czwartek, 16 maja 2013

Lęk wysokości

Lęk wysokości jest wbudowany w człowieka niejako genetycznie. W większym lub mniejszym stopniu zależnie od osoby. Ta supozycja nie jest wyssana z palca. Obserwując moje dzieci jak dorastały, naturalnym ich odruchem, absolutnie przez nikogo nie uczonym był lęk przed wysokością. Widziałem to przykładowo przy trochę ponad rocznym dziecku, które schodząc z klatki schodowej ewidentnie unikało tego widoku w dół i raczej samo chciało schodzić od strony ściany (schody były z taką dość szeroką szparą, przez którą widać było dno klatki). Podobnie w innych sytuacjach - tak naturalnie same z siebie lękały się miejsc gdzie była ekspozycja (nawet niewielka). Lękanie się wysokości najpewniej jest pozytywną cechą, umożliwiającą zminimalizowanie niebezpiecznych sytuacji - stąd na drodze doboru naturalnego został on faworyzowany i przetrwał. Przypuszczam, że nie mijam się z prawdą chociaż może być też tak, że niejako podświadomie nauczyłem dzieci lękania się wysokości poprzez ostrzeganie czy też zabieranie dziecka z miejsc potencjalnie niebezpiecznych i tym samym wpoiłem im ten lęk.

A teraz idę poczytać na temat lęku jakieś artykuliki w necie. Zaraz wracam.

A jednak doczytałem, że są badania, które prowadzą do wniosku o genetycznym podłożu lęku wysokości. Byłem i tak zabezpieczony bo przypuściłem sobie dwa rozwiązania stanowiące komplet możliwości w tym temacie :). Na poważnie jednak z tego co widziałem na swoich dzieciach to byłem prawie pewny, że mają ten lęk same z siebie.

Oczywiście na pewno są i tacy, którzy lęku wysokości nie posiadają wcale albo w bardzo niewielkim stopniu. Ja osobiście mam taki średni lęk wysokości ale mam. Oczywiście można przyzwyczaić mózg do tego, że gdy znajdujemy się na wysokości nie czujemy nic - ale to może być długi proces. Z rozmów ze znajomymi wspinaczami prawie u wszystkich występował wzmożony lęk gdy musieli niejako gwałtownie zawisnąć nad przepaścią - tzn gdy np wchodzili od tyłu skały i zakładali wędkę i od razu z góry przywiązywali się do końca liny i musieli zawisnąć na świeżo zamontowanej wędce. Gdy na tą samą wędkę wchodzili z dołu do góry stopniowo to tego lęku na samej górze już nie odczuwali w takim stopniu albo wcale go nie czuli. Mam tak samo. Z mojego doświadczenia wiem, że wtedy gdy mam od razu zjechać z góry i obciążyć świeżo zamontowaną wędkę pojawia się taki jakby brak zaufania do tego co widzę przed oczami - przechodzi mi przez myśl czy na pewno mam ok zawiązany węzeł do uprzęży, czy na pewno lina przechodzi przez karabinek, czy na pewno to stanowisko wędkowe wytrzyma itd. Mam to zawsze. Budzi się sama z siebie taka naturalna wzmożona czujność - aż do przesady. Po kilka razy patrzę na wszystkie elementy tej układanki - węzeł, przelot, ringi w skałach itd i dopiero obciążam linę - gdy wejdę od dołu to już na luzaka obciążam linę - w gruncie rzeczy dziwne to jest i nie do końca wiem dlaczego tak się dzieje.

Ale dlaczego wspominam o lęku wysokości? Ano dlatego, że kto wie - bez niego wspinanie byłoby znacznie mniej pasjonujące. To niby oczywiste. Nie oczywiste jest natomiast w jakim stopniu byłoby mniej pasjonujące. Moim zdaniem w bardzo dużym ale nie aż takim aby ze wspinaczki zrezygnować - przecież spędzamy wszyscy wspinający się godziny na ścianach sztucznych i bulderujemy na niewielkiej wysokości całkowicie bezpieczni, nie czując lęku a mimo wszystko jest to czynność sprawiająca dużą radość i przyjemność. Pomimo braku lęku kontynuujemy wspinanie. Co prawda to wspinanie ma w naszej świadomości ustawiony cel - lepiej łoić prawdziwe drogi w prawdziwych skałach - mimo wszystko cel ten nie powinien być takim wielkim czynnikiem podnoszącym przyjemność wspinaczki bez-lękowej. Pisałem już kiedyś na blogu, że nie wiem jednoznacznie dlaczego wspinaczka jest tak wciągającym zajęciem (oczywiście jest to dość ograniczone stwierdzenie, wielu ludzi nie wciąga się w to i żyje :) ). Może ktoś zna dobrą odpowiedź na to pytanie. Być może tak jak lęk wysokości ma podstawy genetyczne, tak i czerpanie przyjemności ze wspinania je ma. Może jest to walka dwóch cech niejako walczących ze sobą o przetrwanie w trakcie Darwinowskiego doboru naturalnego. Może nawet nie walczących a ciągnących w tym samym kierunku - "wejdź na drzewo i zdobądź to jabłko będziemy mniej głodni niż inni, którzy tam nie wejdą". Z jednej strony za mały lęk wysokości eliminował z drzewa życia osobniki, które ginęły poprzez swoją nonszalancję a z drugiej strony te osobniki, których jednak coś ciągnęło do wspinania mogły zdobyć lepsze pożywienie niedostępne dla tych co nie podejmowali prób wspinaczki. Te dwa parametry "stopień lękliwość" i "czerpanie przyjemności" grały na tych samych skrzypcach genetycznych. Nie przypadkiem rola przyjemności jest tak ściśle związane z rozmnażaniem czyli z tym, co podnosi szanse na przekazanie a tym samym przetrwanie genów. I w przypadku wspinania przyjemność może mieć niebagatelne aczkolwiek bardziej zakamuflowane znaczenie przystosowawcze.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz