niedziela, 31 sierpnia 2014

Starsze cielsko bardziej dyszy :)

Jakieś jaja z tym oddychaniem - jak idę w drogę, która na moim poziomie jest wymagająca to włącza mi się niesamowite dyszenie (nie mówiąc o stękach). Z jednej strony dobrze bo nie wolno się spinać i zatrzymywać oddechu co może doprowadzić do osłabienia z niedotlenienia. Z drugiej strony po co aż tak głośny oddech :). Stęki to druga sprawa. Nie wiem czy jest to specyfika wynikająca z posiadania takiego a nie innego wieku czy takiego akurat typu reakcji na wysiłek. Patrzę po ludziach i jakoś tak cicho u nich przy wysiłku - no czasami jakaś kurwa poleci ale to co innego :), to najczęściej bardzo uzasadnione. Dychawka jest denerwująca no ale przecież nie da się z tym walczyć - a może się da tak jakoś ciszej oddychać :).

Pukanie do VI.2+

W trakcie dzisiejszego wypadu na skały sprawdziłem sobie jak tam z moim VI.2 zrobionym z miesiąc temu - jest nieźle, nie sprawiło mi ono żadnego problemu. Zabrałem się zatem za takie VI.2+ bo docelowe VI.3 było zajęte. Poszło całkiem optymistycznie. Przy pierwszej przystawce oczywiście w kluczowym miejscu (takie około 7 ruchów całości) dwa zwisy na obczajenie patentu. Za drugim razem już lepiej a za ostatnim prawie przelazłem - dotarłem do kluczowej dziurki na dwa palce i już dostawiałem lewą rękę do całkiem ładnej klameczki ale zabrakło ze 2 cm - źle postawiłem prawą nogę, za nisko. Z jednym blokiem - można przy następnym wypadzie pokusić się o prowadzenie. Jakaś tam moc/siła jest. Podreperuje się ją jeszcze na sztuczniaku i może coś z tego docelowego VI.3 będzie w tym roku :).

PS
Wspinanie w słońcu ładnie daje na zrzut wagi (wiem, wiem to w głównej mierze odwodnienie). W każdym razie po powrocie do domu ze skał 74.1 kg - ciekawe ile z tego zostanie o poranku dnia jutrzejszego :).

sobota, 30 sierpnia 2014

Baldowanie? Faktycznie jest coś takiego

Po bardzo długiej przerwie od baldowania wróciłem do tematu. Cóż za wspaniałe bóle rączek w innych miejscach niż dotychczas :). Trzeba się trochę dopakować bo zostało około miesiąca na zrobienie VI.3 :). Zaczynam jak zwykle panikować. Od przyszłego tygodnia temat zrobienia VI.3 wychodzi na pierwszy plan - robi się mało czasu na wypady na skały a i praca nie odpuszcza.

Co do walki z wagą to nie wiem co się dzieje w tym roku ale nie mogę zjechać poniżej 74.7 kg. Rekord zeszłego roku to 72.8 kg (jak ja to zrobiłem to nie wiem). Przybrałem chyba na masie mięśniowej od zeszłego roku i to nie daje zejść niżej w tym roku. Nie poddaję się jednak i walczę dalej.

PS
Trenowanie, trenowanie a tu mi się znowu bardzo duża impreza szykuje pod koniec września - może to nie normalne ale przez wspinanie zacząłem lękać się imprez bo forma po nich spada jak diabli :).

piątek, 22 sierpnia 2014

Prawdziwy koszmar :)

Filmik nie wymagający komentarza - LINK

Droga do 70,9 kg

Mam do zrzucenia jeszcze 4,3 kg aby osiągnąć to co sobie postanowiłem na początku tego roku. Ważenie dzisiaj o poranku wskazało 75,2 kg. Nie to abym chciał potem zostać koniecznie przy tej ekstremalnej dla mnie wadze - chcę ją osiągnąć i zobaczyć czy to jest w ogóle możliwe. Byłaby to waga taka jaką posiadałem mając latek 20 na karku. Aby to osiągnąć oczywiście nie obejdzie się bez innych aktywności ruchowych - wybrałem rower co znacznie pomaga spalać sadło. Odłożenie jedzenia chleba też niesamowicie wpływa na wagę i stosuję to od początku tego tygodnia.

Cztery kilo wydaje się dość pokaźną wagą ale gdy rozłożyć to na cały organizm to spokojnie można wygospodarować tyleż tłuszczu zabierając to tu to tam :). Ciekawe czy się uda.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Bez chleba waga w dół

Od poniedziałku nie jadam chleba i proszę bardzo, kilogram w dół. Jednak chleb to straszny wypychacz jest. Waga o poranku zachęcająca do dalszej regulacji - 75.4 kg.

środa, 20 sierpnia 2014

Jednak forma nie spadła aż tak

Kilka postów temu panikowałem, że po powrocie na ściany po 3 tygodniowej przerwie odczułem niesamowity spadek formy. Myliłem się - to była jakaś pojedyncza fluktuacja ogólnego samopoczucia, złe jedzenie przed treningiem, słabszy dzień czy coś w tym stylu. Wczoraj byłem drugi raz i wszystko jest w porządku - owszem spadek mocy i siły ale nie aż tak straszny.

Wniosek stąd taki, że gdy człowiek ma ponad 40 latek bardzo istotne jest odpowiednia dieta, szczególnie przed treningiem. Co prawda ostatnio bardzo ładnie jadłem w godzinach poprzedzających wypad na ścianę i stąd zdziwiłem się obserwując swoją słabość. Mam wrażenie, że słabo piłem w ciągu tego dnia (chyba jedna herbata i tyle w trakcie śniadania :) ).

