sobota, 31 sierpnia 2013

Lekka rozsypka

Ten miesiąc nie należy do udanych. Dziad się popsuł i ma za swoje. Bark co prawda już prawie nie boli ale strach jakiś taki jest aby go nie obciążać za bardzo. We wtorek na sztucznej sprawdzę czy się nadaje do wspinania czy potrzeba dać barkowi jeszcze trochę dni wytchnienia.

Ciekawe jest to, że powstanie bólu w barku odbyło się następująco (dość dziwnie): najpierw na drugi dzień po ćwiczeniach przykurczy na jednej ręce pojawił się dość duży ból ale na ścianie wszystko się rozeszło i ból prawie zszedł do zera, potem po kilku dniach jeszcze w trakcie rozgrzewki w czasie ćwiczeń rozciągających na rączki nagle pojawił się ból (jakby skurcz) ale i to się ładnie rozeszło po progresywnej wspinaczce na coraz trudniejszych trasach. Znowu na drugi dzień jakby nic nie boli ale wieczorem robię sobie ćwiczenia ogólne i rozgrzewam się i znowu przy rozciąganiach rąk nagle chwyta mnie ból w prawym barku (znowu jakby przykurcz). Teraz to nawet rozciągać ręce się trochę boję.

Od następnego miesiąca nastąpi zmiana w ćwiczeniach domowych - na sto procent likwiduję przykurcze na jednej ręce :). Dodatkowo przechodzę na system piramidkowy we wszystkich ćwiczeniach siłowych na drążku (zero robienia ćwiczeń na maksy w danych kategoriach).

Dalekosiężny plan jest taki, że grudzień robię miesiącem bez wspinaczki - zastąpię ją basenem. Z rozpoczęciem nowego roku wchodzę w ćwiczenia z książki Horsta - biorę na tapetę plan treningowy dla początkujących 4-3-2-1 czyli 4 tygodnie wytrzymałość i technika, 3 tygodnie siła maksymalna, 2 tygodnie wytrzymałość siłowa i jeden tydzień przerwy. Drugie kółko lekko zmodyfikuję do 2-2-1-1. Na czerwiec trzy takie koła się dokonają. Zobaczę jak to wyjdzie w praniu.




piątek, 30 sierpnia 2013

Potrafić powiedzieć sobie NIE

Trening mówienia sobie "nie" właśnie trwa. Tak mi się chce iść na ściankę powspinać, że nie jest to takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Ale tak się stanie i zrezygnuję ze wspinania w dniu dzisiejszym. Bark już trochę lepiej ale jeszcze boli przy ustawieniu ręki pionowo do góry. Dam mu odpocząć a przy okazji i inne części też odpoczną.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Palec zdrowy - bark chory

Jednak prawy bark został zepsuty moimi przykurczami na jednej ręce.Myślałem, że przeszło ale jednak nie. Wczoraj w domowych ćwiczeniach rozciągających nagle przy jakimś tam wygibasie na ręce wskoczył ból w barku i już pozostał (dzisiaj jest już mniejszy ale jednak coś tam jest nadwyrężone). Boli przy podnoszeniu ręki ponad staw barkowy. Patrząc na tego linka LINK objawy najbardziej pasują do "Konflikt podbarkowy". Mam jednak nadzieję, że to nie to (o jakichś operacjach tam pisują itp).

Jak nie palec to bark. Kolejne doświadczenie - ćwiczenia na maksy w przykurczach tylko pod koniec dnia wspinaczkowego na sztucznej, gdzie rozgrzanie organizmu jest doskonałe. Robiłem te przykurcze po treningach i nic się nie działo. W domowym zaciszu nigdy się tak nie rozgrzeję. To jedna z ważniejszych przestróg, która wynika wprost z eksperymentu na króliku doświadczalnym - szkoda, że samo czytanie o takich rzeczach nie uczy królika. Mądry królik po szkodzie.

środa, 28 sierpnia 2013

Słaby dzień

Wczoraj na sztucznej dopadł dziada taki ból głowy, że szkoda gadać. Zero przyjemności ze wspinania. Jakiś gradient spory ciśnienia lub coś w tym rodzaju. To "coś w tym rodzaju" to w moim przypadku efekt przejarania fajkami - w pracy duży kocioł z deadlajnami i jara się przy tym jak lokomotywa.

To nieprzyjemne samopoczucie przypomniało mi, że przecież trzeba rzucić to świństwo i wskoczyć na next level wspinania i trenowania :). Pomysł jest taki (celowo nie piszę plan), że wraz z nowym podejściem do trenowania (trochę zgodnym z pomysłami Horsta z książki "Trening wspinaczkowy") rzucam palenie. Tak, tak brzmi to zabawnie ale takie będą fakty. Jaranie strasznie zmniejsza możliwości i ogólnego powera a zatem rzucenie jest nieuniknione.

PS
Jeszcze jeden drobny szczegół związany z jaraniem jest taki, że paląc około paczki dziennie miesięcznie wydaję 30x12 zł. co daje wynik 360 zeta na miesiąc. Pomyśleć ile sprzętu wspinaczkowego można kupować za tą kwotę :).

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Dzień antagonistycznych

Dzisiaj ćwiczenia z hantlami na mięśnie antagonistyczne za radą Erica Horsta. Nie powiem, odczuwam pewną słabość przy wykonywaniu tych kilku prostych ruchów z 4-kilogramowymi ciężarkami. Jeżeli tylko faktycznie te ćwiczenia mogą przyczynić się do zmniejszenia prawdopodobieństwa występowania kontuzji to będę je machał 2 razy w tygodniu cały zestaw.




piątek, 23 sierpnia 2013

Rozruszany bark

Dzisiejszy wypad na sztuczną rozruszał bark. Przed wyjściem miałem dość ostry ból przy sięganiu ręką z dołu na plecy w kierunku łopatki - teraz już bez problemów i tylko z niewielkim bólem. Przykurcze na jednej ręce spowodowały jakiś skurcz mięśni i trzymało to przez jakieś półtora dnia. Uff na szczęście problem mija.

Co do moich parametrów, które pozwalają mi mierzyć pewien rozwój kilka jest jednak do dupy. Myślę o tym maksie w podciągnięciach, przykurczach i tym wszystkim co wymaga w jednej serii osiągania czegoś tam. Zastanawiam się czy całkiem nie przejść na piramidki w wszystkich dziedzinach i w nich bić rekordy mierzące progres - element rozgrzewania w piramidkach jest nie do przecenienia. Takie na przykład bicie rekordu w podciągnięciach zmusza mnie do tego, że wcześniej rozgrzewam się ale nie za bardzo w samych podciągnięciach bo nie chce się zmachać przed biciem rekordu. Ten efekt potem powoduje, że tak naprawdę nie jestem odpowiednio rozgrzany i przystępuję do masakry w danej kategorii - wtedy o nadwyrężenie nie trudno. Piramidki przy okazji bicia rekordów są też niezłym ćwiczeniem, trwającym odpowiednio długo itd. Co prawda na pakowanie maksymalnej siły się nie nadają i tutaj właśnie niestety ostre rzeczy trzeba przeprowadzać (np zwis w przykurczach na jednej ręce). Mam dylematy jednak w powyższym temacie. Jak tutaj się rozgrzać na przykład do przykurczu na jednej ręce? Hm.. ciężko. Cokolwiek bym nie zrobił i tak skok wysiłkowy potem pomiędzy rozgrzewką a przykurczem jest duży. Jedno tylko jest pewne muszę wzmocnić jeszcze cały aparat barkowy i bardzo delikatnie sprawdzać przykurcze na jednej ręce.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Hantle - szybka reakcja

Nie myśląc za długo, widząc problem z barkiem pojechałem od razu po pracy zakupić hantelki. Kupiłem dwie sztuki po 4kg. Otworzyłem książkę Horsta z ćwiczeniami na antagonistyczne mięśnie i jazda do ćwiczeń. Kilka ćwiczonek na barki także wykonałem. Zobaczymy jak to wpłynie na minimalizowanie kontuzji.

Bark się trochę zepsuł

Cholera!!!

Po wczorajszych przykurczach na jednej ręce (prawej) strasznie boli mnie prawy bark. Tak to jest jak się zapomni o tym, że nie jest się już pierwszej młodości. Oj boli dość poważnie. Oczywiście nie robię jeszcze tych ćwiczeń przeciwdziałających problemom z barkami. Widać, że chyba jeszcze za wcześnie zabieram się za obciążenia około 73kg dla jednej ręki. Muszę jeszcze raz przegrzebać info na temat problemów z barkami dla wspinaczy i co z tym robić - tzn co ćwiczyć na wzmocnienie stopniowe tej części organizmu.

