wtorek, 30 kwietnia 2013

Królik doświadzczalny

Jako królik doświadczalny, który wykonuje eksperyment na samym sobie pod tytułem umieszczonym jako nazwa bloga muszę z tego miejsca polecić wszystkim tego typu doświadczenia. Oczywiście w dowolnej dziedzinie związanej z ruchem. Automotywujący charakter tego bloga naprawdę działa i przynosi powolne aczkolwiek zauważalne efekty. Mam nadzieję, że blog może motywować także osoby postronne, które przypadkiem wpadną na ten adres. Eksperyment trwa już 4 miesiące i nie ma zamiaru przestać trwać. Ciągle jest to tylko wprawka przed czymś poważniejszym i na pewno nastąpi eskalacja treningowa.

Z planów na ten miesiąc nie wykonałem przykurczu na lewej ręce przez 4 sekundy (na prawej bez problemu ale lewa dalej się rozgina od razu) oraz przejścia drogi VI.2 - ale tutaj po prostu nie znalazłem takiej drogi na halach wspinaczkowych :). Pozostałe punkty z posta planującego wykonane Planowanie.

Jutro rozpiszę plany na następny miesiąc - tym razem plan zawierał będzie przejścia w realnych skałach. Po długim weekendzie jadę zakupić komplet około 10 ekspresów i dodatkowo linę statyczną do kompletu z dynamikiem, który na razie grzeje miejsce w szafie. Prowadzenia w skałach rozpocznę od dróg o trudności V i V+ - tak aby powstała mi piramidka przejść mniej więcej taka: 8 dróg V, 4 drogi V+, 2 drogi VI, i jedna droga VI+. Ale o tym jutro.



poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Tkwiąc w chaosie

Dzisiaj tak trochę z braku pomysłu postanowiłem zrobić sobie 100 podciągnięć na drążku tak w 5-kowych seriach (jestem przy 65-tym). Chaos czystej postaci jeżeli chodzi o trening ale jakoś tak wyszło. Jeszcze rozciągania na nogi sobie zrobię na koniec to się zawsze może przydać.

Ogólnie ostatnio mało wyjść na ściankę - kumpla gdzieś ciągle wywiewa za granicę. Jak widać wspinanie jest grą zespołową i w pojedynkę tak trochę wszystko zaczyna siadać :). Kumpel jednak wrócił - trzasnął sobie maraton w Krakowie i ma konkretne wytłumaczenie na przerwę od wspinania. Ja w ostatnim tygodniu byłem tylko raz na hali wspinaczkowej a resztę ćwiczeń w domowym zaciszu przeprowadzałem (a w domu to jak wiadomo nie to samo co na hali).

Jednak, żeby nie było - napał trwa dalej :) i gdyby tylko życie pozwalało byłbym codziennie na skałach.


Jeszcze mały dopisek na koniec. Zaglądnąłem z ciekawości na kilka starych postów i w tym Odkopanie ... na końcu skrobię o tym, że boli mnie cały organizm i że wykonałem sobie 5 podciągnięć w ciągu. Niesamowicie się uśmiałem - dzisiaj zrobiłem sobie na luzaka 20 razy po 5 podciągnięć. Jak przyjemnie czasami spojrzeć wstecz.

sobota, 27 kwietnia 2013

73,9

Kolejny mały kroczek jeżeli chodzi o wagę osiągnięty.

Wszystko dzięki nietypowemu treningowi ogólnorozwojowemu - pomoc przy przeprowadzce przyjaciół :). Trening zawierał bardzo dużo niezbędnych wspinaczowi elementów. Noszenie ciężkich przedmiotów, wdrapywanie się z tymi przedmiotami na 3 piętro kamienicy po schodach (wcześniej znoszenie ich z mieszkania źródłowego), było nawet na końcu kilka podciągnięć na ciekawej framudze :) i malutki trawers na samych rękach z lewa na prawą stronę framugi. Wszystko zakończone zostało regeneracyjnym odkażaniem organizmu przy pomocy wina. Tego typu treningi nigdy nie mogą się znużyć.

To już drugi nietypowy sposób treningowy po treningu bałwanowym, który opisywałem w porze śniegowej. Jak widać daje to rezultaty - przynajmniej w postaci wagi wspinacza :).

Punkt z planu na ten miesiąc zrealizowany - zobaczyłem rano liczbę 73 na wadze. Teraz trzeba się umocnić w tym przedziale 73-74.

piątek, 26 kwietnia 2013

czwartek, 25 kwietnia 2013

Odpoczynek z wyrzutami

Dzisiejszy dzień cały przeznaczony na odpoczynek. Wczoraj wykonując dość sporo razy "Ćwiczenie 2" naruszyłem dość znacznie rączki. Bolały dzisiaj ręce oj bolały. Niech to się zasklepi i ruszę dalej. Dość hardcorowe jest trenowanie przykurczów ale nie ma rady muszę ten element wzmocnić - stalowy przykurcz rzecz ważna :).

Muszę przyznać, że wciągnąłem się tak w różne treningi, że jak nic nie robię cały dzień to mam takie lekkie wyrzuty sumienia.


Z innej beczki. Zacząłem trenować ostatnio różne rzeczy w kierunku szpagatu poprzecznego. Boli jak cholera ale celem jest zejście tak do 20 cm nad ziemię :). Mistrzynią takich wygibasów jest oczywiście moja córka - ja tam stękam i się cieszę z lekkich postępów a ta przybiega i mówi "taki szpagat masz na myśli tato?" i szast - chyba z 10 cm nad ziemie zjechała w szpagacie. No ale to córka-człowiek-guma. Mi wystarczy tak do 20 cm zjechać :).

Z jeszcze innej beczki. Buty, które kupiłem na starcie napału wspinaczkowego są bardzo ok ale to, że kupiłem o pół numeru za małe było błędem. Jeszcze raz zakrzyknę - Rock Pillars PEARL LU muszą być dopasowane od razu po zakupie bo za cholerę się nie rozciągają - przynajmniej przez 3 miesiące nic się nie ruszyło. Mam pewien dyskomfort w trakcie wspinania z lewą stopą, która jest minimalnie większa. Trochę boli w dalszym ciągu.


środa, 24 kwietnia 2013

Ćwiczenie 2 - rurka

Kolejne ćwiczenie z drążkiem w roli głównej.

Ćwiczenie przebiega tak:

  1. Rozpoczynamy od zwisu na dwóch rękach
  2. Podciągamy się i na samej górze przytrzymujemy 5 sekund w przykurczu
  3. Opuszczamy się do samego dołu
  4. Podciągamy się do samej góry i potem opuszczamy ale tylko do takiej wysokości aby przedramiona do ramion były pod kątem ostrym około 45 stopni. Pozostajemy 5 sekund w takim przykurczu
  5. Opuszczamy się
  6. Podciągamy się do samej góry i opuszczamy ale tylko do takiej wysokości aby przedramiona do ramion były pod kątem 90 stopni. Pozostajemy 5 sekund w takim przykurczu
  7. Opuszczamy się
  8. Podciągamy się do samej góry i opuszczamy ale tylko do takiej wysokości aby przedramiona do ramion były pod kątem około 135 stopni. Pozostajemy 5 sekund w takim przykurczu
  9. Opuszczamy się i kończymy serię - schodzimy z rurki.

Ćwiczenie to podglądnąłem na youtubie na filmiku pewnej dziewczyny opisującej swój dzień treningowy. Niezłe ćwiczenie. Aktualnie robię sobie wszystkie przykurcze po 5 sekund ale można to zwiększyć lub można taką jedną serię zrobić od razu dwa razy jak ktoś ma powera. Daje ładnie na większość wspinaczkowych mięśni i ścięgien. Całe ćwiczenie wisimy na rurce nachwytem najlepiej na końcach palców - to rozwija przy okazji siłę palców i ogólnie dłoni a także pompuje przedramiona. Podciągamy się przy okazji więc plecy, brzuch, ramiona nam pracuję ładnie. Robimy przykurcze a co za tym idzie pracują mięśnie przeciwstawiające się rozginaniu przedramienia od ramienia. Dość ogólne ćwiczenie na górną i środkową część ciała biorąc pod uwagę prostotę drążka - godne polecenia jak sądzę.


Brak techniki robi moc?

Pytanie z tytułu jakby idiotyczne.

Teoretycznie gdy się ma słabą technikę wspinaczki, bardziej męczy się ręce, ciągnięcia są potężniejsze itd. Niby więcej w krótkim czasie się człowiek zmasakruje na ścianie. Jednak mając lepszą technikę można się tak samo zmęczyć po prostu pokonując lepsze, trudniejsze trasy i wychodzi na to samo w konkurencji na zmęczenie. No tak, nie da się chyba znaleźć plusów braku techniki. Chociaż nie! Jest jeden plus - można mieć jeszcze zapas na zrobienie szybkich postępów po prostu polepszając słabą technikę. Gdy wszystko jest już maksymalnie wyśrubowane (power , technika itd) o szybkich i dużych postępach mowy być nie może. No - czyli dobrze, dobrze - będzie się na czym skupiać a to już plus, którego mistrzowie techniki nie posiadają :).

wtorek, 23 kwietnia 2013

Niepozorne 30

30 pompek zaliczone. Nie było aż tak łatwo jak mi się początkowo wydawało - co miesiąc o dwie pompki więcej będę sobie rekordy bił. Z planów na ten miesiąc zrobione :

  • 13 podciągnięć w ciągu na drążku.
  • Piramidka w podciągnięciach do 7 i w dół.
  • Zwis na drążku 121 sekund.
  • 30 pompek w ciągu.

Teraz cała energia idzie na przykurcze na jednej ręce (szczególnie lewej bo odstaje od prawej).

Dzisiaj na ściance jakoś tak jakby szybko się zbułowałem. Może za krótkie przerwy przed kolejnymi wspinaczkami. Ogólnie jednak odczucia pozytywne - czuję dłonie i przedramiona. Spędziłem tam równe 2 godziny. Wspinaczka przez cały czas z maksymalnie 4 minutowymi przerwami. Wychodzi mój ogólny brak formy - zrobiło się ciepło na hali to się pocę dość strasznie.

Hala to hala nie ma szansy aby czuć takie zmęczenie rąk po ćwiczeniach domowych. Od następnego sezonu muszę trzy razy w tygodniu chodzić, dwa to stanowczo za mało.

Powoli zarysowuje się pewien nie przewidziany przeze mnie problem jeżeli chodzi o wyjazdy w skały. W tygodniu praca więc skały ewentualnie na wieczór można by atakować na kilka godzin zamiast na halę. Weekendy (a jest ich ograniczona ilość do września - strasznie ich mało) super często mam zajęte wyjazdami rodzinnymi z dziećmi itp. To nie te czasy co kiedyś gdy od czerwca do września byłem z 80 razy na skałkach i siedziałem tam od rana do 18. Muszę to jakoś przyjąć do wiadomości i coś sprytnego wymyślić :).



