sobota, 31 maja 2014

On sight i lustracja

Niby gdy chcemy iść na drogę i pokonać ją w stylu On Sight nie można lustrować drogi. Ciekawi mnie co dokładnie oznacza to lustrowanie. Czy nie mogę stać pod skałą i patrzeć na czystą skałę i na drogę po niej wytyczoną? Wydaje mi się to dziwne - tzn nienaturalne i jakby trochę na siłę. Oglądnięcie sobie drogi nieuzbrojonym w lornetki okiem, z ziemi powinno być raczej dozwolone. W gruncie rzeczy np w górach nawet uzbrojone w lornetkę lustrowanie powinno być dozwolone. A może problem wcale nie istnieje tylko ja jakoś źle doczytałem co to dokładnie jest On Sight :). Ja w każdym razie patrzę sobie trochę na skałę przed wejściem (szczególnie na miejsca wpinania i czy jest się do czego wpinać) i dopiero startuję :).

Z działań wspinaczkowych kolejny dzień kursowy. Kilka dróg mieszanych tzn trochę tradowych (były też wpinki w ringi). Oj nie znoszę kominów (ale czy jest ktoś kto je lubi :)). Kominy jakoś tak wyginają człowieka w te i we wte - prawie skurczu dostałem :). Dodatkowo zrobiłem sobie już poza kursem jedno VI+ w niby OS-ie (bo robiłem tą drogę ze 20 lat temu). Wyślizgana okropnie ale dało radę. Dzisiaj fajny dzień, samopoczucie niezłe (chyba alergeny trochę przelało przez ostatnie deszczowe dni). Moc stoi w miejscu ale doświadczenie rośnie.

czwartek, 29 maja 2014

Alergia i brak energii

Niestety czerwiec nie sprzyja alergikom. Zaczęło się sianie pyłków przeróżnych. U mnie objawia się to niezwykłym spadkiem ogólnej energii do działania (nie tylko do treningu wspinaczkowego). Senność i taka ociężałość już od rana zaraz po przebudzeniu. W dni deszczowe czuję się lepiej ale za to nie można na skały pojechać - pech :). Jakieś wytłumaczenie ostatniego zastoju trzeba było wyszukać :).

Apropo alergii mocno ostatnio lansowane są teorie o tym, że zbyt czyste życie sprzyja rozwojowi tej nieprzyjemnej przypadłości. Inaczej mówiąc "częste mycie skraca życie". Okazuje się, że po raz kolejny prawdy ludowe mogą okazać się trafione :). Nie będę mimo wszystko sprawdzał za dokładnie tej teorii :), zresztą pewnie skoro alergię już posiadam jest już za późno na tego typu testy.

Z działań treningowych znowu dotknąłem punktu, który już wielokrotnie tłukłem sobie do głowy - trening bez dobrej rozgrzewki. Tak z głupa zachciało mi się trochę powalczyć na drążku. Pomachałem trochę rękami na rozgrzewkę i jazda do zwisów i podciągnięć. Robiłem je co prawda progresywnie - najpierw malutko potem coraz więcej ale mimo wszystko ze słabym rozgrzaniem. Od razu pojawił się delikatny ból w okolicach barku i nadgarstka. To już ostateczny dowód na to, że trzeba się rozruszać - gdy chodzę na sztuczną wtedy mogę ładować 10 razy bardziej na drągu i nic, zero objawów zmierzających do kontuzji - tam jestem rozgrzany w 100%. Uwaga zatem na ćwiczenia domowe - w tych szczególnie człowiek chce jak najszybciej przejść do konkretów skracając do minimum czas na rozgrzanie.

środa, 28 maja 2014

Codzienne wybieranie się na skały

Czy można prosić o zmianę pogody? Bo już mnie mocno zaawansowane nerwy biorą. Drugi dzień próbujemy wystartować na skały po pracy i codziennie zaliczamy fiasko. Szału można dostać a za oknem wesoło kłębią się chmury i zaraz będzie lało.

poniedziałek, 26 maja 2014

Ściany wspinaczkowe

Natrafiłem na ciekawego linka o ścianach wspinaczkowych z całego świata LINK. Niezłe. Szczególnie ta droga na tamie :).

Z innej beczki.

Wspinając się wielowyciągowo z przerażeniem odkryłem, że nie posiadam butów wspinaczkowych, w których mogę wytrzymać więcej niż jeden wyciąg. Ani moje RP Pearl ani LaSportiva Miury nie są dobre do tego. Miury najprawdopodobniej się w końcu wyrobią ale to jeszcze nie nastąpiło. RP Pearl już się nigdy nie nadadzą, chodzę w nich ponad półtora roku (2 razy podklejane) i nic już bardziej się nie dotrze - tak to jest z syntetykiem. Ból w nogach jest tak okrutny, że po kilku godzinach zabaw nie mogę już czubka buta położyć na stopniach. Widzę teraz, że wielowyciągówka i w tym punkcie znacząco różni się od jednowyciągowych zabaw.

niedziela, 25 maja 2014

Oswojenie Sokolicy

Kolejny dzień kursowy - wspinaczka na Sokolicę i Iglicę w Będkowskiej. Było bardzo pouczająco. Po pierwsze dowiedziałem się bardziej naocznie, że gdy ma się do czynienia z rysą o trudnościach VI+ to zaczynają się problemy. Zero doświadczenia we wspinaniu w rysie i człowiek się bułuje jak diabli - wszystko dzięki maksymalnie złemu ustawianiu się do rysy. Szliśmy Warianty Miksera (trzy wyciągi) - przeszliśmy ale z kilkoma blokami. Oczywiście rysa nas załatwiła. Kolejny raz potwierdziło się też to, że przystawianie się do drogi od razu bez rozgrzewki przedramion powoduje szybkie zmęczenie - jednak gdy się robi swojego maksa na poziomie w okolicach VI.1+ to rozgrzewka na VI+ w OS daje popalić przedramionom dość szybko). Sama droga po prostu super - jest wszystko co trzeba wielowyciągowość, fajne wspinanie i widoki.

Kolejnym celem była Iglica na własnej. Drugi raz w życiu na własnej i wrażenia są. Fajne uczucie wleźć na taki szpikulec, na który nie da się dojść na piechotę z żadnej strony. Droga łatwa (Klasyczna) ale przyjemna i idealna do trenowania wspinania na własnej (trochę krucho więc kaski obowiązkowe bo można zrzucić całkiem pokaźne fragmenty wapienia :)). Oczywiście jako słynny teoretyk i praktyk lękliwości naskalnej nie wierzę kościom i friendom, potrzeba więcej czasu aby temu szpejowi zaufać :).

Kolejny mały kroczek w kierunku powiększania wiedzy wspinaczkowej zrobiony. Jedziemy zatem dalej.


środa, 21 maja 2014

Zero

Dzisiejsze pomiary wskazują, że wyszło na zero z wytrzymałością siłową. Ponad miesiąc w plecy :). Teraz kontynuuję to aż bardziej ewidentnie wyjdę na plus - mam kilka celów do przejścia, które wskażą ten plus (pomiarowe trasy do zrobienia w ciągu jedna za drugą). Tak na czerwiec musi być przypływ powera.

Nogi z waty

Znowu efekt nóg z waty po bieganiu. Zaledwie 5 km a jednak na drugi dzień słabiutko z nogami :). Ogólnie bieg jak to bieg - flaki z olejem. Ale przy 5 km na tyle człowiek się nie zanudzi, że jestem w stanie tyle biegać ze dwa razy w tygodniu.

poniedziałek, 19 maja 2014

Może by tak pobiegać?

Ostateczne zrzucenie zbędnego balastu. Pobiegam. Nie to żeby jakoś strasznie dużo i strasznie często ale tak ze dwa razy w tygodniu po 5 kilo powinno zrzucić ze 2 kg :).

czwartek, 15 maja 2014

Jak się robi regres

Regres? To proste :). Wystarczy wykonać w dowolnej kolejności poniższe rzeczy:

  • Pojechać sobie na święta i się objeść (ale nic nie trenować czasami)
  • Wybrać się na kilkudniową imprezę firmową i przez powiedzmy dwa dni z rzędu imprezować do godzin porannych nie wylewając za kołnierz
  • Coś sobie zepsuć (w moim przypadku stłukłem żebra i nie mogłem przez 3 tygodnie brzuszków robić ani podciągać się na drążku
  • Wybrać się drugi raz na kilkudniową imprezę i nie wylewać za kołnierz
  • Gdy się rzuciło palenie najlepiej wrócić do palenia
  • Chodzić na sztuczniaka i tak sobie troszkę bez wysiłku strzelać kilka dróg :)
  • Ogólnie mało się wspinać i nie trenować niczego w domu

Powyższa lista w zupełności wystarczy. Z własnych doświadczeń widzę, że w około miesiąc takiej zabawy osiągnąłem całkiem spory regres. Zmierzyłem to wczoraj i wytrzymałość spadła znacząco (co normalne - ona pierwsza spada). Drogę, którą robiłem 4 razy z rzędu wczoraj udało się 2,5 razy przejść na przykład. 

Od wczoraj jednak skupiliśmy się na odbudowie mocy (i morale) i zaczęliśmy ostrzej łoić. Mam nadzieję, że trzy mocne wyjścia i wyjdzie na zero. W końcu znowu po sztucznej odczuwam dzisiaj zmęczenie w dłoniach i przedramionach :).