środa, 21 sierpnia 2013

Znowu nie

Domowe ćwiczenia, które miały zakończyć się udaną próbą zawiśnięcia na lewej ręce w przykurczu przez minimum 4 sekundy znowu zakończyły się niepowodzeniem. Na prawej na luzach ponad 5 sekund w przykurczu (mogłem więcej ale nie chciałem się jeszcze w tym względzie przemęczać). Na lewej takie ledwo co 2 sekundy - dokładniej to sekunda i potem już rozginanie ręki. Troszeczkę poszło do przodu ale niewiele. To skutek między innymi tego, że gdy ćwiczę podciągnięcia i robię już takie powtórzenie, przy którym nie daje rady to bardziej przechylam się ku prawej ręce i to ona ratuje jeszcze te kilka podciągnięć. Stąd prawa ręka częściej pakuje niż lewa. Musze w końcu te asymetryczne podciągnięcia potrenować (takie z ręcznikiem przez drążek) tak aby lewą bardziej zmusić do pracy. W każdym razie odbyłem przynajmniej 45 minutową sesję ćwiczeń ogólnorozwojowych a to, że lewa ręka dalej słabo w przykurczach to trudno - nie poddam się i w końcu osiągnę te 4 sekundy.

PS
Hm.. przyznam, że zasłużona klęska - nie za dużo ostatnio tych domowych ćwiczeń na przykurcze robię.


wtorek, 20 sierpnia 2013

Raczej nie VI.1+

Dzisiaj na sztucznej robota na ilość, czyli tak ze 150 metrów (chciałem więcej ale już czasu nie było). Na końcu przystawka do takiego nowego VI.1+. Puściło od pierwszej przystawki i jakoś tak mi się wydaje, że ponownie jakby za mocno to jest wycenione - ale możliwe, że mi po prostu siedzi i dlatego miałem odczucie, że za łatwe jest. W każdym razie to pierwszy raz gdy taki numerek puścił. Rączki pomimo w miarę intensywnej wspinaczki wcale nie bolą co pocieszające i dające nadzieję, że jednak jakiś tam rozwój jest.

Po przybyciu do domku jedzonko kolacyjne ale już nie takie byle jakie tylko węglowodanki i białko w odpowiedniej proporcji (tzn odpowiedniej wg Horsta :) hehehe). Oczywiście bardzo szybko po wysiłku zjedzone bowiem ponoć wtedy jest największa wchłanialność tych dobroci do organizmu co walnie przyczyniają się do regeneracji tego wszystkiego co się zdążyło przemęczyć :). Fajny jest Horst bo kolejna rada jest jakże wspaniała - na 0,5 godziny przed spaniem jeszcze wtrącić jakieś węglowodany. Hehehehe "no problem" coś tam zjem.

I jeszcze jedno - napał na wspinanie nie słabnie (przyznam szczerze, że najchętniej byłbym codziennie na ścianach). Następny wypad w piątek a zatem jutro odhaczanie jakiegoś punktu z planu.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Zabytek

Oto udało się - książka z dawnych lat powraca :). Przetrwała w całkiem niezłym stanie ponad 20 lat.


Właśnie dzisiaj rozpocząłem jej czytanie. Wyśmienicie się czyta po latach. Mimo, że jest już wiekowa zawiera bardzo dużo niezłego materiału.

piątek, 16 sierpnia 2013

Plany optymisty

Trochę temu rysowałem sobie w umyśle plany. Jeden z postów na ten temat znajduje się tutaj LINK. Tak czytam to teraz i z jednej strony śmieję się z mojego optymizmu i naiwności a z drugiej smucę, że staje się to coraz mniej realne. Jest jeszcze 1,5 miesiąca realnie do wspinania w skałach (no może październik pozwoli na jakiś wypad). I czy to jest możliwe?  Aby to sprawdzić muszę skupić się na robieniu dróg w RP w najbliższym czasie (w OS raczej nic z tego nie puści - o tutaj głos pesymisty się odzywa :)).

Z ostatniej chwili:
Uff. Jednak jest lepiej. Odkopałem drugiego posta na ten temat LINK. Tutaj plany są bardziej skonkretyzowane i realne :).

czwartek, 15 sierpnia 2013

Następny wypad w skały

Dzisiaj w dolince Kobylańskiej kolejne piknikowo-wspinaczkowe zabawy. Puściły 3 traski z dołem. Jedna RP o trudności VI i dwie w Niby OS IV+ oraz V. Na tej VI przystawiłem się w OS ale na samej górze nie dałem rady i doszedłem do ringów zjazdowych już nie po trasie ostatnie 1,5 metra. Potem przypatentowałem końcówkę i jeszcze raz poszedłem z dolną i puściło.

Na kominie obok Szarej Płyty o nazwie Owsiki oczywiście rzeźbienie - tylko kawałek naprawdę w kominie szedłem a potem już na zewnątrz - na końcu jako, że ringi biegły w lewo i prawo trochę zmiksowałem trasę - ale ogólnie można powiedzieć, że to tym kominem wlazłem mniej więcej :).

Brak wspinania w skałach ostro daje się we znaki - to całkiem inna bajka niż sztuczna i tego braku obycia nie da się inaczej zlikwidować niż wspinaczką w skałach. Koniec sezonu letniego a tu zaledwie 4 wypady w skały a tylko dwa z nich całodniowe. Prawda, królikowi doświadczalnemu nigdzie się nie śpieszy ale jednak :) to trochę mało.

środa, 14 sierpnia 2013

Smierdzące buty - finał

Spieszę donieść, że zabawy z butami czyli pranie w roztworze domestosa i wody nic nie pomogło. To kompletnie nie działa w moim przypadku. Buty jak capiły tak capią i już nic chyba tego nie zmieni. Zmniejszenie przykrych zapachów powoduje wieczne wietrzenie butów na zewnątrz i nigdy nie przechowywanie ich w zamkniętych przestrzeniach (plecak, worek itp) - ale to oczywiste. Możliwe, że u innych kąpanie w roztworze domestosa z wodą działa (ale wątpię).

Skoro już o butach mowa - po prawie ośmiu miesiącach wspinania na sztucznej (około 2 razy w tygodniu) buty zaczynają się już sypać (na czubku lewego buta widać już przetarcie w postaci cieniutkiej kreski materiału). Buty te to Rock Pillars PEARL LU tak dla ścisłości. Nie mam doświadczenia ile takie buty powinny wytrzymać - te będą pierwszym wzorcem dla kolejnych. Wytrzymają jeszcze pewnie kilka miesięcy zanim dziura będzie już nie do zniesienia. Co ciekawe prawy but wygląda dużo lepiej :). Wynika to z tego, że faktycznie lewą nogę mam chyba trochę większą i od początku bardziej ściśle (i boląco) przylegała do buciora.

Licząc, że na ścianie bywam około 2 godzin z groszami daje to w przybliżeniu jakieś 140 godzin wspinania do wystąpienia pierwszych objawów zniszczenia. Ciekawe jak będzie z następnymi butami (na pewno kupię inne buty tak dla podnoszenia doświadczenia i w tym temacie).

wtorek, 13 sierpnia 2013

Zwisanie na drążku

Jednak zwisanie na rurce jest dość istotnym ćwiczeniem. Potwierdzenie tych słów znalazłem przy okazji lektury książki Horsta "Trening wspinaczkowy". Horst przywołuje badania na grupie wspinaczy (co prawda statystycznie maleńkiej - 24 wspinaczy), którzy reprezentowali poziom od V do VI.2+. Badania pokazały ponoć, że nie zaobserwowano znaczących różnic w sprawności ogólnej różnych wspinaczy - zaobserwowano jednak jedną dużą różnicę pomiędzy tymi co byli bliscy VI.2+ w porównaniu z tymi robiącymi słabsze drogi - była to wytrzymałość w zwisaniu na drążku na wyprostowanych rękach, ci robiący trudniejsze drogi potrafili zwisać dłużej. Ćwiczmy zatem zwisanie skoro jest takie istotne (istotne przynajmniej w tych początkowych trudnościach, potem powyżej VI.2+ pewnie zaczynają grać coraz większą rolę inne aspekty z dziedziny typowo fizycznego przygotowania).