Odhaczanie planu

Odhaczanie planu brzmi jak uklasycznianie przejść dróg wspinaczkowych :). Dzisiaj wieczorem będzie kolejny punkt z planu - 30 pompeczek. Niby nie dużo. Martwi mnie w dalszym ciągu punkt z wiszeniem na lewej ręce w przykurczu przez 4 sekundy - słaba ta lewa ręka jest bardzo i nie daje się nie rozgiąć przy tym ćwiczeniu.

Dzisiaj także ścianka wspinaczkowa - będę zwracał baczną uwagę na pracę nóg.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Zwisanie swobodne

Relacja z walki na drążku (zwisanie):
Jest 121 sekund. Plan w końcu wykonany. Najpierw 45 minut ogólnej rozgrzewki i rozciągania a potem próba - udana. Technika - ot co. Wiem już jak lepiej chwytać drążek aby dłużej powisieć. Jak widać technika przydaje się nawet w zwisaniu na drążku - strach pomyśleć jak wpływa na wspinaczkę. Technika jest prosta ale boląca - boli skóra dłoni zgniatana rurką a nie podstawowe mięśnie przedramion i tym sposobem można dużo dalej dojechać. Robię po prostu pełny chwyt aby jak najbardziej palce otoczyły rurkę - i tyle. Nie mówię, że na końcu nie paliły mnie przedramiona ale było o niebo lepiej niż ostatnio przy 110 sekundach.

Plan z tego miesiąca ma szansę na udane zakończenie. Aktualnie mam zrobione
  • 13 podciągnięć w ciągu na drążku.
  • Piramidka w podciągnięciach do 7 i w dół.
  • Zwis na drążku 121 sekund.
Pociąg jedzie dalej - najbliższa główna stacja to Chiński :). Jest jeszcze daleko ale to tym lepiej, więcej miejsca na pośrednie przygody mniejszego formatu.

Praca nóg

Każdemu początkującemu wspinaczowi mówi się, że najważniejsza we wspinaczce jest technika a w szczególności technika pracy nogami. Nikt w to oczywiści nie wierzy. Jeszcze gorzej jeżeli powiemy kompletnemu laikowi, że nogi we wspinaniu są najważniejsze - pomyśli, że go chcemy nabrać. Jak to najważniejsze !? - powie - przecież mam oczy i widzę, że gdy ktoś się wspina to rękami pracuje. Przecież jak popatrzy się na gości wspinających to mają nierealnie rozwinięte mięśnie rąk. I tak dalej i tak dalej.

Jest jeszcze inny etap przyjmowania do wiadomości tego faktu o nogach i wspinaniu. Człowiek się już wspina, wie i jasno sobie zdaje sprawę ile może dać prawidłowa praca nogami, ile energii może zaoszczędzić i jak bardzo odciążyć ręce. Wie to wszystko bardzo dobrze ale mimo wszystko wspinając się permanentnie i jakby z premedytacją zapomina o tym. Może dlatego, że nogi są dalej od głowy niż ręce? Wspina się, trenuje, wylewa siódme poty ale ciągle aby popracować nogami musi sobie to wbijać młotkiem do głowy. Musi się specjalnie skupić aby sobie przypomnieć i wypowiedzieć w myślach - "zwracaj uwagę na nogi".

Ja tak właśnie mam. Świadomość tego aby wspinać się z maksymalną kontrolą nóg jest czymś tak dziwnym dla mózgu, że ciągle o tym zapomina. Wspinam się na danej drodze, dochodzę do samej góry, zjeżdzam i na dole mogę opowiedzieć o przechwytach, jak się ręce łapią w różnych miejscach, czy ciągnięcie było mocne czy słabe, czy to krawądka duża czy mała ale kompletnie nic nie mogę powiedzieć jak wchodziły nogi, na czym stawały, jak były obciążane itd. Umysł jakby tego nie rejestruje. Jest to denerwujące. Aby stało się to machinalne naprawdę trzeba dużo nad tym popracować z pełną świadomością.

Powinno się na halach wspinaczkowych wypisywać na wszystkich panelach tekst co 2 metry - "pracuj nogami" - może byłoby prościej :).

piątek, 19 kwietnia 2013

Stopień dziadostwa

Na początku drogi powrotu do wspinania opisywałem swoje możliwości przymiotnikami dziad, wapno itp. Ostatnio jednak nie wykorzystywałem tych określeń nazbyt często. Dla jasności - dalej zawodnik uważa swoje możliwości jako dziadowe i poniżej krytyki :). Jednocześnie oczywistym jest, że istnieje coś takiego jak stopień dziadostwa, który można zmieniać w czasie. Dziadostwo na pewno się trochę zmniejszyło - to fakt. Dalej jednak pomniejszy dziad czuje się rozjechany pracą przy kompie, odczuwa połamanie ogólne, słabość przy powzięciu większego wysiłku (np bieganie), dalej pali fajki itd. Postęp we wspinaniu jaki się dokonał ostatnio jest malutkim kroczkiem w kierunku wychodzenia na skali dziadostwa w kierunku pozytywnym.

Ciekawe ilu ludzi tak jak ja wpadło w szpony bezruchu, totalnego odejścia od jakiejkolwiek formy aktywności (albo aktywności tak sporadycznej, że praktycznie równej zeru). Wpadnięcie w taki stan jest niezwykle proste bowiem odbywa się systematycznie i powolutku - bardzo drobnymi krokami. Z roku na rok człowiek coraz mniej się rusza, aż w pewnym momencie może stwierdzić i uznać za normalne to, że w wieku takim to a takim takie samopoczucie i ogólny brak formy to stan normalny. Można (i trzeba) na szczęście się z tego wyrwać.To wyrywanie się może być przy okazji pasjonujące - wystarczy trochę wyobraźni i już.

Co do bezruchu policzyłem sobie kiedyś ile kilometrów rocznie robionych na piechotę odbiera mi samochód (liczyłem dojścia na przystanki, do domu, do pracy itp) - wyszła przerażająca liczba ponad 500 km, których nie pokonuję na nogach tylko dalej w pozycji siedzącej - no ale możliwe, że kolejnym krokiem ewolucji człowieka od pozycji na 4 łapach po wyprostowaną będzie pozycja siedząca - kto wie. 


czwartek, 18 kwietnia 2013

Piramidka do 7

Udało się - piramidka do 7 w podciągnięciach wykonana. Poszło nawet gładko. Najgorzej było przy schodzącym 5-cio krotnym podciągnięciu a potem już luz. Kolejny etap do 8 w piramidzie z 2 minutowymi przerwami może być już dużo ciężej osiągnąć - to w końcu sumarycznie 64 podciągnięcia. Przerobię przez kilka tygodni tą siódemkową aby się jeszcze wzmocnić zanim rzucę się na ósemkową. Strasznie się cieszę z tego wyczynu :) hehehe. Pamiętam jak stękałem przy 4 podciągnięciach pod rząd. Dobrze to pamiętam i tym bardziej teraz jest fajne uczucie gdy takie 4 podciągnięcia to pestka a wykonanie 1 potem 2 potem 3 potem 4 potem itd aż do siedmiu i w dół 6,5,4,3,2,1 to już uczucie wielokrotnie fajniejsze :).

Nie napalam się za bardzo na podciągnięcia bo zdaję sobie sprawę, że nie jest to najważniejszy element we wspinaniu. Muszę więcej uwagi przyłożyć do przedramion - one najszybciej pękają. Beztlenowe działanie mięśni w moim przypadku jest jeszcze w opłakanym stanie. Ale to się zmieni.


Piąty sezon

Ciekawe, że wspinam się do kilku miesięcy a to już piąty sezon leci. Tak wychodzi. Wspinałem się od 1989 do 1993 przez 4 sezony - ostatnie dwa bardzo ostro. I teraz jakby nie liczyć piąty sezon idzie. Przerwa we wspinaniu była dość długa ale traktuję ją jako długi rest :).

Wczoraj ponownie mały rekord wagi wspinacza - dokładnie 74 kg na wadze. Minimalnie i byłaby już widoczna liczba 73. Dzisiaj wieczorem przystawiam się do rekordu w piramidzie podciągnięć do 7 - ostatnio nie dałem rady ale czuję, że tym razem pójdzie.

Do końca miesiąca mam jeszcze kilka rzeczy z planowania do zrobienia - między innymi ta piramidka, zwisanie na rurce do 120 sekund, pompeczki w ciągu 30 i waga poniżej 74 nie mówiąc już o przykurczu na lewej ręce 4 sekundy (z tym będzie problem ostatnio sprawdzałem i ręka dalej się odgina bez szansy na przyblok - prawą mam jednak sporo mocniejszą bo bez trudu ponad 4 sekundy na niej wiszę). Coś z tą lewa ręką muszę bardziej potrenować bo się obija i nie dogania prawej.

Aha - próba rzucania (druga blogowa) znowu się nie powiodła - przypadkowo napotkany kiosk wymusił na mnie przystanięcie i wypowiedzenie słów "poproszę Laki Strajki lajty i zapałki". Tylko bezludna wyspa przez kilka lat wyrwała by mnie z tego nałogu jak widzę.




środa, 17 kwietnia 2013

Lista dróg - Bolechowice 2

Aktualizacja dróg w Dolinie Bolechowickiej - dodanie dróg o trudnościach piątkowych. Mało tego w samej dolinie Bolechowickiej ale zawsze coś. Zrobię sobie z tego taką piramidkę, że w tej dolince przejdę wszystkie V-tki, wszystkie VI-tki, ze trzy VI.1 i jedną VI.2+ (dokładnie rysę Babińskiego bo mi się ta droga podoba niezmiernie). A potem przerzucę się do doliny Kobylańskiej i Będkowskiej  na podobne zadanie. Tym sposobem uzbieram pewnie całkiem pokaźną liczbę dróg.


V

  1. Łaziki (V)
  2. Trawki (V)
  3. Komin Górki (V)
  4. Rysa Wallischa (V)
  5. Depresja Pokutników (V+)
  6. Komin Paullego (V)


VI


  1. Przewieszony kominek (VI)
  2. Prawe łaziki (VI)
  3. Ryski nad tablicą (VI+)
  4. Filar Szymona (VI)
  5. Prawa Zamarła (VI+)

VI.1

  1. Filar Malczyka (VI.1) 
  2. Czyste sześć pięć (VI.1)
  3. Filar Wallischa (VI.1)
  4. Rysa Myszkowskiego (VI.1+)
  5. Atrakcyjny Kazimierz (VI.1+)
  6. Przez napis (VI.1+/VI.2)

VI.2

  1. Gra w kości (VI.2) 
  2. W cieniu tytanów (VI.2)
  3. Przy kominku (VI.2)
  4. Cherlak Szolmes (VI.2) 
  5. Rysa diagonalna (VI.2+)  
  6. Brzytwa Ockhama wprost (VI.2+) 
  7. Przez napis wprost (VI.2+) 
  8. Rysa Babińskiego (VI.2+) 
  9. Zacięcie w Abazym (VI.2+)
  10. Ryski Myszkowskiego (VI.2+)
  11. Marzenia Sprocketa (VI.2+)

Minusy chudnięcia

Pech chciał, że na kilka miesięcy przed rozpoczęciem napału na wspinaczkę zakupiłem dwie pary spodni. Teraz ich rozmiar pozostawia wiele do życzenia - taki lekki hip-hop się zrobił - tzn luz. Przestrzegam więc przed zakupem ubrań jeżeli ktoś planuje zacząć się wspinać :).

Z innej beczki - wczoraj było całkiem luźno na hali wspinaczkowej - pogoda od razu robi swoje, ludzie na skały pojechali. Ja już niedługo też się wybieram ale życie nie pozwala tak łatwo w tygodniu się wybrać - uzbrajam się w cierpliwość. Najpierw atak na jak najwięcej V i V+ z dołem (zgodnie z propozycją w komentarzu do linka o drogach w Bolechowicach). Uaktualnioną listę dróg z Bolechowic (tym razem od V do VI.2+) zamieszczę w osobnym poście.


wtorek, 16 kwietnia 2013

Stabilny poziom

Po dzisiejszym pobycie na ściance wspinaczkowej stwierdziłem, że osiągnąłem w miarę stabilny poziom - ręce dość szybko się regenerują do kolejnych wspinaczek, czuję już pierwsze oznaki mocy w pewnych pozycjach gdzie jeszcze niedawno temu nie dałbym rady. Przeszedłem kilka nowych tras od strzału (na wędkę) jedna VI w przewieszeniu 3 trasy bez wycen ale takie pomiędzy V a VI. Wydaje mi się, że drogi na poziomie VI.1 mogę przechodzić już tak przy maksimum 2 przystawkach. Brakuje mi na hali dróg VI.1+ i VI.2 - chciałbym na nich sprawdzać dalszy postęp.

Z obserwacji tego niespiesznego postępu spostrzegłem także jeden dość istotny element techniczny, którego prawie nie stosuję. Chodzi o technikę "drop knee". Niby gdy świadomie wyszukam sobie odpowiedni fragment ścianki potrafię to zrobić ale nie jest to coś co mam we krwi. Muszę nad tym popracować. Flagowanie stosuję bardzo często i to jest już jakby bez użycia świadomości same nogi się wyciągają w różne strony aby poprawiać równowagę (flagi wewnętrzne, zewnętrze). Skręcanie kolana jakoś nie przychodzi samo a idę o zakład, że na tych przewieszonych drogach są miejsca gdzie to rozwiązanie będzie najlepszą opcją. Sprawdzę to następnym razem jak z tym kolanem.

Co do ogólnego rozwoju przez te ostatnie trzy miesiące wszelkie bóle prawie całkiem zniknęły. Piszę prawie bowiem jest jeden ból, który ciągle tkwi gdzieś w okolicach obojczyków - po obu stronach. To jedyny taki ból, który permanentnie istnieje i nie znika. Mam jednak nadzieję, że i ten ból zniknie gdy już odpowiednie sploty mięśniowe i stawy nabiorą siły i dostosują się do nowych warunków (tzn innych niż ślęczenie przed kompem).

Po przeczytaniu książki "Wspinaczka skałkowa - poradnik" jestem trochę mądrzejszy co do tego jak powinien wyglądać trening. Jednak na razie nie wprowadzę ścisłej rozpiski z excelem w ręku. Ten sezon potraktuję jako luźne rozkręcenie się przed czymś bardziej poważnym. I takie rozwiązanie polecam wszystkim, którzy traktują wspinanie jako przyjemność ale zarazem chcą się rozwijać. Początkowy rozruch to podstawa i super podwaliny pod kolejne kroki w ściankowej walce (to oczywiście truizm - przepraszam :)).

Z domowych ćwiczonek czeka mnie jeszcze 20 minut przechwytów różnorakich na rurce - takie tam na wytrzymałość zabawy - tak, tak kontynuuję to dalej, ma być 5 razy w tygodniu to będzie.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Druga próba fajkowa

Dzisiaj nastąpi druga próba (druga w czasie gdy skrobię bloga bo takich prób miałem już dużo) rzucenia palenia. Wypalam ostatnią paczkę, którą posiadam i przechodzę w tryb badania wpływu nie jarania na poprawę wspinaczki. Do cholery !!! - eksperyment musi się udać.

Zapomniałem dodać, że w ostatnią sobotę rano osiągnąłem kolejny rekord wagi - 74,2 kg. O 10 deko mniej niż ostatni rekord. Już zaczynam się powoli dziwić jak ja mogłem ważyć ponad 80 kg jeszcze kilka miesięcy temu.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Gumowe misie

W pradawnych czasach gdy się wspinałem, ktoś (nie pamiętam kto) puścił informację, że jedzenie żelków (tych gumowych miśków) dobrze wpływa na moc w trakcie wysiłków fizycznych ze względu na jakieś tam N-te cukry czy coś w tym rodzaju. Z tego co pamiętam info to puścił jakiś student z Krakowa (może nawet student chemii hehe). Śmialiśmy się ale faktycznie pamiętam, że spożycie misiów żelków wzrosło ( w końcu każdy chciał podnieść poziom pokonywanych tras więc każda metoda wydawała się dobra). Tak powoli, powoli stało się to takim małym rytuałem - przed robieniem jakiejś trudnej drogi trzeba było być zaopatrzonym w torebeczkę żelków :). Bez tego prawdopodobieństwo przejścia trasy znacząco malało. Efekt placebo (a może nawet nie placebo) jakby troszeczkę się zakorzenił i być może nawet działał - przynajmniej ja to tak pamiętam.

