło (ale z podpowiadaniem patentów i chwytów). Co dziwne potem na drodze VI.1 było gorzej - taki trudny start z dziurkami. Ostatecznie po kilku próbach udało się wleźć raz na wędkę. Bardzo fajny kawał skały ten Menhir a przy okazji zaciszny.

Znajomi robili swoje cele jedno VI.2+ i prowadzenie VI.2. Oj wielkie wrażenie zrobiła na mnie obserwacja twardej walki przy prowadzeniu tej VI.2 (psycha z żelaza i waleczność 100%). Jeżeli przypadkiem byliście w Brzoskwince i słyszeliście takie donośne "kurwa ..." to właśnie wprost z Menhira szło :) - taka to była walka.

Przy okazji wspinania się na takich drogach jak dzisiaj czyli nie wysokich i z dziurkami, po raz kolejny potwierdziło się, że wspinaczka na sztucznych nie rozwija specyficznie pod kątem polskich wapieni podkrakowskich gdzie od dziurek aż się roi. Fakt jest taki, że mam palce bardzo słabe i szybko się męczą - po zaledwie kilku trasach i przystawkach dłonie odmawiają dalszej współpracy. Będzie trzeba nad tym jakoś popracować.

Fajna ta Brzoskwinka - wszystko co tam jest, jest mi całkowicie nieznane, idealna do trenowania OS.

sobota, 7 września 2013

Sielanka w skałach

Dzisiaj kolejny piknikowy wypad w skałki. Prawie zero wspinania - zarzucona wędka na trasę prostą ale długą w Bolechowickiej. Kilka wejść znajomych. Dość dużo ludzi - co nie dziwi :). Na końcu jak już się wyludniło zarzuciłem wędkę na drogę Filarek Wallischa i po lekkiej rozgrzewce do góry strzeliłem. Zadziwiająco łatwa droga, przelazłem od razu. Kiedyś wyceniana była na VI+, dzisiaj w przewodniku znajduję, że jest to niby VI.1. Jeżeli jest to VI.1 to sympatycznie :). Gdybym miał czas na wypady to chyba jest szansa na zrobienie czegoś tak do VI.2 pewnie (chociaż nie wiem jak by to było z dołem). W każdym razie nareszcie dotknąłem czegoś choć trochę powyżej VI :).

Chciałem sobie rzucić wędkę na drogę Przez Napis ale dojście od tyłu było strasznie obrośnięte krzakami - nie ośmieliłem się w to brnąć i to do góry na całkiem sporej wysokości. No cóż, dalej czekam aż moi koledzy zaczną asekurować z dołem :). Jedyny kumpel asekurujący z dołem oczywiście musiał pojechać na jakieś bieganie :) (ostatnio ten maniak biegów przebiegł 86 km w jakimś górskim super maratonie - szaleństwo hehehe).


czwartek, 5 września 2013

Jeszcze o żelazie w skale

Muszę przyznać, że poruszył mnie temat osadzania żelastwa w skałach (poprzedni post).

Wiadomo większość wspinających się chce mieć to żelastwo w skale aby było się gdzie fajnie powspinać (ja też chcę). Jednak zdjęcia, które zobaczyłem (z linku z poprzedniego posta) mogą martwić nie tyle z powodu pojedynczego przypadku dość niefortunnego / nieestetycznego  obijania dróg tylko z ewentualnego niepokoju o przyszłość skałek. Tak jak napisałem wcześniej, metoda jest wysoce niedoskonała skoro zostawia się metal w skale i obok osadza następny - kiedy taka możliwość się skończy trudno dokładniej powiedzieć ale na pewno się skończy (miejsce jest ograniczone). Metoda taka przypomina dokładnie coś takiego "a niech się potem następne pokolenia martwią jak to wydobyć/poprawić". Może się mylę ale przecież i te nowe ringi kiedyś staną się niebezpieczne i znowu trzeba będzie je wymieniać. A skała sama nie odrośnie. Oczywiście temat wydobywania staroci ze skały może być trudny ale to nie oznacza, że skoro jest trudny to należy iść na kompromis. Osobiście uważam, że musi istnieć rozsądna metoda - możliwe, że czasochłonna ale przecież chodzi tu o trwałość skały - na wydobycie starego pręta i osadzenie w to samo miejsce kolejnego. Choćby metoda była i bardzo czasochłonna to przecież nigdzie się nam nie spieszy, można mniej a lepiej obijać.

Można się przyczepić, że laik w tym temacie się wypowiada - tak ale laik tylko w sprawie fizycznego montowania ringów. W sprawie zasadniczej czyli w kwestii montowania nie za wszelką cenę, szybko i jak najwięcej nikt nie jest laikiem - to oczywiste i trudno być w tej sprawie laikiem (dokładniej - to powinno być oczywiste).

Kto o to dba?

Natrafiłem na taki artykuł LINK. Strasznie wygląda to co w nim napisane i sfotografowane. Zawsze wydawało mi się, że skał nie wolno tak sobie ruszać i wkręcać w nie co się komu podoba, że są od tego wyznaczeni masterzy itd. A tu proszę - niezła masakra. Faktycznie strach pomyśleć co z tych skał zostanie przy takim podejściu. Mam nadzieję, że mojej ulubionej Bolechowickiej nikt nie raczy tak potraktować.