PS.
Osobiście nie cierpię tego bólu, który osiąga się wisząc na drążku na maxa aż do rozprostowania palców. Dlatego nie przykładam się aż tak bardzo do ćwiczeń w zwisaniu. Szkoda.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Dalsze podciąganie

Relacja z walki na drążku (podciąganie w piramidzie do 8 i w dół):
Poszło nie tak gładko jak ostatnio ale poprzedziłem to ćwiczenie znaczną rozgrzewką (około 45 minut z brzuszkami itp) oraz trzema seriami pompek :) 10-15-20. Gdy doszedłem do ośmiu zacząłem się obawiać, że te pompki wcześniej nie były dobrym pomysłem. Kolejny punkt z planu jednak wykonany. Jeszcze w tym miesiącu jedna taka seria do 8 w piramidce i na dół.

sobota, 10 sierpnia 2013

Fajny filmik o asekuracji :)

Taki filmik znalazłem LINK. Pouczające :).

I jeszcze bardziej śmieszny o super bezpiecznej asekuracji LINK. (strasznie lałem)

piątek, 9 sierpnia 2013

Serdeczny dziękuje

Jednak palec serdeczny lewej ręki dziękuje i odmawia stanowczo dalszych walk wspinaczkowych :). Dzisiaj rano znowu poczułem ból w okolicach dużego stawu tego palca. No nie jest dobrze - a już było jakby dobrze. Wczoraj jeszcze nie dotarłem do rozdziału w książce o kontuzjach, muszę dzisiaj koniecznie to przeczytać.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Ponowne wspinanie w saunie

Wiadomo jest ciepło :). Ale wspinać się jednak trzeba. Dzisiaj porządne rozgrzanie na 4 trasach wcześniej już robionych - najpierw trawers, potem V-tka, potem dwie przewieszone VI, potem jedna VI.1. Po tej rozgrzewce przystawka na wędkę do takiego nowego VI.1. Przy pierwszej próbie z blokiem ale za drugim razem już puściło ładnie. Całkiem inny charakter od dotychczasowych VI.1 na pionowej ścianie więc musieli zmniejszyć chwyty :). Lekko gimnastyczne wygibaski ale fajna, włączam ją sobie to treningowych wałkowań.

Zastanawiam się czy już czas na poważnie wleźć na VI.1+ czy jednak jeszcze paluszki mogą ucierpieć i trzeba z tym poczekać aż będą bardziej niezniszczalne. Może w przyszłym tygodniu się poprzystawiam do jakiejś jednej z plusikiem (VI.1 już nie pamiętam ale chyba coś z 6 sztuk przeszedłem). Jak paluszki nie będą bolały to może wystartuję do jednej VI.1+ ale plan jest taki, że robię na początku swoje znane dwie VI-czki, potem dwie VI.1-neczki i potem sprawdzam się na VI.1+ (no bo co to za sztuka tak na świeżego na VI.1+ włazić :) hihihi).


Leń w upałach

Czyżby w Polsce podobnie jak w krajach południa wspinanie w lecie nie było dobrym pomysłem? Chyba tak, biorąc pod uwagę żar lejący się z nieba. I jak tutaj myśleć o trenowaniu. Młodzi pewnie nie odczuwają aż tak tego typu aury i mogą dawać na skały niezależnie od temperatury ale w wieku średnio zaawansowanym jest z tym gorzej.

Czytam dalej "Trening wspinaczkowy" Horsta. Już nie mogę się doczekać kiedy rozpiszę swój trening szczegółowo w excelu :). Lektura ta dokładnie pokazuje w jakim chaosie tkwię ze swoimi treningami (o czym już wielokrotnie wspominałem). Aktualnie przechodzę przez rozdział o diecie a potem czeka mnie dokształcanie się z tematu kontuzji (mój ulubiony temat :) ). Gdy już skończę biorę się za czytanie raz jeszcze ale tym razem już z notowaniem najciekawszych rzeczy aby mieć je czarno na białym w jednym skompresowanym miejscu. Może nawet notatki będę robił na blogu w specjalnej do tego celu przygotowanej stronie.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Trening siły

Dzisiaj na sztucznej doświadczenia wprost z książki Horsta :). Najpierw rozgrzewka rzecz jasna, potem nauka techniki (drop knee dzisiaj), potem trening siły.

Drop knee jednak chyba wymaga oka instruktora mastera w tym temacie. Szukaliśmy różnorakich przystawek, pod różnymi kątami ścianek itp ale ciągle nie mogłem sobie udowodnić jednoznacznie, że mi to pomaga. W każdym przypadku naszych wymyślonych przystawek robiłem przechwyt z drop knee a potem szukałem jak można to inaczej wygodnie przejść i to inaczej zawsze okazywało się tysiąc razy lepsze :). No po prostu albo zestaw wybranych chwytów i stopni był taki, że lepsza była inna technika (np. flagowanie, siadanie na stopniu itp) albo zwyczajnie nie potrafię drop knee robić prawidłowo. No cóż, co to tego, że trzeba będzie wynająć trenejro od techniki nie mam złudzeń - to pewnik.

Co do treningu siły to wzięliśmy taką bardzo przewieszoną ściankę i po ustaleniu trasy około 10 przechwytowej łoiliśmy ją raz po raz na przemian. Dawała w końcówce ostro popalić i prawie nigdy takie ostateczne zejście z przewieszenia się nie udawało na ostatnim chwycie (może był aż za trudny). Doładowaliśmy się ostro z przerwami. Na koniec pierwszy raz na drabinkę poleźliśmy i 3 serie delikatnego wchodzenia z wiszącymi nogami i schodzenia - po jednym szczebelku ręce na zmianę. Fajna jest ta drabinka - nigdy na tym nie ładowałem baterii ale coś czuję, że wspaniale może przybliżyć człowieka do ciągnięcia ze szmaty.

Na koniec poudawaliśmy, że się rozciągamy po treningu i koniec.

Ogólnie system, który przyjęliśmy jest taki, że raz w tygodniu na pakowanie na boulderowni a raz wspinanie po trasach - stąd chodzimy na przemian raz na Fortecę raz na Avatara. Myślę, że to dobre rozwiązanie w przypadku gdy mogę maksymalnie 2 razy w tygodniu na ścianę się wyrywać na te 3 godziny.

Niby idzie do przodu

Krok za krokiem jakoś idzie - ale powoli. Zostało jakieś 2 miesiące (może trzy) na wspinanie w skałach a plan jest ambitny - zrobienie czegoś fajnego np. Rysy Babińskiego z dolną. Na razie w skałach delikatne rozpoznanie tematu, trasy piątkowe (no jedno VI+ na wędkę niby też jest i nie powiem z całkowitą łatwością poszło :) co jest dobrym prognostykiem). We wszystkim co do tej pory planowałem mam rozjazdy :) ale może ten punkt z zamysłu (zrobienie VI.2+ w skałach) jakoś dziwnym trafem mi się uda. Zobaczymy. Królik doświadczalny nie ma oczywiście strasznego ciśnienia, że muszę, że powinienem itd. Po prostu chciałbym.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Ćwiczenie 4 - rurka

Piramidka w zwisaniu (obie ręce) na drążku.

Ćwiczenie przebiega następująco (przykład dla piramidy do 40 sekund):

  1. Zwisamy 10 sekund na drążku
  2. 2 minuty przerwy
  3. Zwisamy 20 sekund na drążku
  4. 2 minuty przerwy
  5. Zwisamy 30 sekund na drążku
  6. 2 minuty przerwy
  7. Zwisamy 40 sekund na drążku
  8. 2 minuty przerwy
  9. Zwisamy 30 sekund na drążku
  10. itd aż do ponownego 10 sekund


Relacja z walki na drążku:
Dzisiaj z ćwiczeniem opisanym powyżej nie było walki - do 40 sekund jest banalnie. Wprowadziłem to ćwiczenie dopiero w tym miesiącu i od czegoś trzeba było zacząć - myślę, że już do 50 będzie o wiele lepiej :). Kolejny punkt z planu na sierpień osiągnięty.

Start wspinaczkowy

Zawsze i w nieskończoność będę powtarzał, że najlepszym sposobem na wejście w tematykę wspinaczkową jest zapisanie się na kurs wspinaczkowy pod oko jakiegoś doświadczonego mastera (chyba, że chcemy tylko na sztucznej wspinać się na wędkę, wtedy instruktaż od personelu w zupełności wystarcza). Paradoks polega na tym, że ja tak nie zrobiłem kiedyś gdy zaczynałem się wspinać. Dlaczego? Ano przyczyna była prosta - miasteczko, w którym mieszkałem nie znało pojęć "kursy wspinaczkowe", internet jakby nie istniał (startował) i ciężko było dowiedzieć się gdzie takie kursy są organizowane, szkoda było kasy itd, itd. Przyczyna była trywialna. A dlaczego teraz nie zapisuję się na kurs? Przyczyna też jest trywialna - nie mogę się jakoś zebrać :). Oczywiście życie nie pozwala mi na kurs w takim wymiarze, że trwa od poniedziałku do piątku itd. Musiałbym znaleźć coś internistycznego, rozłożonego w czasie gdzie tylko na weekendy są wypady w skały. I najlepiej aby taki kurs odbywał się w małym kameralnym składzie. O czymś takim myślę co pewien czas i może myślenie przerodzi się kiedyś w czyn. Systematyzacja wiedzy o wspinaczce skałkowej na sto procent może wyjść tylko na zdrowie pochłaniaczowi takiej informacji.


Relacja z realizacji planu sierpniowego:
Zobaczyłem na wadze liczbę 72 - jeden punkt z planu zrobiony. Taką wagę miałem naprawdę bardzo dawno temu, jakieś minimum 15 lat temu. Ogólnie moja waga zmieniała się tak - w szczycie wspinaczkowego szaleństwa około 20 lat temu ważyłem nawet 68 kg, potem gdy zarzuciłem wspinaczkę waga ustabilizowała się na 73-74 kg przez następnych 10 latek, potem sukcesywnie z roku na rok dodawało się troszkę i tak do 76kg dojechałem, potem gwałtowny wzrost wagi gdy pewnego razu rzucałem palenie przez 0,5 roku nie paląc osiągnąłem 81 kg, potem już nawet po powrocie do palenia rekordowo zobaczyłem jakieś 83 kg (to było całkiem niedawno :) heheheh) i teraz w niewiele ponad pół roku zjazd do 73 kg. Ciekawe nieprawdaż? :)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Kilka zdjęć


Wspinaczka w Dolince Bolechowickiej.


Wędkowe starcia na Rysie Wallischa adeptów wspinaczki.







































Poniżej prowadzenie Rysy Wallischa przez kumpla.







































Tutaj moje prowadzenie Wallischa




























A tutaj prowadzę Łaziki 











































Zadziwiająco bolą ręce po wspinaczce w skałkach. Niby mniej się wspina człowiek sumarycznie ale ręce bardziej dają znać o sobie na drugi dzień.


sobota, 3 sierpnia 2013

Lecytyna

Dzisiaj odbył się większy wypad do Dolinki Bolechowickiej (od rana 9 do około 16). Byli z nami także nowi adepci wspinaczki szwagier i siostra - wczoraj na sztucznej pierwsze szkolenie asekuracji na wędkę dzisiaj wspinaczka w realnej skale (sister to już kiedyś przeżywała ze mną jakieś 12 lat temu na chwilę).

Na starcie wypadu czyli jeszcze w aucie nagle uświadomiłem sobie, że wszystko wziąłem ale zapomniałem butów wspinaczkowych :). W tamtym momencie wypowiedziałem słowa "kurwa mać" ale to nic nie pomogło :). Było już za daleko aby z całą ekipą się cofać po buty, więc dojechaliśmy do Bolechowickiej tam zarzuciliśmy wędkę na Rysie Wallischa aby sister i szwagier mieli po czym łoić, mój stały partner wspinaczkowy asekurował i czuwał nad bezpieczeństwem a ja pojechałem po buty. Oczywistym jest, że starość wymaga drugs & ...... lekkich i chyba lecytynę zapodam dla poprawienia pamięci bo to skandal zapomnieć butów :).

Z łojenia puściła z dołem Rysa Wallischa w RP (bo wcześniej jednak na niej się trochę rozgrzałem) oraz Łaziki V w Niby OS (robiłem to trochę latek temu jednak). Rzeźbienie w Niby OS na Łazikach na górze było, a owszem ale dolazłem i jest git (nie lubię jednak takich tras gdzie trzeba się nawet tyłkiem wspinać :)). Byli kursanci z instruktorami i przy prowadzeniu Łazików instruktor zwrócił mi uwagę, że eksperes w pierwszej wpince powinien być odwrotnie wpięty aby zamek w karabinku gdzie wpina się linę był w przeciwnym kierunku niż kierunek wspinania - faktycznie popełniłem w tym miejscu błąd (dziekują za tą uwagę - w tej branży należy ciągle i z pokorą się uczyć i to mam nadzieję staram się robić (i kto to mówi - a na kurs wspinaczkowy to nigdy się nie wybrałem)).