Dzisiaj można wejść na stronkę w necie ze specjalnymi batonami dla sportowców i sobie zakupić dopalacza energetycznego :). Ja jednak pozostanę przy żelkach - a co.


piątek, 12 kwietnia 2013

Dzieciaki na ścianie

Dzisiaj Forteca z dziećmi. Piątka dzieciaków, czwórka rodziców i zabawa. Instruktor z bardzo fajnym podejściem do dzieciaków zrobił dzieciom rozgrzewkę, i jazda na ściankę. Instruktor bardzo czujny - z dwóch metrów zaobserwował, że mam nie dokręconą blokadę na karabinku - ja za to sprawdziłem dokręcenie wykonane przez instruktora na karabinku u mojego brzdąca - był ładnie dokręcony . Po ściankach huśtanie na linie - w pojedynkę i parami. Ja w tym czasie lekkie wspinaczki - można powiedzieć, że cały czas jakby rozgrzewka. Fajna wyprawa. Najmłodsza zawodniczka stwierdziła, że zostaje na noc na hali wspinaczkowej - dobrze wróży dla przyszłej kariery wspinacza :). Sukces odnotowała także lepsza połowa wchodząc do samej góry ścianki dla dzieciaków - ale wciąż ma obawy przed zjazdem i puszczeniem się chwytów.

Ja muszę dopakować się już w domowym zaciszu na drążku - za mało miałem czasu na wspinanie się.

Relacja z walki na rurce:
I stało się - plan w podciągnięciach zrealizowany - 13 podciągnięć w ciągu na drążku. Śmieje mi się gęba.

Zakwasy po pompkach

Jednak są jeszcze rejony mięśniowe, po których można mieć zakwasy - troszeczkę pompek i już boli :).

Kupiłem sobie miesięcznik "Góry" a tam artykulik o Chińskim Maharadży i muzyce - droga jest jednak klasykiem bez dwóch zdań. W artykule były zdjęcia z przejścia Chińskiego na różnych etapach - oj odżyły wspomnienia.

Jutro ścianka wspinaczkowa - rodzinne wyjście ale sądzę, że coś tam pomęczę organizm.

środa, 10 kwietnia 2013

Nudy wytrzymałościowe

Niestety robienie wytrzymałości ma to do siebie, że jest śmiertelnie nużące. Szczególnie gdy robi się ja na ściance wspinaczkowej gdzie jest dużo ciekawszych rzeczy do robienia. Trzeba się delikatnie męczyć przez długi okres czasu a to daje ostro na cierpliwość i może wkurzać. Wprowadziłem do swojego zestawu ćwiczeń zajęcie, które trochę uniezależnia mnie od ścianek wspinaczkowych, na które mogę chodzić maksymalnie ze 3 razy w tygodniu ze względu na deficyt czasu. Ćwiczenie zamierzam robić 5 razy w tygodniu (wliczając ściankowe wyjścia) a przebiega ono tak, że wisząc na rurce z opartymi nogami pod kątem zmieniam sobie uchwyty, raz z podchwytu na dwóch rękach, raz na jednej ręce z 3 palcami, raz na drugiej ręce, trochę przykurczów w łokciach z sięganiem nad framugę itd (nuda jak diabli) - symuluje to w całkiem dobrym stopniu obciążenia rąk jak po prawdziwej ściance. Robię tak 20 minut kontrolując aby ręce nie przeszły w działanie beztlenowe i nie zaczęły boleć ale staram się być na granicy tego efektu. Gdy poczuję, że przedramiona zaczynają się zakwaszać zmniejszam kąt zwisu pomiędzy ciałem a ziemią i tym samym reguluję intensywność ćwiczenia. Dość ładnie można być na granicy działania tlenowego i beztlenowego mięśni. Jest to takie delikatne ćwiczenie, że nie powinno wpłynąć na przemęczenie mięśni (2 dni odpoczynku od niego wystarczą).

Gdy będę to kontynuował w zaciszu domowym mniej czasu na trening wytrzymałości będę poświęcał na ściance wspinaczkowej. Wtedy tylko rozgrzewka i robienie czegoś na wytrzymałość siłową albo na trening siły (to przypadkiem mi się zgodzi z tym, że tego typu ćwiczenia potrzebują odpoczynku a na ścianę i tak chodzę właśnie maksymalnie do 3 razy w tygodniu). Wydaje się logiczne - zobaczę jak w praktyce się sprawdzi.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Robótki domowe

Z roboty domowej (dzisiaj nie poszedłem na ściankę bo mi kumpla wywiało gdzieś za granicę na chwilę) dzisiaj rozciąganie, pompki oraz podciąganie na drążku.

Zrobiłem tak z 60 pompek w 3 seriach a potem po 10 minutowej przerwie na kolejne ćwiczenia rozciągające podszedłem do rurki i przystawiłem się do zrobienia piramidki do 7.

1,2,3,4,5,6,7,6 poszło ale już przy kolejnej schodzącej 5-ce wymiękłem na 4-tym podciągnięciu. Eeee gdyby nie te pompki wcześniej :).

Czytam dalej książkę "Wspinaczka skałkowa - poradnik". Im dalej w las tym bardziej zamotane :). Ogólnie bardzo fajne ale wydaje mi się, że autorzy próbowali opisać słowami coś co jest bardzo ciężkie czasami do opisania i w wielu miejscach jest trudno sobie wyobrazić o co dokładnie autorom chodziło albo trzeba się mocno napocić wyobraźnią aby to sobie przedstawić w umyśle. Postaram się jednak przerobić opisywane w niej ćwiczenia - powoli i precyzyjnie biorąc po jednym na warsztat.


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rower i waga

Robi się w końcu cieplej. Uruchamiam rower i mam nadzieję, że to pchnie wagę na jeszcze niższy poziom. Stanąłem na 74 - 75 na razie przy aktualnym natężeniu treningowym i bez czegoś bardziej na pocenie się chyba dalej będzie już trudno.

Chyba do pracy sobie na rowerku będę śmigał a to da mi 22 km dziennie. 73 kg w tym miesiącu musi zostać osiągnięte.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Ćwiczenie 1 - rurka

Takie oto ćwiczenie robię na rurce:

Ćwiczenie 1 - rysunek poglądowy :)
Ćwiczenie przebiega tak (wersja z nogami na ziemi aby obciążenie nie było za duże):

  1. Ludek nr 1 na rysunku  wisi na rurce trzymając się obiema rękami wykorzystując rękę nr 1 (cztery palce)
  2. Następnie puszcza lewą rękę (ludek nr 2) i jakby sięga nią do ziemi - w tym czasie wisi na jednej ręce nr 1 (cztery palce) - wisi tak chwilę około 2 sekundy
  3.  Wraca do pozycji ludka nr 1 i robi to samo tylko do ziemi sięga prawą ręką - ręka na drążku dalej nr 1 czyli 4 palce
  4. Potem gdy wraca prawą ręką na drążek chwyta już trzema palcami (ręka nr 2) i opuszcza ponownie lewą rękę
  5. I tak dalej po dwa razy zwis na każdej kombinacji palców prezentowanych na górze rysunku
  6. Gdy dojdzie do ręki nr 6 następuje powrót w odwrotnej kolejności czyli 5,4,3,2 i 1
  7. Gdy całe koło zostanie wykonane na 4 palcach ludek wykonuje pełny zwis około 10 sekund i rozpoczyna następne kółko ćwiczeń z puszczaniem ręki dla różnych kombinacji palców


Należy uważać gdy jeszcze palce są słabe aby nie polecieć do ziemi gdy wisimy na małej liczbie palców :).

To samo ćwiczenie dla twardzieli - zamiast podpartych nóg na ziemi wisimy na drążku. Planuję takie ale pewnie nie wcześniej niż za rok jak już palce się odpowiednio wzmocnią.

piątek, 5 kwietnia 2013

Przełom

Dzisiaj po wizycie na hali wspinaczkowej nastąpił przełom w mocy. U mnie i u kumpla. Oboje stwierdziliśmy, że jeszcze 2 miesiące temu po tym co dzisiaj robiliśmy to już po 20 minutach moglibyśmy się zbierać do domu - ręce odmówiłyby posłuszeństwa. Dzisiaj power był niesamowity. Na okapie na którym jęczeliśmy kiedyś jak małe świnki nagle dało się wielokrotnie (chyba kilkanaście razy) przejść cały okapik w trawersie - co prawda po największych chwytach ale i tak dało się to zrobić wiele razy i moc w rękach była nadal. Dodatkowo robiliśmy to po wcześniejszym bułowaniu na pomniejszym przewieszeniu. To pierwszy taki ewidentny znak mocy.

Doszła książka "Wspinaczka skałkowa - poradnik". Czytam i odkrywam wiele interesujących rzeczy. Muszę na przykład sprawdzić następnym razem na ścianie czy prawidłowo stawiam stopy na krawądkach i na oblakach - chodzi o to, że maksymalizacja powierzchni styku stopy z chwytem osiągana jest inaczej przy krawędziach i inaczej przy stopniach obłych. Przy krawędziach pięta powinna być wyżej (tak od 90 stopni w górę pięta ustawiona w stosunku do krawądki) a przy oblakach pięta w dół - pewnie robię to dobrze ale nie jestem tego świadomy dlatego muszę sprawdzić. Inna sprawa, że oczywiście to są zasady generalne od których będą istnieć odstępstwa. Na przykład krawądka pod kątem większym niż 90 stopni w stosunku do skały wymusi inne ustawienie stopy niż krawądka idealnie pod kątem 90 stopni w stosunku do skały. Przyglądnę się także z większą uwagą gdzie wypada mój środek ciężkości w trakcie kolejnych przechwytów.

Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron książka wygląda na fajną i godną polecenia - szczególnie dla początkujących. Zobaczę czy nie zmieni mi się zdanie po przeczytaniu całości.

Lista dróg - Bolechowice

Lista dróg do pokonania w tym sezonie w dolinie Bolechowickiej o trudnościach od VI do VI.2+.

Jest tego trochę. Możliwe, że jakieś pominąłem ale raczej wszystkie podstawowe są na liście. Zaczerpnąłem te dane z internetu - jeżeli są błędne to zweryfikuję je już w trakcie zabawy.

VI

  1. Przewieszony kominek (VI)
  2. Prawe łaziki (VI)
  3. Ryski nad tablicą (VI+)
  4. Filar Szymona (VI)
  5. Prawa Zamarła (VI+)

VI.1

  1. Filar Malczyka (VI.1) 
  2. Czyste sześć pięć (VI.1)
  3. Filar Wallischa (VI.1)
  4. Rysa Myszkowskiego (VI.1+)
  5. Atrakcyjny Kazimierz (VI.1+)
  6. Przez napis (VI.1+/VI.2)

VI.2

  1. Gra w kości (VI.2) 
  2. W cieniu tytanów (VI.2)
  3. Przy kominku (VI.2)
  4. Cherlak Szolmes (VI.2) 
  5. Rysa diagonalna (VI.2+)  
  6. Brzytwa Ockhama wprost (VI.2+) 
  7. Przez napis wprost (VI.2+) 
  8. Rysa Babińskiego (VI.2+) 
  9. Zacięcie w Abazym (VI.2+)
  10. Ryski Myszkowskiego (VI.2+)
  11. Marzenia Sprocketa (VI.2+) 

Cel jest taki, że na początku na drogach VI przyzwyczajenie się do robienia dróg w wapieniu i potem po kolei jedna za druga w miarę jak moc będzie rosła.

Podobną listę zrobię sobie dla doliny Kobylańskiej.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Kaloryfer

Dzisiaj rozciąganie i brzuszki (standardowo Weider tyle, że trochę większy 16x6x3 - na luzie). Miałem z tydzień przerwy w brzuszkach i dlatego następny tydzień ostro na kaloryfer ćwiczenia.

Czytając sobie różne wieści ze skał i skałek często napotykam na informację o wspaniałych przejściach robionych przez małoletnich wspinaczy - przykład TUTAJ. 9-letni chłopak na Chińskim Maharadży. Spędziłem trochę w internecie poszukując rekordów w drugą stronę, tzn najstarszy człowiek pokonujący cudne drogi. Znalazłem taką mistrzyni, która mając dość dużo lat pokonała niezłe trasy Hulda Crooks. To jednak nie we wspinaczce skalnej. Jakoś nie mogłem odnaleźć informacji o najstarszych wspinaczach i ich drogach wspinaczkowych - internet jest za duży albo ja nie potrafię szukać. Może kiedyś wpadnie mi coś na ten temat to zamieszczę na blogu.

Temat ciekawy i dlatego mi się wbił w głowę, że przeczytałem kiedyś na forum wspinaczkowym jak człowiek pytał czy w wieku 27 lat (bowiem tyle jegomość miał) nie jest za późno na rozpoczęcie wspinaczki. Muszę przyznać, że poczułem się jak dinozaur przez moment ale potem wewnętrznie się uśmiałem dość zdrowo.

środa, 3 kwietnia 2013

Trochę teorii

Zamówiłem sobie książkę "Wspinaczka skałkowa - poradnik" napisaną przez Dan Hague i Douglas Hunter. Tak w ramach odpoczynku od treningów poczytam - może czegoś ciekawego się dowiem.

Za oknami dalej zima - kiedy to się skończy i będzie można pojechać w skałki? Meteorolodzy twierdzą, że jeszcze minimum tydzień. Naprawdę chciałbym już dotknąć wapiennej powierzchni skały.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Zwykły dzień treningu

Dzisiaj na ścianie wspinaczkowej 5 nowych dróg od V+ do VI.1. Gładko poszło. Wszystkie drogi w przewieszeniu i dają ładnie na mięśnie pleców oraz tricepsy (to czuję po treningu stąd ten prosty wniosek). Dwa razy z dolną asekuracją - na razie po banałach. Bardzo ładne wyjście na ściankę - jestem pierwszy raz prawie zadowolony. Co do VI.2 to muszę jakiejś poszukać do przejścia. Myślę, że taka droga to tylko krzepa, każdy pojedynczy przechwyt będzie raczej prosty ale rozłoży mnie jeszcze połączenie wszystkich przechwytów w ciągu szczególnie, że drogi te są pociągnięte w okapach i przewieszeniach.

Co do chodzenia z dołem to wpinanie pozostawia jeszcze wiele do życzenia, szczególnie przy lewej ręce (jestem praworęczny więc naturalnie gorzej manipuluję lewą dłonią). Ale to się wyrobi - muszę w domu na sucho to potrenować ale to jak już zaopatrzę się w ekspresy bo aktualnie nie posiadam ani jednego :).

Jednym słowem powoli idzie to do przodu. Muszę w tym tygodniu przygotować sobie listę dróg do zrobienia w skałach (dolina Bolechowicka oraz Kobylańska na początek). Jak pisałem wcześniej drogi od VI do VI.2+ w tym roku to mój cel. Jak najwięcej zdołam przejść w tym sezonie. Oczywiście jakieś tam V-ki też zrobię jak się nawiną - kilometry w górę to zawsze kilometry :).




poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Planowanie

Nowy miesiąc nowe plany. Ostatnio planowałem takie coś plany

Jak widać zrobiłem 12 podciągnięć, wspinaczka z dolną asekuracją, waga 75 kg (osiągnąłem nawet 74). Reszta pozostaje na następny miesiąc. To planowanie i późniejsza realizacja słabo mi idzie.



Plan na następny miesiąc:

  • 13 podciągnięć na drążku ciągiem - aktualny rekord to 12
  • 120 sekund w zwisie na rurce - aktualny rekord to 110 sekund
  • 30 pompek (wprowadzam jeszcze jeden mały parametr pomiarowy na razie od 30)
  • przykurcz pełny na lewej ręce przynajmniej przez 4 sekundy - jeszcze nie robię na lewej ale musi mi się to udać w tym miesiącu, który nadchodzi
  • przejście na sztucznej ściance drogi wycenionej na VI.2 (oczywiście w stylu TR na razie) - było blisko w zeszłym miesiącu ale się nie udało
  • piramidka w podciągnięciach do 7 czyli 49 podciągnięć w jednym treningu - nie próbowałem nawet w zeszłym miesiącu bo ciągle byłem czymś innym zmęczony
  • waga 73kg (osiągnąłem 74,3 kg w zeszłym miesiącu zatem jedziemy dalej w dół)

Ciekawe ile tym razem odhaczę rzeczy z tej skromnej listy - może wszystkie ? Hehehe. Tym razem postaram się to zrobić - specjalnie nie dawałem za bardzo wygórowanych życzeń.