środa, 15 maja 2013

Tylko rozciąganie

Z braku czasu tylko rozciąganie gnatów i ścięgien. Wydaje mi się, że stoję w miejscu z tym rozciąganiem. Stare kości i ścięgna to i postępy słabe. Za mało rozciągania. Co ja mówię - za mało wszystkiego.

Dokonałem takiego obliczenia, że gdyby robić swojego maxa w trudnościach dróg wspinaczkowych tak o pół stopnia w górę raz na 4 miesiące to zakładając, że aktualnie VI.1 raczej na luzaka przełażę aby dojść do VI.5 trzeba zaledwie 8x4 miesięcy :). Czyli za 32 miesiące jest szansa. Optymista. Niestety proces ten jest nieliniowy i wraz z kolejnym plusikiem w trudności coraz większe odstępy czasowe pewnie się pojawiają na jego osiągnięcie. Ale kto wie, może jest coś w tym prostym obliczonku :).

2 komentarze:

  1. Cześć!

    Bardzo ciekawy wpis. Pozwól, że dołożę swoje 3 grosze ;)

    Moja "aktualnie lokalna" specyfika w zasadzie wymusza zapisanie się do klubu jeśli chcesz się wspinać więcej niż raz w tygodniu. I tak na stare lata wraz z małżonką zostaliśmy wpleceni w tryby zorganizowanego treningu ;)
    Typowy regularny trening trwa 3 godziny z tego 45 minut rozgrzewka(!), 1.5 h część zasadnicza i 45 minut rozciąganie(!!). W treningu siłowym (6 tygodni <2x3> na każde 15) proporcja jest jeszcze mniejsza: 45/45/45. Jak zaczynałem zabawę wspinałem się na kompletną "pałę" i w zasadzie cały czas mnie coś bolało. Po dostosowaniu się powyższego trybu problemy mam tylko jak przesadzę z ilością "trudnych" dróg/boulderów. Reasumując: mniej wspinania więcej rozciągania ;)

    Co do liniowości czy nieliniowości postępu to moje "starcze" doświadczenie jest takie, że postęp przychodzi wybitnie nieliniowo a skok następuje po "zaszokowaniu systemu" (Zobacz na przykład punkt 2 w: http://www.climbingmasterclass.com/training/trainingyear.asp?page=10), a więc jeśli robiłeś już kiedyś "sześćpięć" to - moim zdaniem - powrót w tę okolicę powinien nastąpić znacznie szybciej niż za 2.5 roku. Jeśli miałbym zgadywać to postawiłbym na środek sezonu 2014 (2 zimy na panelu i 1.5 sezonu w skałach) ;)

    Pozdrawiam
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej witam,

      Oj ale macie fajnie, że możecie regularnie się wspinać. U mnie brak takiej możliwości ze względu na dość nieprzewidywalny rozkład tygodnia i trudno mi znaleźć tak naprawdę stałe dni. Stąd lekki chaos u mnie z treningiem. My wspinamy się na sztucznej tak około 2,5 godziny z czego pewnie około 25 minut rozgrzewka, potem w zależności gdzie jesteśmy albo bouldering pod tytułem przechodzenie zagadek lub na wytrzymałość albo chodzenie po drogach - nie kończymy rozciąganiem na ściance to już raczej w domowym zaciszu robimy z kumplem. Brak w tym klucza za bardzo.

      Z tym rozciąganiem może być tak jak mówisz - szczególnie jak się ma trochę więcej lat :).

      Co do szokowania organizmu natknąłem się już kiedyś na to. Tzn na bardziej ogólne stwierdzenie aby trening nie wpadał w monotonie bo się organizm przyzwyczaja i potem coraz mniej z tego jest. Paradoksalnie w moim chaosie może tkwić rozwiązanie tego problemu bo robię dość różniste rzeczy - jak fantazja pozwoli :).

      Fajnie byłoby szybciej dojść do VI.5. To, że kiedyś to robiłem ma duży wpływ (widzę to i czuję) - odpowiednie partie organizmu już raz dostosowały się do wymagań wspinaczkowych - mięśnie mają pamięć i teraz tylko trzeba im ją odpowiednio odświeżyć :). Obawiam się tylko, że wiek zrobi swoje i natrafię na etap, w którym w grę wejdą kontuzje. Chociaż cały czas mam nadzieję, że nie będzie tak źle to jednak wiem, że stare kontuzje też mają pamięć i mogą się nagle obudzić z letargu.

      Pozdrawiam
      Tomek

      Usuń