wtorek, 24 lutego 2015

Ultra słabość

Czyżby dopadł mnie już efekt przetrenowania? Czy też może za słabo trenowałem? Wczoraj zetknięcie z rekordową słabością. Próbowałem na okapikach i trasy, które ze dwa miesiące temu były czymś banalnym okazały się nie do przejścia z dołem :). Wliczając w to drogę z chwytami po łokcie :). Totalna niemoc :). Jakoś chcąc to sobie wytłumaczyć winę zrzuciłem na piątkowe hiper obwody, które dość rekordowo mnie załatwiły - ból rączek odczuwałem jeszcze w niedzielę :). Marne to pocieszenie ale zawsze coś :). Cóż, trzeba to sprawdzić przy następnych wypadach - teraz robię niewielkiego resta około tygodnia z groszami  potem wracam na wojenną ścieżkę z nową psychą i mam nadzieję kompletnie zregenerowanymi rączkami.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Wkurzające przyzwyczajanie się do wapienia

Jak co roku gdy pogoda wypycha na skały zawsze kilka pierwszych wyjazdów idzie na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Brak kolorowych stopni i chwytów utrudnia sprawę znacząco :). Osobiście dodatkowym elementem, który odczuwam to lekki niepokój czy na pewno jakoś lepiej się człowiek będzie wspinał czy też może wszystko będzie takie samo jak rok wcześniej a całe trenowanie poszło nie wiadomo gdzie. Rozwiązaniem byłoby mieć to w tyłku ale tak luźne podejście też nie pomagałoby w pchnięciu możliwości do przodu. Mimo wszystko trochę trzeba mieć to w dupie aby pozostać w zgodzie z główną zasadą czyli fun, fun i jeszcze raz fun.


piątek, 20 lutego 2015

Trenowanie w realu

Jakoś tak się dzieje, że gdy jadę w skały to nie żeby trenować tylko aby się po prostu powspinać i przejść jakieś nowe trasy. A może by tak również pojeździć w celach czysto treningowych. To co trudno trenuje się na plastiku czyli na przykład odpowiednie chwyty krawądki, dziurki itd idealnie można potrenować na realnej skale. Oczywiście w trakcie takich wyjazdów gdzie po prostu atakuje się drogi też samo przez się istnieje element treningowy ale przeważnie ograniczeniem jest to, że tak naprawdę mam jakąś trasę i się trochę oszczędzam aby ją powiedzmy w drugiej czy trzeciej próbie przejść. Myśląc od razu o treningu nie kalkulowałby człowiek w ten sposób tylko łoił odpowiedni temat do odpowiedniego zmasakrowania. Inną opcją jest pod koniec dnia wspinaczkowego w skałach wybrać jakąś drogę bądź dwie i się dojechać na sam koniec elegancko. Coś w tym temacie muszę poeksperymentować :).

czwartek, 19 lutego 2015

Takie jakby 4x4

Dostęp do ścianek baldowych jest prawie w 100% niemożliwy - miliony ludzi przesiaduje tam godzinami :). Ułożenie sobie baldów pod 4x4 odpada. Postanowiłem robić coś jakby 4x4 a mianowicie trasy przechodzone 2 razy z rzędu. Dwie takie trasy z rzędu dają mniej więcej to samo co 4 baldy. Staram się tak dobrać aby udało się to przejść 4 razy z przerwami około 5 minutowymi pomiędzy kolejnymi wstawkami. Z wyjścia na wyjście będę uderzał na trudniejsze trasy tak aby był progres mierzalny. Zasada jest w takim razie taka - 4x2 gdzie 2 to dwie drogi pokonane pod rząd :).

wtorek, 17 lutego 2015

Koniec siły początek wytrzymałości

Trzy tygodnie na siłę udało się zakończyć. Postęp jest. Zmierzony przejściem wielokrotnym pewnych baldów z którymi były na początku znaczące problemy. Żebra już dużo lepiej i mogę już robić nawet pompki i brzuszki na rozgrzewkę :).

Teraz wytrzymałość siłowa. Co tu dużo pisać po prostu łażenie i łażenie po w miarę trudnych rzeczach do skutku :).

PS
Nie pamiętam czy już wklejałem linka do tego manuala o treningu wspinaczkowym LINK. Bardzo fajne opracowanie, polecam.

środa, 11 lutego 2015

Wycisk?

Baldując ostatnio doprowadziłem się do bardzo ostrego zmasakrowania. Po pewnym czasie pojawił się głód a ostatnie baldy na maxa sprawiały, że po zejściu ze ściany robiło mi się wręcz słabo :). Możliwości są trzy - albo było tak hardcorowo albo za mało zjadłem przed treningiem albo był to efekt wspinania dwa dni pod rząd :). Mam jeszcze jeden problem w trakcie baldowania - nie mogę wytrzymać pomiędzy kolejnymi przystawkami z odpowiednim odpoczynkiem (przynajmniej 5 minut). Przystawiam się za szybko - szczególnie jak jakiś bald nie siada. Nie siadł, schodzę, chwila odpoczynku i ponowna próba. Po prostu nie mogę cierpliwie poczekać aż rączki nabiorą znowu powera. To chyba duży błąd treningowy.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Powoli coraz bardziej

Z wyjścia na wyjście zaczynam odczuwać pewien przyrost wytrenowania. Nie jest to jednak straszny przyrost siły, mocy itd. Powiedziałbym nawet, że idzie to dość powoli. Na razie raz odczułem moc gdy zrobiłem większą przerwę od wspinania (4 dni) i wróciłem na ściankę. Poczułem wtedy dużą lekkość przy wspinaniu po tym samym. Ostatnio natomiast zamiast baldów na siłę zrobiliśmy sobie małą próbę na trasach. Odczucia miałem mieszane. Tzn niby zrobiłem od strzału dwie VI.2 ale nie ma pewności czy aby na pewno są to VI.2 :) czy tylko tak sympatycznie wycenione. Przystawiłem się także do jednego VI.3 i tutaj zetknąłem się z niemożnością wykonania jednego ruchu - niewiele brakuje ale jednak brakuje. Ewidentnie gdybym miał większą siłę przybloku (takiego z podchwytu akurat w tym przypadku) to wszedłbym na tym VI.3 bez problemu. Zaczynam wprowadzać ćwiczenia na przykurcze, podciągnięcia, przykurcze na jednej ręce itp. Trzeba to doprowadzić do pewnego poziomu - fajne jest to, że tego typu sprawy łatwo jest mierzyć. Innym pomiarem są pewne nie zrobione baldy, które czekają na zrobienie. Jednego udało mi się wczoraj zrobić pozostały mi dwa do pokonania - jak je przejdę będzie to oznaczać mimo wszystko pewien wzrost wytrenowania. Jeszcze tydzień na siłę i przechodzimy do wytrzymałości siłowej.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Na siłę ale z umiarem

Zgodnie z założeniami aby nie skatować się za wcześnie treningiem :) robimy siłę ale jeszcze bez przesadnej intensyfikacji. Widać już pierwsze objawy przyrostu siły :). Jedyne co przeszkadza (poza żeberkami rzecz jasna hehe) to zdarta skóra z koniuszków palców i powiększające się odciski. Z pumeksem nie wyrabiam i jeden z odcisków zaczyna posępnie grozić mi zerwaniem. Może wytrzyma. Nie wiem jak inni to robią i tak baldują miesiącami :). Jakąś inną skórę mają czy co? Co do odcisków to już całkiem nie mogę zrozumieć jak ćwiczyć włażenie na samych rękach na mocno przewieszonej ścianie (takie jedno z zaleceń Horsta). Przy tego typu ćwiczeniach odciski rozwijałyby się jeszcze szybciej. Chyba tylko owijanie plastrami pozostaje w takich przypadkach lub po prostu robienie tego na przystosowanych walcowych chwytach :).