Najlepsza metoda na progres - ładowanie na skałach. Wybrać odpowiednio trudne drogi i jazda do ataku. Po ostatnich odwiedzinach skał czuję ewidentny przyrost siły - szczególnie w przykurczach dla różnych pozycji. Nie bez znaczenia jest też przyzwyczajanie się do sprawiających ból chwytów - na sztucznej chwyty są przyjemne i mile w dotyku (to dobrze, szkoda byłoby nabawiać się kontuzji na sztucznej).
A co tam z rozgrzewką przed wspinaczką na skałach? Ostatnio nie zaniedbałem tego tematu, chociaż i tak nie była to taka rozgrzewka jak na sztucznej ściance. Dobra metoda na rozgrzanie dłoni i przedramion to znalezienie sobie dwóch chwytów, oparcie się gdzieś nogami na skale i zwisy ze zmianą rąk na chwytach - bardzo dobrze rozgrzewa a nie trzeba szukać trawersu.
Jedno dodatkowe doświadczenie apropo rozgrzania na skałach. Gdy już się rozgrzałem i powspinałem na kilku drogach, nastąpiła chwila większej przerwy od wspinania - gdzieś tak z 50 minut. Po tym czasie przystawiłem się do kolejnej drogi, na której od razu wystąpił efekt jakby wstrętu do ciągnięcia na maksa przy wymagających tego chwytach - takie jakby zesztywnienie dłoni, które nie chcą pociągnąć bardziej bo boli. Co prawda droga była wymagająca (takie boulderowe VI.4) ale były to dwa pierwsze chwyty tej drogi, spokojnie do wykonania gdyby rączki były cały czas w gotowości bojowej. Widać na tym przykładzie, że nawet odstawienie wspinania po konkretnym rozgrzaniu powoduje już znaczące efekty spadku możliwości - możliwe, że bardzo krótkotrwałe ale jednak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz