wtorek, 15 marca 2016

Ponad 6 miesięcy bez petów

Uzbierało mi się trochę dni bez petów już 6 miesięcy i 14 dni. Rozwaliło mi to nie jaranie trochę życie, przytyłem, jestem trochę bardziej skłonny do zdenerwowania itp. Czekam aż zrobi się na tyle ciepło aby zażyć więcej ruchu na świeżym powietrzu (o ile powietrze w Krakowie może być świeże :)). Cały czas mam nadzieję, że uda mi się całkowicie zrzucić wszystkie zbędne kilogramy zrobione przez jesień i zimę bez petów.

PS
Tej zimy jeżeli chodzi o przepracowanie treningowe to tej pracy nie było prawie wcale, totalny luz i odpoczynek od wspinania - takie podtrzymywanie jedynie. Ciekawe jak to będzie w sezonie na skałach, paradoksalnie może nie będzie tak źle bo głód wspinania może się bardziej prawdopodobnie pojawić :).

piątek, 4 marca 2016

Rekord gęstości wspinacza na metr kwadratowy

Wczoraj pisałem o wielkim ścisku na ścianach w godzinach szczytu (gdzieś tak od 18 do 20). Byłem wieczorem na sztucznej i rekord ilości wspinaczy na metr kwadratowy został ewidentnie pobity - jeszcze do tego wszystkiego urodziny chyba dzieciaków były. Nawet szafki swojej nie dostałem w szatni :(. W takim szczycie powinni wyłączyć przynajmniej dla udobruchania wspinających pobieranie dodatkowych pieniędzy do multisporta.

Wspinaliśmy się i powiem była to wątpliwa przyjemność :). Nie ma wyjścia trzeba zmienić godziny chodzenia najlepiej na poranki :). Przy okazji rzucić pracę :).

czwartek, 3 marca 2016

Trening beztlenowy

Z tym tlenem w tytule posta to nie tak - chodzi o to, że na ścianach takie tłumy, że każdy trening jest treningiem bez tlenu :). Jest masakra - człowiekowi się odechciewa chodzić. Taka zmiana nastąpiła w ciągu ostatnich trzech lat mojego napalenia na wspinanie - jeszcze 3 lata temu nie było aż takiego spędu ludzi. Ewidentnie potrzebna jest kolejna duża ściana w Krakowie bo przecież tak się nie da żyć :). Poza tym, że nie ma czym oddychać, że tłuste chwyty i że magnezji pył unosi się w straszliwych ilościach w powietrzu dodatkowo jest taki gwar, że kurna boli mnie głowa jak wychodzę z "treningu". Tak, tak stary zrzędliwy dziad ze mnie ale niestety takie są fakty - jest niemiło. Ci szczęściarze co mogą chodzić rano czy ogólnie w godzinach mniej popularnych nie wiedzą o czym mówię ale tych ludzi z definicji jest mało - jedyne na co mogą cierpieć to samotność :).

PS
Naprawdę uwierzcie mi - wspinanie jest do dupy :). Nie chodźcie na sztuczne ściany - lepiej pograć w kosza albo w squasha :) nie mówiąc już o codziennym imprezowaniu jeżeli jest się studentem.