Obserwacja ostatnich 2 lat wspinania pokazuje niestety, że najprościej w dniu treningu najeść się jednak mocno węglowodanowych rzeczy w ciągu godzin poprzedzających wspinaczkę - mówię tutaj o łatwiźnie typu jedzenie śmieciowe, cukry proste - ciastka, batony itp. Po tym zawsze wszystko działa i ma się zapasy do przepracowania na ściance kilku godzin. Jest to oczywiście w jawnej sprzeczności z radami na różnych stronach o wspinaczce - tam mówi się, że trzeba wyeliminować z diety słodycze. Wszystko ładnie ale jednak na własnym przykładzie widzę, że najlepiej działają słodycze - czysta żywa energia. O efekcie spadku mocy i senności po jedzeniu o wysokim indeksie glikemicznym niby wiadomo ale ja tego tak nie odczuwam osobiście, najadam się ciastek z galaretką :) i nie czuję się senny po niedługim czasie - przerabiam te ciastka na treningu. Skomplikowane to żywienie i błądzę cały czas próbując różnych rzeczy ale wszystko ciągnie mnie w kierunku mega cukrów :) - to takie proste. Muszę sprawdzić następnym razem inną filozofię - makarony w ciągu dnia i owoce typu jabłka czy gruszki jako dopalacz cukrowy. Ciekawe ile trzeba zjeść jabłek aby wyszło na to samo co zjedzenie snikersa :) hehehe.

PS
Oczywiście dużo płynów od rana w dniu wspinaczkowym to też podstawa :).

wtorek, 19 sierpnia 2014

Alkohol vs ATP

Taki ciekawy fragment mi kolega przesłał apropo wpływu picia alkoholu a ATP.

Alcohol also reduces energy sources by inhibiting a process known as gluconeogenesis in which glucose is formed from substances other than glucose. When alcohol is oxidized by alcohol dehydrogenase (an enzyme), it produces an elevation of NADH, which ultimately reduces the amount of a coenzyme that is essential in the production of ATP.

Interesujące :).

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Poszukiwacz zaginionej motywacji

Prawda jest taka, że nastąpił spadek motywacji do treningu i ogólnie wspinania. Zaobserwowałem to i się przestraszyłem. Potrzeba jakichś nowych bodźców żeby ponownie na ostro zabrać się za trenowanie. Przypuszczam, że ogólnie wakacyjne rozleniwienie imprezowe ma tutaj główny udział. Taki rozmemłany człowiek ma spore trudności z zabraniem się do sporej aktywności. Mam nadzieję, że to minie a zatem jeszcze nie panikuję. Zastanawiam się tylko co byłoby najlepszym bodźcem do ponownego zrywu? Potrzeba czegoś oryginalnego :).

piątek, 15 sierpnia 2014

Sprawność fizyczna od 0 do 10

Chciało by się odpowiedzieć na pytanie o sprawność fizyczną jak w filmie Seksmisja - dzieesssięć. Niestety odpowiedz brzmi maksymalnie trzy :). Po trzy tygodniowej przerwie wczoraj pierwszy wypad na wspinanie. Znowu to samo - w pewnym momencie ktoś jakby wyłączył prąd w 42 letnim cielsku. Doświadczyłem już tego z 10 razy. Po prostu po kilku wspinkach nagle ręce całkowicie opadają z sił i już nie mogą nic pociągnąć. Jakby w organizmie nagle skończyły się wszystkie zapasy ATP. Niby zdążyłem się już do tego przyzwyczaić ale zawsze gdy mi się to przytrafia wnerwiam się strasznie. Rozwiązaniem jest po prostu kilka wypadów na wspinanie (chyba 3 razy) i wszystko wraca do normy. Co ciekawe u kumpla, który miał identyczną przerwę i podobnie zakrapianą alkoholem spadek formy był znacznie mniejszy - wyjaśnieniem może być w tym przypadku młodszy organizm o około 5 lat. 

Trudno, tak już widocznie być musi i nie wiele da się na to poradzić. Pocieszeniem jest przynajmniej to, że mięśnie, ścięgna i stawy znacznie wypoczęły i są gotowe na nowe wyzwania :). 

środa, 13 sierpnia 2014

36 nieśmiałych podciągnięć :)

Jakoś trzeba zacząć się wdrażać w ponowne wspinanie. Walnąłem sobie nieśmiało w kilku seriach 36 podciągnięć na drągu. Poszło na luzaku. Z podobną nieśmiałością stanąłem o poranku na wadze i jest dobrze - 76,5 kg. Wszystko w rozsądnych granicach. Nie pozostało nic innego jak wybrać się na wspinaczkę :).

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Do roboty

Skończyło się wczasowanie trzeba zacząć się wspinać. Jak zwykle lekki strach przed pierwszym dotknięciem skały :). Czy moc aby nie spadła? I ten powrót z upałów w upały - to nie zachęca do wspinaczki :). Wypoczynek od wczasowania byłby najlepszym rozwiązaniem. Zmiana klimatu na krakowski od razu spowodowała straszliwą ospałość i niechęć do wszystkiego. Trzeba się kopnąć w tyłek i ruszyć. Efekt odstawienia codziennego winkowania, piwkowania lub rakijowania też ma pewnie niebagatelny wpływ na samopoczucie. Trudno się podnieść po wakacjach i czuję się jakby bardziej zmęczony niż przed wyjazdem. Mam nadzieję, że po pierwszym wypadzie na skały wszystko wróci do normy a może i pójdzie w górę - w końcu czeka piramidka dróg do przejścia oraz cel tego roku czyli VI.3.