Przy okazji ciekawe co można zrobić z usuniętym ringiem (widać, że po prostu się ucina i zostawia) ale ta metoda ma swój kres w przyszłości - w danym miejscu nie będzie już miejsca na nowego ringa bo okolica będzie zadźgana starymi odciętymi ringami. Czy istnieje metoda nawiercenia w tym samym miejscu i wstawienia nowego ringa? Chwilę szukałem po necie opisu tego tematu ale nie znalazłem.

środa, 4 września 2013

Barkowe bóle - dalszy ciąg

Jednak wczoraj na sztucznej po przejściu pewnej drogi, ponownie poczułem ukłucie w prawym barku. Przeszło po kolejnych wspinaczkach ale fakt jest jednak niepokojący w dalszym ciągu. Dzisiaj jakby nic - takie delikatne odczuwanie barku. Ciekawe, że wcześniej gdy mnie bolało ból nasilał się wraz z podnoszeniem ręki do pionu a wczoraj właśnie gdy miałem rękę uniesioną do góry bólu wcale nie było. Jest w tym jakaś zmienność - może jednak coś tam się przemieszcza jakoś raz tak a raz inaczej. Wstępnie dowiedziałem się już od kumpla o pewnym rehabilitancie sportowym - może się wybiorę.

wtorek, 3 września 2013

Dupa wołowa

Dzisiaj dokonałem przerażającego odkrycia. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię się wspinać z dołem. Na trasie VI.1, którą na wędkę trzaskam prawie z zamkniętymi oczami znowu jakieś nierealne zamotania z wpinkami sprawiły, że nagle bułki odmówiły posłuszeństwa :). Wspiąłem się do samej góry ale z blokami na górze (musiałem przemyśleć wpinki). Częste wspinanie na wędkę powoduje, że całkowicie nie potrafię się ustawiać do wpinek - ustawiam się przy danych pozycjach tak jakbym już miał dalej iść do góry a wpinka wymaga nieraz całkowitej zmiany pozycji na chwilkę aby się wpiąć wygodnie. Muszę zintensyfikować wspinanie z dołem nawet na sztucznej (a może szczególnie na sztucznej).

Potem doznałem jeszcze jednej załamki gdy wspiąłem się w OS na taką VI+ w okapie z dołem. Klamy były takie, że na drabinie jest mniej wygodnie ale oczywiście co zrobiłem? - zbułowałem się wpinkami i kretyńskimi pozycjami do nich. Nawet szybkość wpinek jest załamująca - czasami wejdzie od strzału a czasami jakoś tak rzeźbię i rzeźbię.

Czyli wiadomo co mam robić a wydaje się jakby nie było wiadomo. Gdyby nie forma blogowa nie nazwałbym tego w tak politycznie poprawny sposób jak "dupa wołowa" tylko bardziej dosadnie :).

poniedziałek, 2 września 2013

Nieśmiały powrót do podciągnięć

Dzisiaj z pewną dozą braku zaufania wykonałem 20 podciągnięć (od 2 na początku poprzez 5, 7 i 6 na końcu). Wszystko ok z barkiem. Potem piramidka w zwisaniach do 50 sekund ze skokiem 10 sekund. Jeszcze za chwilkę rozciąganie dolnych partii (takie tam szpagaty i inne kwiatki lotosu :) ).

Nie ufam jednak barkowi i będę w tym tygodniu niezmiernie delikatny w tych ćwiczeniach :).

niedziela, 1 września 2013

Plan wrześniowy - rewolucja

Z ostatniego planu na sierpień cieniutko - piramidka w zwisaniu wykonana kilka razy nawet, osiągnięte 72,8 kg czyli nowy rekord wagowy, piramidki w podciąganiach do 8 dwa razy (o jednym razie nie napisałem jakoś). Reszta niewykonana a przy próbach z przykurczami zepsułem się.

Nowy plan będzie inny niż dotychczas - będzie taki:

  • 140 podciągnięć na drążku tygodniowo (obojętnie w jakich wariacjach może być na przykład piramidka do 8 co da 64 podciągnięcia itp byle suma tygodniowa dawała 140)
  • 2x tygodniowo piramidka w zwisaniu do 50 sekund ze skokiem 10 sekundowym
  • 2 dni z ćwiczeniami na antagonistyczne mięśnie wprost z książki Horsta (plus dodatkowo piramidka w pompkach do 25 ze skokiem co 5 pompek)
  • raz w tygodniu zwisy na kombinacjach palców 3 serie dla każdej każdej kombinacji po 10 sekund na kombinację
  • codziennie rozciąganie ze szczególnym nastawieniem na dolne partie (celem jest kwiat lotosu - nauczycielką będzie moja córka, dla której jest to banał nad banałami :) )
  • raz w tygodniu poważna sesja na brzuch (3 serie po 40 powtórzeń około 4 różnych ćwiczeń)
  • 2 razy w tygodniu wspinanie na sztucznej (na razie w starym stylu bouldering i wspinanie po trasach na przemian w zależności od miejsca pobytu (forteca, avatar))

Wszystkie te ćwiczenia poza wspinaniem na sztucznej są domowe (to co dodatkowo robię w ramach rozgrzewki na sztucznej się nie liczy do planów).

I ostatni cel najważniejszy - zrobienie z dolną asekuracją czegoś w okolicach VI.1 do VI.2. (to już prawie ostatni gwizdek przez zepsuciem się na dobre pogody)


Czy to wygląda realnie? Hehehehe nie wiem. Przekonam się już w nadchodzącym tygodniu.