Pocenie bardzo dobre i uwaga - TRA-TA-TA-TA - nastąpił przełom - WAGA PONIŻEJ 73 - a dokładnie 72,8 kg. Nowy rekord, który bardzo mi się podoba.

Prawdziwy piknikowo-wspinaczkowy wypad. I w końcu całodniowy. Nawet ta temperatura 32 C w cieniu nie zmieniła pozytywnego odbioru tegoż wypadu.

piątek, 2 sierpnia 2013

Czytanie Horsta

Książka "Trening wspinaczkowy" rozpoczyna się od pewnego auto-testu (samooceny) w trzech kategoriach - psychika, technika, sprawność fizyczna. Tak oceniałem, że wyszło mi psy-30, tech-35, fiz-31. Ponoć to dobrze jeżeli nie ma różnic powyżej 5 punktów w tych 3 kategoriach - co znaczy, że w miarę równomiernie rozłożone są moje skille wspinaczkowe :). Faktycznie tego typu samoocena pokazuje szybko słabe punkty. O tych słabościach niby się wie ale jednak takie podsumowanie wyrzuca na zewnątrz jasno i wyraźnie z czym mamy kłopot i do czego należy się przyłożyć. U mnie na przykład punkt dotyczący spinania się w trudnym momencie w trakcie prowadzenia wypadł cieniutko więc od tego trzeba zacząć aby szybko i efektywnie poprawić swoje zdolności.

Czytam na razie rozdział o przygotowaniu mentalnym. Tego typu rozdziały zawsze są dla mnie lekką magią ale coś w tym jest i nawet jeżeli na początku coś wydaje się jakby "czarami marami" to warto się zastanowić i przejąć niektóre propozycje. Na przykład wizualizacja przejścia patentowanej drogi - to do mnie przemawia ale dlatego, że to dość naturalne i człowiek bez książki na to wpada i tak zaczyna robić (ja tak robię jeżeli już znam daną drogę to przed przejściem wyobrażam sobie jak to będzie szło, przechwyt po przechwycie). Są opisane metody relaksacyjne, metody na nauczenie się rozluźniania odpowiednich partii mięśniowych itp.

Ogólnie na razie dobre wrażenie z lektury.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Dotarła książka Horsta

Właśnie dostarczono mi książkę "Trening wspinaczkowy" autorstwa Erica J.Horsta. Przeczytałem wstęp i już jestem napalony na czytanie dalej :). Najbardziej boję się rozdziału, w którym Horst stwierdzi, że palenie papierosów mocno ogranicza możliwości wspinaczkowe (a przypuszczam, że na pewno się takie coś pojawi). W każdym razie rozpoczynam dzisiaj wieczorem lekturę - przygotowania do planowego i poukładanego treningu na jesieni startują już dzisiaj.

Plan sierpniowy

Plan wygląda następująco:

  • 15 podciągnięć na drążku ciągiem - aktualny rekord to 14
  • piramidka w zwisaniu na drążku do 40 sekund (po 10 sekund dodawane i 2 minuty przerwy pomiędzy zwisami - czyli: pierwszy zwis 10 sek, drugi 20 sekund, trzeci 30 sekund, czwarty 40 sekund, piąty 30 itd aż do 10 sekund na końcu). To nowy punk programu, zauważyłem, że piramidki są najlepsze.
  • 130 sekund w zwisie na rurce
  • 34 pompki (aktualny rekord to 32)
  • przykurcz pełny na lewej ręce przynajmniej przez 4 sekundy - śmieję się bardzo przy tym punkcie - ciekawe czy się uda
  • 2 x piramidka w podciągnięciach do 8 czyli 64 podciągnięcia w jednym treningu - dalsze przygotowanie przed zrobieniem piramidki do 9
  • waga 72kg (osiągnąłem 73,4 kg rekordowo)
Taki skromny plan - wyrzuciłem bieganie bo jednak bardzo nie lubię biegać i jest to działanie od przypadku do przypadku.

Co do globalnego planu to pomysł jest taki, że tak do września-października (zależnie od pogody) wspinanie w skałkach i na sztucznej dość luzackie i bez harmonogramu. Potem listopad 3 tygodniowa przerwa od wspinaczki (zamiana na basen). Potem powrót z delikatnym rozwspinaniem. A od grudnia szczegółowy harmonogram treningu i wspinanie się na następny level.