wtorek, 13 maja 2014

Łuczek na fakerze

Jakiś czas temu natrafiłem na filmik z jakiegoś zlotu firmy produkującej sprzęt wspinaczkowy. Na zlocie obecni byli masterzy promujący dany sprzęt poprzez wykorzystywanie go w skałach. Był też Adam Ondra. Zauważyłem na jednym z ujęć (za diabła nie mogę tego już znaleźć na youtubie) jak Ondra chwyta krawądkę przy pomocy łuczka ale innego niż ten, do którego zdążyłem się przyzwyczaić. Normalnie wygląda to tak, że kciuk dociska palec wskazujący - w wersji Ondry palec wskazujący był podniesiony do góry a łuczek zaczynał się od fakera i kończył na małym palcu, kciuk dociskał fakera od góry. Ciekawa wersja i przyznam nigdy tak nie chwyciłem krawądki - nie wpadłem na ten pomysł. Gdy spróbować tej wersji łuczka wydaje się być całkiem dobrze trzymać, wygodnie układa się kciuk do docisku fakera (przynajmniej na moich palcach). Ciekawe, że jakoś nie natrafiłem w książkach i w internetowych poradnikach na tego typu ułożenie. Warto popróbować. Może się przydać. Możliwe, że przydaje się gdy krawędź chwytu jest krótka i trzy grube palce nie mieszczą się na całej jej powierzchni. Od razu zacząłem także sprawdzać wersję z wyłączeniem palca serdecznego i małego - tutaj jednak nie jest to wygodne (dla moich palców - możliwe, że przy innych proporcjach długości komuś to siądzie dobrze). Mam jedną drogę na której muszę w najbliższym czasie wypróbować tego typu łuczek - ciekawe jak zadziała.

czwartek, 8 maja 2014

Rekordy w parametrach po sezonie

Dawno nie sprawdzałem ile tam wycisnę podciągnięć czy też jak długo zawisnę na drążku. Pomyślałem sobie jednak, że tego typu zabawy pozostawię sobie na posezonowy czas - tak gdzieś od października. Teraz po prostu wspinanie :).

środa, 7 maja 2014

Na własnej po raz pierwszy

Nowe doświadczenie - wspinanie na własnej asekuracji. Oj ciekawe doświadczenie, co prawda droga była prosta i przyjazna dla użytkownika ale jednak na własnej od razu lekko się spiąłem i ręce działały z  dużo za dużą mocą :). Kurs robi swoje. Zrobiliśmy też Żabiego Konia w Kobylańskiej w trybie wielowyciągowym - jedno V- i jedno VI. Super zabawa. Jest także efekt jak zwykle po skałach - różne mięśnie odczuwają zmęczenie. Jednak słabiutki jestem - człowiek powspina się przez około 6 godzin i już takie ogólne zmęczenie daje się we znaki. Z drugiej strony nic dziwnego chodząc na sztuczną wspinamy się krócej i na krótszych drogach - do takiego czegoś przyzwyczaiły się nasze organizmy. Zajawienie na wspinaczkę rośnie ale to chyba nieuniknione :).

PS
Jest postęp z wyblinką na stanowisku - już jej ufam :) (no może prawie ufam hehehe)

poniedziałek, 5 maja 2014

Ćwiczenia na szybkość - wstępne

Aby przyspieszyć wspinaczkę można wykonać na początek wyeliminowanie dwóch spowalniaczy:

  • wolne wpinki - trenowanie wpinek nawet na sucho w domowym zaciszu
  • nawyk magnezjowania ponad potrzebę, oraz magnezjowanie konkretne i szybkie a nie mieszanie w worku przez 10 sekund :)
Te dwa elementy mogą dać na drodze razem przynajmniej kilkanaście sekund zysku. Warto potrenować i skupić się na tych czynnościach.

niedziela, 4 maja 2014

Za wolno

Ostatnio zwróciłem uwagę, że wspinam się niezwykle powoli. Na trasie opatentowanej i znanej szybkość wzrasta i od razu przechodzi się taką drogą bez zmęczenia. To może tworzyć złudzenie, że robi się progres bo daną drogę można przebyć kilka razy z rzędu. Muszę przyznać, że jakoś umknął mi ten temat. Mało na to zwracałem uwagę w trakcie wspinania i trenowania. Bardziej zwracałem uwagę na precyzję stawiania nóg, sięganie do chwytów itd. Ale ta precyzja powoduje takie ślimacze wspinanie. Fajnie się tak bawić na drogach prostych ale na czymś bliskim naszemu maksowi daje to opłakane rezultaty. Oczywiście prędkość wspinanie nie może odbywać się kosztem precyzji ruchu. Zwiększanie tempa należy robić stopniowo bez straty dokładności. W nadchodzących wypadach muszę jednak zwrócić uwagę na to aby przyspieszać i nie tracić niepotrzebnie czasu na wiszenie na chwytach, nadmierne magnezjowanie dłoni itp. Szczególnie to nadmierne sięganie do woreczka na magnezję jest okropne. To już taki nieprzyjemny odruch, że czasami nawet na ziemi gdy oglądam kumpli jak się wspinają sięgam nagle do woreczka i magnezjuję palce :). To lekka przesada. W ścianie sięganie do woreczka z magnezją wykonuję za często - ręka jest namagnezjowana a ja co drugi ruch sięgam do wora. Trzeba nad tym popracować i skupić się na tym odruchu bo traci się kilkanaście jak nie kilkadziesiąt sekund na tą czynność. Te kilkanaście sekund to czasami przejście lub odpadnięcie na drodze.