piątek, 29 marca 2013

3 drogi z dołem

Byłem na ściankach i tam z kumplem, który od kilku lat namawiał mnie na powrót do wspinaczki poprowadziłem sobie trzy banalne drogi. Jakie uczucie po tylu latach od ostatniego prowadzenia? Bardzo przyjemne uczucie. Oczywiście wspinając się z dołem po drogach banalnych, drogi te stawały się troszkę trudniejsze. Wspinałem się ostrożnie, delikatnie stawiałem nogi, badałem uchwyt. Czas wpinania się w przeloty rzecz jasna niezbyt dobry więc też mnie zmęczyło dłuższe przesiadywanie w jednym miejscu. Ogólnie większe problemy wpinania lewą ręką niż prawą.

Patrząc na to dzisiejsze doświadczenie, trzeba jednak jeszcze dużo krzepy nabrać aby poprowadzić coś na kształt VI.1 bo to, że przechodzę na wędkę nie oznacza, że z dołem przejdę - wykończy mnie napięcie z psychy i czasy wpinek. Krzepa musi być już taka na VI.2 na wędkę aby myśleć o VI.1 z dolną asekuracją.

Co do psychiki to luz ale na sztucznej ścianie przeloty są bardzo blisko od siebie poprowadzone więc dalsze loty nie grożą (no w jednym miejscu był przelot dalej rozmieszczony). Napisałem "luz" ale prawda jest taka, że byłem spięty, nie wspinało mi się już po tych prostych drogach z taką lekkością i pewnością - poczułem objawy zbułowania po ich przejściu (po wędce to mogę po nich chodzić i chodzić i prawie nic już się nie dzieje).


Wspinaczka bałwanowa

Patrząc za okno i widząc te tony śniegu zastanawiam się czy nie zacząć myśleć o wspinaczce lodowej. Niezła wiosna w tym roku się zrobiła. Przecież ja już w marcu chciałem na skały jechać! Jak tak dalej pójdzie to pojadę na skały bałwany lepić a nie wspinać się. Przy lepieniu bałwanów można nieźle poprawić wydolność ogólną organizmu - to nie żarty. Budowa tak z 10-ciu bałwanów może okazać się równoważna przebiegnięciu 10 km (mówię o takich dużych bałwanach budowanych z 4 kul śnieżnych :) ). Takiego treningu wspinaczkowego pewnie jeszcze nikt nie wymyślił hehehe. Na blogu wprowadzę stały punkt programu pod tytułem "Relacja z lepienia bałwanów:". Czyż nie będzie to piękne?
.

czwartek, 28 marca 2013

74,3

Wspinacz jadł wczoraj skromny obiadek w pracy i długo w niej siedział do wieczora więc to tylko fluktuacja te 74,3 kg :)

Relacja z walki na rurce:
12 podciągnięć osiągnięte - niezmiernie powoli ale jednak idzie do przodu. W tym miesiącu mam jeszcze dobić do 120 sekund w zwisaniu na drążku - nie wiem czy się uda, mogę to zrobić albo jutro (a jutro na ściankę wspinaczkową więc będę osłabiony) albo w sobotę rano bo potem nie będę miał na świętach dostępu do rurki. Zawalczę, może się uda.

Rurka - z ostatniej chwili (wiszenie):
110 sekund - nowy rekord ale jeszcze poza planem na ten miesiąc.

środa, 27 marca 2013

74,9

74 kg miało być w planie na następny miesiąc ale skoro się udało w tym miesiącu to na następny będzie liczba 73 na wadze do oglądnięcia. To jest ciekawe ale pojedynczy wypad na ściankę faktycznie około 30 deko w dół robi.

wtorek, 26 marca 2013

BMI

Z czystej ciekawości zaglądnąłem sobie na wyliczenia współczynnika BMI. Wychodzi mi około 22,6 co oznacza absolutnie prawidłową wagę dla parametrów, które aktualnie posiadam.

Doczytałem, że dla mojego wzrostu (182 cm) prawidłowa waga (wg. tych wyliczeń BMI) może się mieścić w przedziale od 64,6 do 82,5 kg. Spory przedział :). Eeee to może pomyślę o zejściu do równego 70 kg będzie ładna okrągła liczba.

Jak widać moja startowa waga gdy zaczynałem napał na wspinanie była już w górnym przedziale prezentowanego zakresu. W ostatnim momencie zareagowałem :).

240 metrów i 200 złotych

No dzisiaj ładnie daliśmy popalić dłoniom i całej reszcie - 20 dróg po około 12 metrów daje 240 metrów. Avatar się zmienia, nowe drogi są robione, kasowane stare - moje wcześniejsze VI.1-ki już nie istnieją. Pojawiła się za to nowa i dzisiaj z jednym przyblokiem ją pokonałem. Fajnie, że robią nowe trasy będzie ciekawiej - chociaż wielu starych nie zdążyliśmy zrobić bo mocy było za mało :).

Druga sprawa - wracając ze ścianki złapały mnie gliny. Oczywiście w miejscu zagadce / rebusie czyli jak zwykle dwu pasmowa droga i zwolnienie do 50 km/h. Wyliczyłem, że takich 2 pacjentów z drogówki gdzieś tak za 3 godzinki na swoje pensje miesięczne zarobią stojąc w takim miejscu pewniaku. Ze mną zajęło im około 5 minut a na tej trasie prawie każdy jedzie tak jak ja. Ja jechałem w ciągu samochodów z tą samą prędkością co wszyscy no ale kogoś muszą złapać :). I dwie stóweczki poszły papa tzn nie tak szybko jeszcze sprawdzę system komputerowy policyjny czy im dobrze działa - poczekam na wezwanie do zapłaty.

Jeszcze dygresja apropo moich mandatów do tej pory płaconych na przestrzeni ostatnich 7 lat. Były 3, wszystkie dokładnie w takich samych miejscach zagadkach, 2 razy na 2 pasmowej ograniczenie nagłe do 50 km/h i raz pod Łodzią na 3 pasmowej ograniczenie do 50 km/h (na 3 pasmowej to już duża przesada hehe). Pewnie z doświadczeń policji wynika, że na takich drogach jest najlepszy stosunek łapania / godzinę.

Patrząc na to z innej beczki to kto mi zapłaci za jeżdżenie po tych dziurach w całym mieście? Za to ciągłe i permanentne rozwalanie sobie samochodu, za to ciągłe i permanentne ryzykowanie życiem z powodu złej nawierzchni dróg? Nikt. To jest bezczelność. Czytałem o kraju (nie pamiętam jaki to kraj ale gdzieś w europie) gdzie fotoradary nie koszą kasy za przekroczenia tylko rejestrują tych, którzy jadą przepisowo i losowane są nagrody co pewien czas dla tych numerów rejestracyjnych, które jadą prawidłowo. Ciekawe prawda?

Wspinaczka się udała i to jest najważniejsze, zmieniam trasę powrotu do domu z Avatara bo tutaj mają standardowe miejsce łapanki cwaniaczki.

niedziela, 24 marca 2013

20 letni ściskacz

Oto zabytkowy, mający około 20 lat, niebieski ściskacz (do góry nogami)


Wożę go w samochodzie i na czerwonym świetle ściskam od czasu do czasu. Na temat ściskacza są podzielone opinie w internecie - jedni mówią, że warto pościskać inni, że nadwyręża stawy palców. Ja skłaniam się do opinii, że nie jest obojętny dla stawów - nie do końca naturalnie przy tym pracują i miałem kilka sesji po ściskaczu, po których zabolał mnie staw. Należy na niego uważać przy treningu. Taką ewidentną nienaturalnością jest fakt, że tego typu ściskacz odbija uzyskane naprężenie co w naturalnych warunkach się nie zdarza. Jak już naprawdę nie mamy na czym trenować można okazjonalnie pościskać - wyrabia powera dłoni i przedramion.


75,2

Po każdym wyjściu na ściankę wspinaczkową kilkadziesiąt deko w dół. Tak było i tym razem - po wczorajszej wspinaczce znowu rekord porannego ważenia.

Można by pokusić się o zejście do 74 jutro ale, że nigdzie mi się nie spieszy to spokojnie, poczekam jeszcze trochę.

Waga 75 to waga, którą ostatni raz widziałem jakieś 8 lat temu na liczniku.

sobota, 23 marca 2013

Wspinaczkowe urodziny

Byliśmy i wspinaliśmy się. Dzieci w rękach instruktorów - wyszalały się maksymalnie. Ja w bouldering - zmasakrowałem się tak, że na końcu już prostej V nie mogłem przejść. Całkiem inne pakowanie niż na Avatarze na tej Fortecy - tutaj grabie są mocno znieczulone. Fantazja. Dzięki urodzinom mamy jeszcze 2 wejściówki za darmo na Fortecę.

Dzieciom bardziej podoba się Forteca - ma więcej czarów-marów. Młody wlazł dzisiaj na samą górę - instruktorzy zawiesili na samej górze cukierki i nie miał wyjścia wspiął się :). Dobry sposób. Zjazdy na linie tak chyba z 50 metrów z takiego balkonu w dół pod kątem też przyprawiło ich o uśmiech. Huśtawka z lin w kaskach. Wspinanie po różnych ściankach od połogich po pionowe. Wspinanie z zawiązanymi oczami na ślepego itd. Dzieciaki uwielbiają wspinanie niemalże genetycznie. To po prostu wciąga i powód dlaczego wspinanie jest takie przyjemne może jest niejasny ale to nie istotne - to zaraża.

Z mojej strony następny dwa dni do wtorku na regenerację rąk - dwa dni z rzędu wspinania wystarczy. Oczekuję przybycia większej mocy. Oczywiście jest to przerwa tylko na ręce brzuszki i inne takie jak najbardziej jutro i pojutrze trzaskam dalej.


Ciekawe info wyczytałem na wikipedi o Lyn Hill (dla niewiedzących - legenda wspinaczki skalnej). Znalazłem tam mianowicie taki fragment:

cyt. za wikipedią:

"Hill has experienced only one major accident in her climbing career. On May 9, 1989, she fell during a climb in Buoux, France; after forgetting to tie a safety rope, she fell 85 ft (25 m) into a tree, and was knocked unconscious, dislocated her left elbow and broke a bone in her foot. She had been training hard for the World Cup and had to stop competing for a few months to recover; she was devastated to miss the first World Cup in the sport.However, only six weeks after her fall, she was back climbing. "

Zapomniała zawiązać (nie wiem czy zawiązała nieprawidłowy węzeł czy całkiem zapomniała zawiązać). Takie zapominalstwo jak widać może zdarzyć się nawet najlepszym światowym wspinaczom.

Wspominam o tym dlatego, że w latach moich wspinaczkowych przygód mojemu dobremu kumplowi przydarzył się podobny incydent (nie widziałem tego ale opowiadali mi znajomi, którzy przy tym byli i on sam). Kumpel miał właśnie zamiar robić Abazego (VI.3 lub VI.3+ nie pamiętam dokładnie ile to ma/miało) i przygotowywał się pod ścianą do wspinaczki na wędkę - przeciągnął sobie linę przez uprząż ale jeszcze się nie wiązał. Zabrał się za to za ubieranie butów wspinaczkowych, ubrał sobie mając już linę przeciągniętą przez uprząż. Pogoda była ładna, sympatyczne rozmowy z kumplami itd - wszystko to wpłynęło na to, że o węźle całkiem zapomniał. I wystartował. Lina tkwiła sobie wesoło w uprzęży ale bez związania :). Wspiął się ponoć tak z 7 metrów do góry (nie wiem czy nad czy jeszcze pod słynnego ząbka na podchwyt na Abazym - ponoć dzisiaj już go niema bo odleciał). Kolega asekurujący w pewnym momencie wybrał linę bardziej mocno i lina wesoło (wesoło tylko dla liny) pojechała sobie trochę nad kumpla i tam się zatrzymała - była w takiej odległości, że nie mógł już do niej sięgnąć. Tego nie wiem ale chyba wszystkim obserwatorom zrobiło się słabo. Kumpel miał jednak zapas mocy w swoich rękach - stał twardo w danym miejscu. Opowiadał, że zastanawiał się czy skakać czy dalej czekać - w tym czasie inny kumpel pobiegł w te pędy na górę od dupy strony aby z góry podać mu linę w dół - przesunąć o te brakujące metry koniec liny w kierunku zawieszonego kolegi. Trwało to trochę - conajmniej kilka minut. Dobiegł na górę od tyłu skały i z sukcesem opuścił linę w dół - skazaniec nie musiał skakać tych 7 metrów w dół co mogłoby się różnie skończyć - chwycił mocno koniec liny i został opuszczony w dół. Uratowało go mocniejsze wybranie liny przez asekurującego jeszcze gdy nie był całkiem wysoko (kto wie może by przeżywcował nieświadomie Abazego :) )

Widać, że trzeba być skupionym nawet na najprostszych czynnościach w czasie wspinania.





75,4

Coraz lepsza, bardziej wspinaczkowa waga - kolejny drobny kroczek w dół.

Nie informowałem o tym, że pranie butów wspinaczkowych odbija się potem na komforcie wspinania. Oczywiście po wypraniu buty zapracowały w kierunku skurczenia się lekkiego i całe rozciągnięcie poprzez używanie szlag trafił - od nowa trzeba je trochę rozchodzić a wczoraj na ściance dość duże niedokrwienie palców nóg było moim udziałem :).

Dorzuciłem do pomocnych linków link do stronki na climb.pl gdzie jest bardzo dużo różnych ciekawych artykulików. Oto ten link Artykuły o wspinie

Artykuły są trochę niżej trzeba przewinąć odrobinkę.

piątek, 22 marca 2013

Wyszło na zero

Byłem na ścianie po przerwie chorobowej i jest dobrze - prawie standard przejść. Nie zrobiłem tej najtrudniejszej zrobionej przeze mnie trasy białej ale po pierwsze próbowałem ją dzisiaj po większej ilości innych dróg a po drugie ktoś śmiał :) przypieprzyć wielki odpychający trójkąt na starcie utrudniający sięgnięcie do chwytów (przy pierwszym podejściu trochę się nakombinowałem zanim przelazłem ten trójkąt). Inne trasy spoko. Na koniec jeszcze raz próba białego ale kluczowa trudność z pomocą wędki i brak dosięgnięcia do ostatniego przechwytu. Wychodzi mi na zero strata mocy ale też nic nie przyrosło przez ostatnie 2 tygodnie za bardzo. Trudno - jadę dalej.

Nie przymierzałem się już do tej VI.2 nie było sensu.

Jutro przypadkiem też będę na ściankach bowiem kolega z klasy mojej córki robi swoje urodziny w centrum wspinaczkowym. Jadę z dziećmi więc nie będzie szaleństwa wspinaczkowego ale jakieś tam przystaweczki się porobi.

Idę zaraz porobić pompki zgodnie z rozpiską strony "100 pompek" dla przedziału 21-25. Dzisiaj na otwartych dłoniach ale za to po zmęczeniu wspinaniem.




Powrót na ściankę

Dzisiaj powrót na ściankę. Atak na VI.2 chyba, że wcześniej na już robionych VI.1-kach się rozsypię to może nie będę się wygłupiał.


Tak przy okazji natrafiłem na ciekawy apel:  Apel Piotra Korczaka

I ciekawa odpowiedź na ten apel : odpowiedź

Batalia trwa - w takich sprawach prawie zawsze większy nie ma racji i czuję po kościach na razie, że Korczak słusznie prawi. 


czwartek, 21 marca 2013

Pompki na kościach

Za namową kumpla sprawdziłem jak się robi pompki (na kościach) ze stronki 100 pompek według rozpiski dla przedziału 21-25. Z pierwszego dnia rozpiski, dokładnie minutową przerwą pomiędzy seriami, przeszedłem 2 pierwsze serie (13,17) i zatrzymałem się na trzeciej serii po 5-ciu pompkach. No faktycznie ostro to jest rozpisane.

Co prawda robiąc pompki na kościach całkiem inaczej się składam do pompki niż przy pompkach na otwartych dłoniach - inne partie mięśni pleców pracują przy pompkach na otwartych dłoniach. Ja robię taką wersję z dość szeroko rozstawionymi rękami. W przypadku robienia na kościach ręce miałem sporo bliżej tułowia i poczułem jakby inne partie mięśni na plecach - a w tym nie jestem wytrenowany za bardzo. Sprawdzę za kilka dni to samo ćwiczenie na otwartych dłoniach.

Widać też dzięki temu eksperymentowi, że warto robić zróżnicowane pompki (różny rozstaw rąk) - ćwiczymy w ten sposób różne partie mięśniowe pleców.

Może się przerzucę na te ćwiczenia z rozpiski na stronie 100 pompek. Aktualnie robię piramidki po 5 do góry do 25 i w dół co 5 z dwoma minutami przerwy pomiędzy seriami. Też jest fajne.

Jakiś kabel na literkę K wypaplał o moim blogu - statystyka szyderców może wzrosnąć :)

środa, 20 marca 2013

Delikatnie po chorobie

Koniec choroby - pozostały tylko zatoki ale to już schyłkowe.

Przypadkiem, przechodząc obok rurki zawisnąłem na niej i zacząłem jechać podciągnięcia aby sprawdzić czy idzie tak jak przed chorobą. Pierwsze podciągnięcie - fajnie. Drugie - też fajnie. Patrzę a tutaj dziesiąte przyszło - już ze zmęczeniem i dałem pas. Czyli jest dobrze. Mogłem w sumie pociągnąć jeszcze te dwa, żeby rekord zrobić (12) ale tak bardziej ze strachu aby mi nic nie pękło w żyłach przestałem.

Czyli jednak ciągłe ćwiczenia nie pozwalają na łatwe przebicie się przez pułap 11 podciągnięć - teraz mimo choroby wypoczęły mięśnie i proszę jak ładnie poszło.

Jest spoko w takim razie, dzisiaj nawet z tym katarem zatokowym (nie polecam kataru zatokowego) jakieś rozruchowe ćwiczonka zacznę robić.

Mikro plan jest taki na dzisiaj:
  • zwisanie na rurce
  • rozciąganie
  • brzuszki (Weider standardowy 14x6x3)
  • rozciąganie
 W piątek już na sto procent na ściankę atakować VI.2 i powrót do normalnego trenowania w pełnym wymiarze.

A co się będzie działo jak skończy się trzeci miesiąc treningu - nawet na razie nie chcę o tym myśleć ale na pewno będzie bolało - nastąpi wtedy coś tak przerażającego jak bieganie i tak przyjemnego jak jazda na rowerze.


wtorek, 19 marca 2013

Zimne poty

Co za masakra - obudziłem się i to jeszcze nie ten dzień, w którym wiem, że to już końcówka choroby. Dalej atakują mnie stany agonalne i dziwne zimne poty - to syn przyniósł z przedszkola jakiegoś wirusa - cwaniaczek 2 dni tylko chorował.

Zmieniając temat na właściwy zastanawiam się właśnie czy brać instruktora do nauki wspinania z dolną asekuracją. Niby te ładnych parę lat temu wspinałem się setki razy z dolną asekuracją, zaliczyłem dziesiątki lotów (takich większych pewnie kilka) i ogólnie czułem się masterem wspinania z dołem. Minęło jednak parę ładnych lat i czuję jakby pustkę w głowie w tym temacie, jakąś niepewność - czy aby na pewno potrafię się wspinać z dolną? To nie jest chyba tak jak jazda na rowerze, której się ponoć nigdy nie zapomina :).

Poza tym w tamtym czasie wspinania z dolną nauczyłem się nie na kursach tylko od innych napotykanych w skałach bardziej doświadczonych kolegów. Można powiedzieć, że było to uczenie się samodzielne. Możliwe, że profesjonalne oko instruktora natychmiast wskazałoby błędy w kilku miejscach a to byłoby bezcenne - w końcu chodzi o bezpieczeństwo.

Czyli pytanie jest - brać czy nie brać? Pełny kurs asekuracji z dołem kosztuje 300 pln i jest to 12 godzin na ściance wspinaczkowej. Jeszcze pomyślę nad tym - ale wydaje się, że warto.


poniedziałek, 18 marca 2013

Wspinacz na zwolnieniu

No cóż choróbsko nie dało za wygraną - dalej trzyma. Trochę żal mi formy, którą osiągnąłem już przed choróbskiem ale może nie będzie tak źle po powrocie na ściany. Dzisiaj dość ostre osłabienie organizmu temperatura o 0,6 stopnia poniżej normy z rana (ewidentne osłabienie).

Nie mogę się doczekać powrotu do trenowania. Czasami trzeba zrobić jednak krok w tył aby potem pójść dwa kroki do przodu. W każdym razie od następnego miesiąca cyt. "Koniec lizania się po fiutach" jak mówił Wolf z filmu Pulp Fiction (przynajmniej w polskim tłumaczeniu) i ostro zabieram się za ogólne wytrenowanie. Będzie bieganie, rower i ogólnie wyciskanie potów z organizmu. Bez tego ciężko się trenuje same siłowo-wytrzymałościowe rzeczy ściankowe.

Na razie pozostaje przyglądać się nowiutkiej linie dynamicznej :). Ma fajny jasno zielony kolor (prawie fluorescencyjny). Jedyny jej minus, który stwierdzam to jej sztywność - ale to może po części też dlatego, że jest nowa. Zobaczymy.




niedziela, 17 marca 2013

Dalej chory

Trening zatrzymany na czas choroby.

W trakcie choroby poszperałem trochę w internecie i natrafiłem na nawet fajne materiały szkoleniowe pza LINK . Jest kilka ciekawych pozycji do ściągnięcia.

Interesująca rzecz jest taka, że szukając w internecie czegoś obszerniejszego o wspinaniu z dolną asekuracją prawie nic nie można znaleźć (właśnie trochę na ten temat jest na stronie PZA pod linkiem, który wyżej wkleiłem). Ogólnikowe artykuliki są i owszem ale, żeby ktoś pokusił się o bardziej dogłębną analizę na przykład najczęściej popełnianych błędów itp - brak.

sobota, 16 marca 2013

75,7

Nie muszę dodawać co oznacza tytuł tego posta.

Wystarczyło nie zjeść obiadu w pracy :). Teraz trzeba mocniej ulokować się w tym przedziale bo to 75,7 kg to raczej na stałe nie zostanie - będzie odbicie w górę. Cel tego miesiąca osiągnięty - zobaczyłem 75 na wadze. Jeszcze 2 kg w dół i przestaję się przejmować wagą - chociaż podobno wspinacz zawsze narzeka, że jest za gruby.

piątek, 15 marca 2013

Lina dynamicznie przyjechała

Jest!!! Lina przybyła. Kolejny krok do wspinaczki zrobiony.

Przerwa w treningach - dopadła mnie choroba - katar straszliwy. Złe jednak może wyjść na dobre i ręce porządnie odpoczną. Dzisiaj tylko leciutko sobie ściskam ściskacza :). Czuję lekkie wyrzuty sumienia, że nie poszedłem na ściankę - to dobry znak.

O mały włos padłby rekord wagi dzisiaj rano - dokładnie 76kg zobaczyłem na wyświetlaczu wagi. Minimalnie.


środa, 13 marca 2013

Dalszy kontakt z rurką

Relacja z walki na rurce (zwisanie):
Nowy rekord w zwisaniu na rurce - 105 sekund. Niewiele to ale zawsze coś.

Dalsze ćwiczenia na dzisiaj to zwisanie po 20 sekund na palcach obu rąk - przerwa i ponowne zwisanie. Do momentu, aż nie będę mógł zwisnąć tych 20 sekund.

Przygody z liną:
Lina już nie jedzie. Zadzwoniłem do sklepu i pan sam zaproponował wycofanie tego zamówienia - pozostało mi odebranie 50 pln przy okazji pobytu w pobliżu sklepu.

Zamówiłem inną linę, w innym sklepie. Zrezygnowałem z lin, których nawet u dystrybutora brak. Żegnaj Beal Flyer II dry cover witaj Roca Fanatic 10mm EVO 60 metrów. Stan zamówienia - wysłane - pewnie jutro kurier przywiezie. Tym razem upewniłem się, że linę mają na składzie w sklepie.

Błagam lino dojedź jutro!!!

wtorek, 12 marca 2013

Podciąganie na drążku

Relacja z walki na rurce:
Nowy rekord padł - niestety zaledwie 11 podciągnięć. Coś z tą rurką jest tajemniczo. Nie ćwiczę co prawda zapalczywie na podciągnięcia ale wydawało mi się, że ogólnie wspinanie powinno samoczynnie podnosić poziom w podciągnięciach. Tak łatwo jednak nie jest jak widać. Trudno, trzeba zadowolić się takim rekordem na jaki mnie na razie stać - do końca miesiąca muszę jednak osiągnąć 12.


Dzisiaj nie wybrałem się na ściankę. Zrobiłem za to więcej ćwiczeń domowych - 1500 podskoków na skakance, rozciąganie, brzuchy Weidera 3x6x14, podciąganie na drążku (jeszcze do wieczora planuję dociągnąć w sumie do 50 podciągnięć).

Co do wagi jest teoretyczna szansa zobaczyć jutro rano na wadze liczbę 75 - ale musiałbym już dzisiaj nic nie jeść - aktualna waga to 76,9kg. Standardowo do rana przez noc chudnę około 0,7 kg. Sprawdzę to i będę wlewał w siebie tylko wodę mineralną.

Przygoda z liną (odcinek nie wiadomo który):

Przygody liny trwają nadal. Ze sklepu nie kwapią się w dalszym ciągu nawet zadzwonić i powiedzieć, że zadanie dostarczenia liny jest zbyt trudne jak na sklep wspinaczkowo-górski. Czekam jednak dalej w ramach eksperymentu, który całkiem interesująco się rozwija. Robiąc małe podsumowanie ciąg zdarzeń wygląda następująco:
  1. Przyjście do sklepu w piątek około 2 tygodnie temu i zamówienie liny (pozostawienie na moje nazwisko 50 pln w ramach zamówienia) (dokładna data wizyty 22 lutego 2013 - podaję rok bo nie wiadomo jak zakup się rozwinie)
  2. Powzięcie informacji, że lina może być w przyszłym tygodniu we wtorek ale raczej w czwartek
  3. Oczekiwanie
  4. Brak info ze sklepu, co do liny
  5. Telefon do sklepu - liny brak - jakieś problemy z małą dostawą i nie opłaca się jechać
  6. Powzięcie informacji, że lina będzie w następnym tygodniu około wtorku.
  7. Oczekiwanie
  8. Wtorek - telefon do sklepu - liny dalej brak - zachorował człowiek od dostaw ale mam być spokojny zadanie zostaje przejęte przez kogoś innego - jestem spokojny
  9. Oczekiwanie
  10. Kolejny telefon - liny brak
  11. Oczekiwanie
  12. Dzisiaj jest wtorek 18 dni po wizycie w sklepie i złożeniu zamówienia - liny oraz informacji o niej dalej brak
  13. Czekam dalej

poniedziałek, 11 marca 2013

Ciekawy artykuł

Bardzo ciekawy artykuł autorstwa Piotra Korczaka LINK. Polecam.

Tak odkopałem sobie szperając w sieci i szukając różnych treści związanych ze wspinaczką. Można się z nim nie zgadzać ale warto spojrzeć na taki dość twardy punkt widzenia prezentowany przez autora.


niedziela, 10 marca 2013

Palenie wygrało

Zapomniałem dodać, że jednak rzucenie palenia jest ciężkie. Cóż za odkrycie, nieprawdaż? Fakty są jednak smutne - dalej palę - wytrzymałem wtedy gdy rzucałem 5 dni na 2 papierosach ale potem już puściło, imprezka i koniec z rzucania. Jeszcze przez kilka dni po imprezce paliłem tak jakby mało ale to już była tylko kwestia czasu aby wrócić do normalnego jarania.

Dzisiaj ścianka około 150 metrów pionu sumarycznie. Zrobiona kolejna VI.1. Przystawiłem się do takiej VI.2 - z trzema blokami poznałem ją mniej więcej. Na świeżego jest szansa w przyszłym tygodniu a ogólnie to takie VI.2 już gdzieś tak za miesiąc to na luzaka powinienem robić myślę, że z marszu. Gdy porównam te VI.1-ki cztery sztuki, które zrobiłem na avatarze z tą VI.2-ką to faktycznie jest skok jakościowy wysiłku, który trzeba włożyć w przejście. Stwierdzam jednak, że przeskok o ten jeden stopień trudności jest na tyle mały, że jest to absolutny luz. Najzwyczajniej brakuje jeszcze trochę mocy do VI.2 aby zrobić je w OS. Dodatkowym problemem na ściance jest to, że kolory chwytów i stopni się mylą bo z góry patrząc widzi się magnezję, która większość chwytów i stopni ujednolica. Trzeba pytać się kumpla na dole czy na pewno to jest dobry kolor i to przedłuża wspinaczkę i buła pęka dodatkowo.

Dzisiaj jeszcze jak zawsze w dzień wspinaczkowy, lekkie pakowanie na drążku (przykurcze) oraz trochę pompek (pewnie piramidka do 20 co 5).

Jedno jest pewne - zaczynam delikatnie odczuwać pierwsze symptomy mocy. To fantastyczne uczucie.

sobota, 9 marca 2013

Spis dróg

Plan jest taki aby w skałach podkrakowskich (tych najbliższych czyli dolina Bolechowicka, Kobylańska, Kluczwody i Będkowska) zrobić większość dróg o trudnościach od VI do VI.2+. Muszę przygotować sobie listę takowych aby nie błądzić potem już w skałach. Plan ten wynika z tego aby powoli, na w miarę prostych drogach przyzwyczaić zastane mięśnie  i ścięgna do obciążeń przy wspinaczce. Wiem oczywiście, że gdy przypadkiem VI.2-jki pójdą dobrze to od razu pojawi się parcie na jakieś VI.3 itd ale muszę sobie twardo powiedzieć "pass". Myślę, że kilometry zrobionego pionu na takich trudnościach dadzą ładne rezultaty w przyszłości.

Trzeba za niedługo zakupić współczesne przewodniki bo te, które posiadam są już mocno nieaktualne. Szukałem jakiegoś dobrego przewodnika online w internecie ale nie znalazłem - albo nie istnieje albo ja nie potrafię znaleźć.

piątek, 8 marca 2013

Czujność

Dzisiaj byliśmy na Avatarze. Lekkie wspinanie - byłem z córką więc bardzo się nie zmęczyłem. Zrobiłem nową VI.1 ale wątpię aby to była naprawdę taka trudność. Druga VI.1 prawie puściła (przechodziłem to drugi raz - ostatni raz kilka tygodni temu). Zabrakło ostatniego przechwytu :). W sumie zrobiłem dzisiaj zaledwie około 144 metry (zakładając 12 metrów wysokości avatara). Niewiele.

Ciekawy przypadek, asekuruję sobie wesoło przy pomocy kubka a tu podchodzi pan instruktor (chyba instruktor, nie miał nic napisane na koszulce więc dokładnie nie wiem ale podszedł od strony recepcji) i mówi mi, że mam źle wpięty przyrząd. Mówi, że ma być tak wpięty że lina wychodząca z przyrządu (ta blokująca którą trzyma ręka) ma być pionowo w dół - czyli, że przyrząd ma być tak wpięty aby jego podłużne otwory były w pionie. Nie wdawałem się w rozmowę tylko przełożyłem i luzik - powiedziałem tylko "naprawdę? nie wiedziałem" a on na to "tak warto wiedzieć". "Hm" - pomyślałem.

Dlatego wcześniej pomyślałem "Hm", że coś mi się obijało, że widziałem na sieci wielokrotnie, że ludzie asekurują tak jak ja. Nie dawało mi to jednak spokoju i wlazłem sobie na filmik na youtube - oto link LINK gdzie ewidentnie widać, że pani ma w poziomie ten sam przyrząd (w poziomie otwory w przyrządzie) i ręką, którą asekuruje odciąga w prawo (jest prawo ręczna). Czyli tak jak ja. Wspomnę, że magazyn "Climb magazine" wygląda na coś bardzo poważnego a to on wydał filmiki instruktarzowe.

Teraz są trzy możliwości
  • albo film z linku (climbing magazine wygląda na dość poważną prasę) się myli
  • albo pan instruktor na avatarze się myli
  • albo tak i tak jest dobrze asekurować tylko pan na avatarze wykluczył z jakiegoś powodu ten sposób z filmiku

Są to poważne sprawy i muszę to rozstrzygnąć ostatecznie.

Na stronie Mammut mamy filmik, który przemawia za takim rozwiązaniem jak pan na avatarze LINK (na tej stronie jest filmik). Otwory w przyrządzie są pionowo.

Następny filmik i znowu w poziomie otwory przyrządu LINK

A zatem jak jest prawidłowo?

Na stronach petzla też asekuracja w dół z takim przyrządem jak na filmikach. Wszystko przemawia za tą opcją. A zatem nie wolno za szybko wierzyć filmom na youtube nawet jeżeli wygląda, że tworzą je poważni instruktorzy.

Czujność ponad wszystko. Jak widać na moim przykładzie asekurowałem raz tak,że otwory miałem w poziomie a raz tak, że były one w pionie - obie wersje wydawały mi się prawidłowe. Instrukcje petzl i mammut pokazują tylko pion i tego się trzeba trzymać przy tego typu przyrządzie. Szkoda jednak, że w tych instrukcjach brak jest jasnego obrazka z wykrzyknikiem, żeby w poziomie nie wpinać - z jednej strony rozumiem to w ten sposób, że nie jest to kluczowy błąd (tak też się da asekurować bezpiecznie ale nie optymalnie) ale jednoznaczne zabronienie byłoby mile widziane w takiej instrukcji - szczególnie, że jest to jedno z podstawowych możliwych wpięć kostki z karabinkiem w uprząż (nie mówię o innych możliwościach z góry wyglądających na absurdalne).

czwartek, 7 marca 2013

Coś mnie dopada

Oj proces treningowy może zostać zachwiany. Bierze mnie jakaś choroba. Dziwne poty się na mnie rzucają. Może przejdzie do jutra.

Lina dalej jedzie. Tym razem sklep (chyba aby mnie udobruchać) przywiezie mi ją do firmy - ciekawe kiedy ale to inna kwestia. Zaczyna mnie to bawić. Najlepiej będzie jak dojedzie do mnie inna lina niż ta co miała być.

W przyszłym tygodniu planuję ostrzej potrenować w kierunku zbicia wagi - atak dotyczy zobaczenia na wadze 75 kg (aktualnie co rano osiągam około 76,5 kg).

Polecam bardzo fajne filmiki na stronie petzla - link do filmików
Szczególnie fajny jest ten ze wspinania w Chinach - niesamowita skała.



wtorek, 5 marca 2013

Głazowanie

Bouldering na Fortecy oraz piramidka do 6 w podciągnięciach na rurce po przybyciu do domku (ostatnie 36 podciągnięcie z wyraźnym oszukaństwem :) tak do góry i potem szybciutko w dół). Bardzo bolą ręce.

Porobiliśmy krótkie przystawki - kilka przechwytów pod rząd. W przewieszeniu masakra - potrzebne są przykurcze i to bardzo potrzebne. Bez tej właściwości w okapach i większych przewieszeniach ani rusz - zresztą co ja gadam wszędzie bez przykurczy ani rusz.

Podsumowując - żelazny przykurcz to podstawa. I tego się będę trzymał.




Lina dalej jedzie

Hm. W zeszły piątek minął tydzień od mojego zamówienia liny w sklepie na literę A. Dzisiaj jest wtorek i dalej nie mam żadnego info ze sklepu co do liny. Bardzo nieładnie się postępuje z klientami jednak. Szkoda, bo fajny sklep na pierwszy rzut oka mógłby być. Czekam dalej - ciekawe kiedy się do mnie odezwą z info o linie.


poniedziałek, 4 marca 2013

Szybka próba

Za chwilę podejście do drążka i próba dociągnięcia do 12 podciągnięć. Od piątku nie podciągałem się i nie robiłem nic na ręce więc może się udać (może przynajmniej 11 się uda zostanie jedno podciągnięcie z planów na ten miesiąc).

Jutro ścianka i dalsze treningi. Nastąpi odmiana - czyli bulderowe problemy na maksymalną siłę - krótkie ale ciężkie przechwyty (ciężkie dla mnie rzecz jasna :))

Relacja z walki na rurce:
Ponownie nie udało się. Zrobiłem 10 podciągnięć i ani jednego więcej. To dziwne jest - nie mogę się przez to przebić. Od piątku wieczorem do dzisiaj ręce odpoczywały ale nic to nie dało. Czyżby jeszcze były zmęczone? Zaczynam się niepokoić. W piątek co prawda dałem mocno popalić ćwicząc piramidkę do 6 zaraz po przyjściu ze ściany - może na rezultaty trzeba jednak poczekać jeszcze dłużej. Nie mam wyjścia muszę czekać.

Jest jeszcze małe odkrycie - podszedłem jeszcze raz do drążka i chwyciłem nie na takich specjalnych gumach, na których podciągam się ostatnio tylko zwyczajnie na samym drążku i od razu lepiej się robi - zrobiłem 8 ale już po zmęczeniu wcześniejszymi dziesięcioma podciągnięciami - chyba wiem już w czym problem - wracam do zwykłego trzymania metalu a nie gum otaczających drążek. Ale to już nie dzisiaj - jutro po ściance spróbuję.

A ja od minimum trzech tygodni podciągam się na tych gumowych uchwytach, które kręcą się wokół rurki i tak wyginają mi ręce w każdym podciągnięciu, że idzie na pojedyncze podciągnięcie więcej energii. Następnym razem na sto procent będzie minimum 11 podciągnięć.


piątek, 1 marca 2013

Ścianka nie gryzie

Dzisiaj na hali wspinaczkowej dalsze nadszarpywanie włókien mięśniowych.

  • 4 razy z rzędu droga o trudności V
  • 4 razy z rzędu droga o trudności V
  • 1 raz droga o trudności VI
  • 2 razy z rzędu droga o trudności VI.1 (przy drugim razie nie sięgnąłem do ostatniego chwytu)
  • 1 raz droga o trudności VI
  • 1 raz droga o trudności VI.1
  • 2 razy droga o trudnościach V.1 (nowa na zmęczonych rękach po jednym odpadnięciu na każde przejście)
Sumarycznie około 180 metrów wysokości nie licząc trawersów na rozgrzewkę. Muszę dojść do tego że robię tak z 250 metrów za jednym wyjściem, nawet jeżeli te ostatnie metry na drogach piątkowych.

Po powrocie do domu jeszcze dla wycieńczenia rąk podciągnięcia - piramidka do 6 czyli sumarycznie 36 podciągnięć. Pomyśleć, że kiedyś na świeżego ledwo robiłem piramidkę do 4 czyli 16 podciągnięć.

Plan na następny miesiąc:

  • 12 podciągnięć na drążku ciągiem (nie udało mi się to w tym miesiącu więc kontynuacja celu)
  • 120 sekund w zwisie na rurce (to też z poprzedniego miesiąca)
  • przykurcz pełny na lewej ręce przynajmniej przez 4 sekundy (na prawej już robię)
  • przejście na sztucznej ściance drogi wycenionej na VI.2 (mam jednego kandydata)
  • wspinaczka z dolną asekuracją (na razie po drogach o trudnościach V, VI) (możliwe, że w końcu lina dojedzie te parę kilometrów od dealera do sklepu w ciągu tego miesiąca :) )
  • piramidka w podciągnięciach do 7 czyli 49 podciągnięć w jednym treningu
  • waga 75kg (osiągnąłem 76kg w miesiącu, który minął chociaż miałem zrobić tylko 77kg to jedziemy dalej w dół)

Wystarczy. Jak widać z poprzedniego miesiąca ciężko jest robić rekordy gdy się ciągle człowiek wspina i trenuje różne rzeczy - ale może tym razem wykonam wszystko.

W tym miesiącu trochę więcej treningów siłowych na bulderach - przynajmniej ze 3 wyjścia na ścianę na to poświęcę.

Jeżeli przypadkiem zrobi się cieplej w któryś weekend to na pewno odwiedzam skałki - trzeba się trochę powspinać w realu.